W Westeros zaczyna się Taniec Smoków,
wojna o sukcesję, która ostatecznie w swoich skutkach doprowadziła do zagłady latających
gadów. Aegon II zostaje koronowany zamiast prawowitej następczyni tronu, swojej
siostry Rhaenyry. Choć on ma we władaniu stolicę kraju to ona ma w swoim
zasięgu większość smoków należących do rodziny.
Naprawdę
trudno jest oceniać część drugą „Ognia i krwi”. Głównie przez wybór polskiego
wydawcy: oryginalnie to jedna książka, sprzedawana jako całość. W związku z tym
w moim odczuciu jako taka powinna być traktowana, szczególnie, że ani pierwsza,
ani druga nie odbiega od siebie pod względem jakości, czy sposobu pisania.
W
związku z powyższym cały czas mamy do czynienia z kroniką. Tekstem dość suchym,
ale prostym w przyswojeniu, czasem wprawdzie skrótowym, ale jasnym i klarownym.
To naprawdę nie jest trudna książka, chociaż w związku ze swoją formą może
zmęczyć czytelnika. Szczególnie, jeśli nie czytamy obydwu tomów pod rząd i
zapomnieliśmy już odrobinę z tego, co było w części pierwszej, a nie mamy jej
akurat pod ręką, by móc ją swobodnie przekartkować. Właściwie to kolejny mój argument
za tym, aby ta książka została jedną, tak jak powinna być od początku… W
przypadku „Ognia i krwi” po prostu zbyt łatwo da się zapomnieć, co działo się
wcześniej.
Jeśli
miałabym wskazać różnice fabularne pomiędzy tymi dwiema częściami wskazałabym
fakt, że w części pierwszej dostajemy wiele historii różnych władców. Część druga
to tak naprawdę tylko Taniec Smoków oraz początek panowania Aegona III, w
związku z tym mimo nazwy jednego z rozdziałów tak naprawdę nie dostajemy w
dotychczas napisanej historii rodu zagłady smoków. Naprawdę, bez obaw: w „Ogniu
i krwi” te zwierzęta występują od początku do końca. Jednocześnie przez tak
mały okres, który obejmuje część druga mam wrażenie, że jednak ta pierwsza
połowa książki Martina miała więcej ciekawszych, pobocznych historii do opowiedzenia.
Czy
powyższe można uznać za spoiler? Podejrzewam, że niektórzy z Was tak to odczują,
ale osobiście mam poczucie, tak jak i przy poprzedniej części, że to książka,
po którą będą sięgać osoby zaznajomione już z główną sagą, a te najważniejsze
elementy dotyczące historii smoczego rodu są przecież raczej znane.
Wracając
do samej pozycji… naprawdę nie wiem, co mogłabym tu dodać. To jest po prostu
druga część TEJ SAMEJ książki. Mówię o niej „część” czy „tom” drugi, ale nie
zapominajmy, że Gerorge R. R. Martin nie podzielił jej sam. Jeśli spodobała się
Wam część pierwsza to po prostu musicie mieć drugą, bo inaczej ta historia nie
będzie kompletna. I jeśli miałabym komuś ten tytuł kupować na prezent (a to
bardzo „prezentowe” wydania) na pewno od razu brałabym dwie książki, bo chyba
głupio byłoby mi dawać obdarowywanemu połowę docelowej historii…
*
* *
Na
koniec brązowego smoka zmusiła do posłuszeństwa, dzięki sprytowi i cierpliwości,
„drobna, smagła dziewczyna” w wieku szesnastu lat. Co rano przynosiła mu świeżo
zarżniętą owcę, aż Owcokrad nauczył się ją akceptować i spodziewać jej wizyt.
Munkun podaje, że ta niezwykła kandydatka na smoczego jeźdźca miała na imię
Nettles. Grzyb twierdzi, że nazywała się Netty i była zrodzonym z nieprawego
łoża dzieckiem portowej kurwy i nieznanego ojca. Bez względu na imię, miała
czarne włosy, brązowe oczy, smagłą cerę i niewyparzony język, była chuda,
brudna, nieustraszona… i jako pierwsza, a zarazem ostatnia została jeźdźcem
smoka zwanego Owcokraem.
Fragment
„Ognia i krwi. Części 2” Gerorge’a R. R. Martina
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Zysk i Sk-a!
Nie czytałam tych książek, bo wystarczy mi serial. Lubię oglądać fantastykę, ale już nie koniecznie czytać :]
OdpowiedzUsuńja też wolę serial :)
UsuńTo wydawnictwo niestety ma tendencje do dzielenia tego, czego nie powinno dzielić. Pamiętam jak narobiło jakiś czas temu zamieszania z Kołem Czasu Jordana. Wówczas podzielili każdy tom na dwie części, na dodatek, jeszcze wymyślając własne tytuły do każdej drugiej części z tego sztucznie podzielonego tomu. Na szczęście potem wyszło wznowienie, bez tych sztucznych podziałów. Oby kiedyś wydali tak "Ogień i krew"
OdpowiedzUsuńZ tego, co widziałam, argumentowali, że tego się nie dało wydać w jednym tomie, tylko zastanawiam się w jaki sposób, skoro oryginał w tym jednym tomie jest wydany... Z 700 stron zrobili z 1100. xD
UsuńZysk wszystko potrafi :)
UsuńBez sensu są te dzielenia....
OdpowiedzUsuńMyślałem, że tylko ja tak myślę. Słuszna uwaga. Rozdziały są na moje oko zbędne.
UsuńPóki co to przede mną jeszcze "Gra o Tron". ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
P.
Podział był naprawdę bez sensu... Znaczy nie, w sumie to miał sens dla wydawców bo więcej zarobili. Kto kupił pierwszą musiał kupić drugą. mogli tez dojść do wniosku, że zbyt gruba książka odstraszy czytelników... Smutny wniosek.
OdpowiedzUsuńJa się właśnie zabieram za pierwszą część i od razu następną ;p
Ja właśnie kupiłam obie książki na prezent. Cały czas czekam na jakąś informację zwrotną, czy pozycja trafiona :D
OdpowiedzUsuńMożna kupić w Empiku?
OdpowiedzUsuńNa pewno ;)
UsuńKupiłem żonie na Święta, prezent okazał się strzałem w dziesiątkę
OdpowiedzUsuń