czwartek, 14 lutego 2019

Ogień i krew. Część 2: Kolejny tom tej samej książki




W Westeros zaczyna się Taniec Smoków, wojna o sukcesję, która ostatecznie w swoich skutkach doprowadziła do zagłady latających gadów. Aegon II zostaje koronowany zamiast prawowitej następczyni tronu, swojej siostry Rhaenyry. Choć on ma we władaniu stolicę kraju to ona ma w swoim zasięgu większość smoków należących do rodziny.

Tytuł: Ogień i Krew. Część 2
Tytuł serii: Historia Targaryenów
Numer tomu: 1.2
Autor: Gerorge R. R. Martin
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Liczba stron: 518
Gatunek: fantasy
Wydanie: Zysk i S-ka, Poznań 2019
Naprawdę trudno jest oceniać część drugą „Ognia i krwi”. Głównie przez wybór polskiego wydawcy: oryginalnie to jedna książka, sprzedawana jako całość. W związku z tym w moim odczuciu jako taka powinna być traktowana, szczególnie, że ani pierwsza, ani druga nie odbiega od siebie pod względem jakości, czy sposobu pisania.
W związku z powyższym cały czas mamy do czynienia z kroniką. Tekstem dość suchym, ale prostym w przyswojeniu, czasem wprawdzie skrótowym, ale jasnym i klarownym. To naprawdę nie jest trudna książka, chociaż w związku ze swoją formą może zmęczyć czytelnika. Szczególnie, jeśli nie czytamy obydwu tomów pod rząd i zapomnieliśmy już odrobinę z tego, co było w części pierwszej, a nie mamy jej akurat pod ręką, by móc ją swobodnie przekartkować. Właściwie to kolejny mój argument za tym, aby ta książka została jedną, tak jak powinna być od początku… W przypadku „Ognia i krwi” po prostu zbyt łatwo da się zapomnieć, co działo się wcześniej.
Jeśli miałabym wskazać różnice fabularne pomiędzy tymi dwiema częściami wskazałabym fakt, że w części pierwszej dostajemy wiele historii różnych władców. Część druga to tak naprawdę tylko Taniec Smoków oraz początek panowania Aegona III, w związku z tym mimo nazwy jednego z rozdziałów tak naprawdę nie dostajemy w dotychczas napisanej historii rodu zagłady smoków. Naprawdę, bez obaw: w „Ogniu i krwi” te zwierzęta występują od początku do końca. Jednocześnie przez tak mały okres, który obejmuje część druga mam wrażenie, że jednak ta pierwsza połowa książki Martina miała więcej ciekawszych, pobocznych historii do opowiedzenia.
Czy powyższe można uznać za spoiler? Podejrzewam, że niektórzy z Was tak to odczują, ale osobiście mam poczucie, tak jak i przy poprzedniej części, że to książka, po którą będą sięgać osoby zaznajomione już z główną sagą, a te najważniejsze elementy dotyczące historii smoczego rodu są przecież raczej znane.
Wracając do samej pozycji… naprawdę nie wiem, co mogłabym tu dodać. To jest po prostu druga część TEJ SAMEJ książki. Mówię o niej „część” czy „tom” drugi, ale nie zapominajmy, że Gerorge R. R. Martin nie podzielił jej sam. Jeśli spodobała się Wam część pierwsza to po prostu musicie mieć drugą, bo inaczej ta historia nie będzie kompletna. I jeśli miałabym komuś ten tytuł kupować na prezent (a to bardzo „prezentowe” wydania) na pewno od razu brałabym dwie książki, bo chyba głupio byłoby mi dawać obdarowywanemu połowę docelowej historii…

* * *

Na koniec brązowego smoka zmusiła do posłuszeństwa, dzięki sprytowi i cierpliwości, „drobna, smagła dziewczyna” w wieku szesnastu lat. Co rano przynosiła mu świeżo zarżniętą owcę, aż Owcokrad nauczył się ją akceptować i spodziewać jej wizyt. Munkun podaje, że ta niezwykła kandydatka na smoczego jeźdźca miała na imię Nettles. Grzyb twierdzi, że nazywała się Netty i była zrodzonym z nieprawego łoża dzieckiem portowej kurwy i nieznanego ojca. Bez względu na imię, miała czarne włosy, brązowe oczy, smagłą cerę i niewyparzony język, była chuda, brudna, nieustraszona… i jako pierwsza, a zarazem ostatnia została jeźdźcem smoka zwanego Owcokraem.
Fragment „Ognia i krwi. Części 2” Gerorge’a R. R. Martina



Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Zysk i Sk-a!


13 komentarzy:

  1. Nie czytałam tych książek, bo wystarczy mi serial. Lubię oglądać fantastykę, ale już nie koniecznie czytać :]

    OdpowiedzUsuń
  2. To wydawnictwo niestety ma tendencje do dzielenia tego, czego nie powinno dzielić. Pamiętam jak narobiło jakiś czas temu zamieszania z Kołem Czasu Jordana. Wówczas podzielili każdy tom na dwie części, na dodatek, jeszcze wymyślając własne tytuły do każdej drugiej części z tego sztucznie podzielonego tomu. Na szczęście potem wyszło wznowienie, bez tych sztucznych podziałów. Oby kiedyś wydali tak "Ogień i krew"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co widziałam, argumentowali, że tego się nie dało wydać w jednym tomie, tylko zastanawiam się w jaki sposób, skoro oryginał w tym jednym tomie jest wydany... Z 700 stron zrobili z 1100. xD

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Myślałem, że tylko ja tak myślę. Słuszna uwaga. Rozdziały są na moje oko zbędne.

      Usuń
  4. Póki co to przede mną jeszcze "Gra o Tron". ;)
    Pozdrawiam. ;**

    P.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podział był naprawdę bez sensu... Znaczy nie, w sumie to miał sens dla wydawców bo więcej zarobili. Kto kupił pierwszą musiał kupić drugą. mogli tez dojść do wniosku, że zbyt gruba książka odstraszy czytelników... Smutny wniosek.
    Ja się właśnie zabieram za pierwszą część i od razu następną ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja właśnie kupiłam obie książki na prezent. Cały czas czekam na jakąś informację zwrotną, czy pozycja trafiona :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Kupiłem żonie na Święta, prezent okazał się strzałem w dziesiątkę

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.