W
końcu nadszedł czas na moje kolejne spotkanie z dr. Lecterem. Jak pisałam już
przy recenzji „Czerwonego smoka” kupiłam przypadkiem drugi tom z serii i
dlatego z poprzednim zapoznałam się przez e-booka. „Milczenie owiec” mam na
szczęście w wersji papierowej, kieszonkowej. Naprawdę, może takie książki nie
są za ładne, ale idealnie wchodzą do torebki ;P
Tytuł: Milczenie
owiec
Tytuł serii: Hannibal
Lecter
Numer tomu: 2
Autor: Thomas
Harris
Tłumaczenie: Andrzej
Szulc
Liczba stron: 432
Gatunek: thiller,
kryminał
Wydanie: Albatros,
Warszawa 2017
Clarice
Starling to wzorowa studentka Akademii FBI. Gdy zaczyna staż w sekcji
behawioralnej dostaje pozornie proste zadanie: ma spotkać się z genialnym psychiatrą i kannibalem, Hannibalem
Lecterem, by wyciągnąć z niego kilka informacji do badań.
W
tym samym czasie na terenie USA grasuje seryjny morderca. FBI postanawia wykorzystać
relacje łączącą Starling z dr. Lecterem, licząc, że współpraca z nim pozwoli
złapać złoczyńcę, nim ten zamorduje kolejną osobę.
Pierwszy tom historii o Lecterze nie dał
mi tego, czego oczekiwałam: thilleru w powieści nie dostrzegłam, a słynnego
kannibala prawie w książce nie było. Dobrze jednak, że sięgnęłam po kontynuacje
serii. Może i w tej części nie ma Grahamam, za którym zdecydowanie przepadam,
ale tym razem naprawdę nieźle bawiłam się w trakcie lektury.
Jedno z moich głównych zastrzeżeń do
książki niestety zostaje. Choć „Milczenie owiec” czyta się wręcz niewiarygodnie
szybko to osobiście thilleru w tej książce po prostu nie widzę. To znaczy,
rozumiem, które fragmenty miałyby nim być, ale po mnie po prostu spłynęły. Nie
czułam dreszczy w trakcie lektury, mimo, że powinnam, biorąc pod uwagę gatunek
tej książki. Być może naprawdę jest to wina tłumaczenia, tak jak podejrzewałam
przy „Czerwonym smoku”? Chciałaby, by tak było, naprawdę. Bo poza tym to bardzo
dobra książka.
W końcu dostajemy większą porcję dr
Lectera i to jest zdecydowanie ogromny atut tej części. Teraz w pełni rozumiem,
czemu ta postać jest tak kultowa. To bardzo charyzmatycznych bohater, któremu
jednocześnie chce się zaufać i powiedzieć wszystko, a z drugiej strony taki,
który budzi lęk przez to, co zrobił i przez to jak inteligentnym jest człowiekiem.
Jego elegancja, wiedza i spryt sprawiają, że aż miałabym ochotę z nim
porozmawiać, nawet, jeśli miałabym za to przypłacić życiem. Będąc z tym panem z
jednym pomieszczeniu nigdy nie wiadomo, czy go nudzimy, czy bawimy i czy
przypadkiem nie planuje nas zamordować. Ach, tak, uwielbiam Hannibala Lectera i
chyba długo nie przestanę!
Pozostałe postacie też wypadają nieźle.
Clarice Starling to inteligentna, młoda kobieta z dobrze zarysowanym
charakterem. W tej części dowiadujemy się też więcej o Crawfordzie, który
pokazuje bardziej ludzką twarz. Także morderca, którego obserwujemy w tej
części podoba mi się bardziej, niż ten z poprzedniej części. Buffalo Bill jest
po prostu na swój sposób i śmieszny, i żałosny, ale jednocześnie przerażający.
Wartka akcja „Milczenia owiec” sprawia,
że w trakcie lektury naprawdę nie da się nudzić. Tu cały czas coś się dzieje, a
jeśli dodamy do tego fakt, że większość miejsc z książki naprawdę istnieje,
dostajemy kawałek porządnej, realistycznej literatury. Pod względem stylu, czy
języka może nie jest to dzieło sztuki, ale niewątpliwie Harris stworzył
naprawdę dobrą książkę.
Nawet, jeśli tak jak ja mieliście pewne
zastrzeżenia do „Czerwonego smoka” polecam sięgnąć po kontynuacje. Wypada
lepiej od części pierwszej, głównie przez rozwinięcie genialnej postaci, jaką
jest dr Lecter. Może nie jest to jedna z książek, które pokochałam i które będę
opiewać, ale trudno mi nie docenić tak błyskotliwej powieści jak ta. Polecam,
jeśli tylko macie ochotę na porządnie poprowadzoną historię kryminalną.
* * *
– Nadal budzisz
się czasami w środku nocy, prawda? Budzisz się w kamiennej ciemności i w uszach
masz krzyk owiec?
– Czasami.
– Sądzisz, ze
jeśli uda ci się własnoręcznie złapać Buffalo Billa i uratować Catherine, to
owce umilkną. Sądzisz, że je także uda się uratować i nie będzie budzić cię po
nocy ich krzyk? Tak? Clarice?
– Tak. Nie wiem.
Może.
Fragment „Milczenia owiec” Thomasa Harrisa
Oglądałam z zapartym tchem filmy o Lecterze, nie wiem jakim cudem jeszcze nie sięgnęłam po książki! Muszę to koniecznie nadrobić, tym bardziej, że lektura zawsze jest lepsza niż ekranizacja! :-)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że jest to dość sławna seria (a zwłaszcza ekranizacje są sławne), więc mam nadzieję, że prędzej czy później uda mi się z nią zapoznać. :)
OdpowiedzUsuńMnie w dzieciństwie zafascynował film i sama kreacją Lectera i tak zostało mi aż do dziś. Niestety nie miałam okazji zapoznania się z pierwowzorem i po Twoich opiniach jakie miałam okazję przeczytać trochę się boję, że cały czar tak po prostu pryśnie, a dr Lecter okaże się okrutnym pozorantem, który udaje psychopatę..
OdpowiedzUsuńMam w planach czytelniczych Diunę ....
OdpowiedzUsuńTak wiele dobrego o niej słyszałam że aż się boje :)
Seria o Lecterze jest jedną z moich ulubionych, chociaż obawiam się, że z całej tetralogii, Milczenie owiec wypada najlepiej. W zasadzie gdyby nie charyzmatyczny Hannibal to pewnie byłaby to stosunkowo przeciętna książka, ale cóż poradzić, gdy serce nie sługa? ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie udało Ci się w żadnym momencie poczuć grozy? Z tego, co pamiętam ze swojej lektury, myślałam, że zejdę na zawał przez to napięcie w ostatniej scenie, gdy Starling chodziła po tej ciemnej piwnicy... Ach, aż nabrałam ochoty, by przeczytać raz jeszcze tę serię. :D
Kompletnie nie, ale... mnie trudno ruszyć :D
UsuńHmmm, ja na razie mam tego autora inną książkę na celowniku, może kiedyś się skuszę i na dr Lectera :P
OdpowiedzUsuńMówisz o Czarnej niedzieli? Bo chyba tylko w niej nie ma Lectera ;P
Usuń