Po śmierci męża i ojca rodzina Sauvelle zostaje z niczym. Dzięki
szczęśliwemu przypadkowi matce, Simone, udaje się dostać pracę na wybrzeżu u
sympatycznego Lazurusa Janna. Jej dzieci, Dorian i Irene, szybko zaczynają
poznawać okoliczne historie i odkrywają, że tkwi w nich ziarno prawdy.
Moje
trzecie – i ostatnie – spotkanie z „Trylogią mgły” okazało się chyba
najbardziej owocne. Wprawdzie „Światła września” to dalej powieść młodzieżowa,
stworzona w tej samej konwencji, co dwie poprzednie części, ale wydaje się być
zgrabniej napisana, niż swoje poprzedniczki.
Choć
to trzeci tom, tak naprawdę książkę można czytać zupełnie osobno: bohaterowie
nie powtarzają się z częściami poprzednimi i jedyna rzecz, jakie je łączy, to
podobna tajemnica. Autor jednak nie wyjaśnia nam, czy młodzi bohaterowie walczą
z tym samym rodzajem zła. Wiemy jednak, że wyłania się z mgły.
W
moim odczuciu „Światła września” są... lepszą kalką „Księcia mgły”. Nawet
umiejscowienie powieści jest podobne: choć akcja toczy się we Francji, a nie w
Anglii, to tak jak i tam mamy wybrzeże, niewielką wioskę i czająca się gdzieś w
tle całości latarnię. Nawet pod względem fabularnym całość jest bardzo podobna.
Bo mamy tu i wyłaniające się z „mroku” tajemnice, mamy bohaterów, którzy się
dopiero co poznali z innymi, przez przeprowadzkę z większego miasta. Ba, nawet
mamy dorosłą postać z dokładnie takim samym celem, jak w pierwszej części.
Właściwie druga również była bardzo zbliżona, ale wyróżniało ją samo umiejscowienie
historii. W tym przypadku mamy naprawdę kalkę części pierwszej.
Z
tym, że „Książę mgły” był debiutem. „Światła września” już nim nie są. Dlatego
mam wrażenie, że pod względem technicznym całość wypada lepiej. Historia
ciekawi bardziej, a bohaterzy są po prostu przyjemniejszymi postaciami. Całość
jest bardzo klarowna i lekka, bezbłędnie sprawdzająca się w swojej konwencji...
o ile zapomnimy o tym, jak bardzo wiele pomysłów jest dokładnie takie samo, jak
w części pierwszej. Przy okazji, jeśli na to przyjmiemy oko, okazuje się, że
dostajemy „to co zawsze”, jeśli chodzi o tę serię: przyjemną, poprawną powieść
młodzieżową, która wiele osób powinna zadowolić, ale jednocześnie nie jest
niczym rewolucyjnym.
Autor
wprawdzie stara się dodać do powieści coś nowego, w postaci bohatera
zajmującego się tworzeniem zabawek, ale tak naprawdę to samo w sobie niewiele
do historii wnosi i nie sprawia, że jest w jakiś sposób świeża, czy szczególnie
wyjątkowa.
Jeśli
znacie poprzednie dwa tomy i lubicie je zakończenie może okazać się dla Was
przyjemną lekturą. Jeśli zaś nie znacie ani jednej pozycji z serii to szczerze
mówiąc chyba polecałabym zacząć od końca: bo naprawdę te historie niewiele się
od siebie różnią, a bohaterów jak zawsze poznajemy od początku.
*
* *
Podczas tej kilkugodzinnej
pogawędki Simone wyczytała w oczach Lazarusa, że podobne myśli chodziły po
głowie i jemu. Wyczytała w nich jednak także, że mężczyzna zamierza dochować
wierności swojej żonie i że przyszłość ma im do zaoferowania jedynie przyjaźń.
Prawdziwą, głęboką przyjaźń podobną do niewidzialnego mostu pomiędzy dwoma
samotnymi światami, które dzielił ocean bolesnych wspomnień.
Fragment
„Świateł września” Carlosa Ruiza Zafona
Zafona znam z cyklu "Cmentarz Zapomnianych Książek" i bardzo lubię to jak pisze. Nie wiem jak sprawdza sie w typowej fantastyce, bo w tych, które czytałam takie elementy tylko się pojawiają, no może w "Gra Aniła" fantastyki jest więcej, bo jednak jest pewna tajemnmcza postać, która nie wiem czy jest człowiekiem, diablem czy po prostu wytworem wyobraźni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://zksiazkanakanapie.blogspot.com/
To też taka zupełnie typowa fantastyka nie jest - jednak to powieść młodzieżowa, rządzi się nieco innymi prawami. No i jednak jest nieco specyficzna.
UsuńUwielbiam takie autora, kiedyś czytałam jego książki znacznie częściej, teraz już trochę mniej niestety, no ale może kiedyś do nich powrócę.
OdpowiedzUsuńhttp://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/04/przedpremierowo-nie-wszystko-stracone.html
Lubię tego autora, bardzo lubię sposób jak pisze:)
OdpowiedzUsuńNiestety tej serii nie miałam jeszcze przyjemności przeczytać.
OdpowiedzUsuńJak do tej pory z Zafona czytałam "Cień wiatru" i na razie na tym poprzestałam, ale mam nadzieję nadrobić kolejne jego książki, bo styl pisarza bardzo mi przypadł do gustu :)
OdpowiedzUsuńJa na razie to mam zamiar dorwać kolejne tomy Cienia Wiatru, a potem nie wiem, na co od Zafona się skuszę :D
OdpowiedzUsuńCzytałam "Księcia mgły" i muszę przyznać, że ta historia dość mocno mnie wynudziła, szczególnie, że znałam już "Cień wiatru" i nie mogłam się nadziwić, że te powieści napisał ten sam człowiek. Oczywiście wiedziałam że był to debiut Zafona, ale w moim odczuciu debiut bardzo średni. Co prawda chciałam zakończyć przygodę z tą trylogią na jej samym początku, ale może pominę drugim tom i spróbuje przeczytać trzeci, kto wie może spodoba mi się bardziej? :D
OdpowiedzUsuńhttp://biblioteka-wspomnien.blogspot.com
Mi został do przeczytania właśnie ten jeden ostatni tom:)
OdpowiedzUsuń