Trzydzieści
lat temu w niewielkiej chatce w lesie Ash (Bruce Campbell) razem z przyjaciółmi
przez przypadek uwolnili Zło. Wtedy udało mu się je poskromić, teraz jednak
znów powraca i mężczyzna znów musi stawić mu czoło.
„Ash
kontra martwe zło” to kontynuacja trzech klasyków: „Martwego zła”, „Martwego
zła 2” oraz „Armii ciemności”. Z tych wszystkich filmów oglądałam jedynie ten
ostatni, który szczerze mówiąc niezbyt przypadł mi do gustu. Humor tam
przedstawiony nie do końca mi odpowiadał, a efekty specjalne po prostu po
latach kują w oczy. Nie byłam więc zbyt pozytywnie nastawiona do kontynuacji,
ale cóż, stało się: obejrzałam serial. I mimo moich obaw, nie było tak źle, jak
myślałam, że będzie.
Jeśli
oglądaliście którykolwiek z wymienionych przeze mnie filmów i lubicie go nie ma
chyba możliwości, by ten serial Wam się nie spodobał: to pełnoprawna kontynuacja,
która humorem, czy samym światem przedstawionym nie odbiega od nich. Miałam
wrażenie, że twórcy po prostu uwielbiają i „czują” to co robią i w takim
przypadku po prostu nie możecie się na tym zawieść.
Ash kontra martwe zło, sezon 1 (Ash vs evil dead) serial komediowy, horror |
A
w każdym innym... cóż, może być różnie: „Ash kontra martwe zło” to nie jest serial dla
każdego. Łączy dwa gatunki: horror w bardzo klasycznym wydaniu i komedię. To połączenie ostatecznym rozrachunku daje nam tonę kiczowatych efektów, krzyków i masę farby
udającej krew, która po prostu MUSI spaść na twarz jakiejś postaci obok, gdy już się rozlewa. Nie
jest to więc serial dla osób o słabych nerwach, ale z drugiej strony cała
scenografia dotycząca Zła wygląda tak sztucznie, że chwilami trudno się nie
uśmiechnąć, widząc ją.
W
międzyczasie nasz główny bohater bezustannie raczy nas bardzo mądrymi tekstami,
a sceny, w których zakłada swoją piłę wręcz emanują epickością. Pozostała dwójka głównych bohaterów – Pablo (Ray Santiago) oraz Kell (Dana
DeLorenzo) bezustannie próbują naśladować swojego przyjaciela, przez część
czasu robiąc za jego uczniów i obserwując, jak wspaniałym wojownikiem jest.
Zdecydowanie,
to wątek komediowy jest tym, co sprawia, że ten serial działa, a ja równie
zdecydowanie tego rodzaju żartów po prostu nie czuje. Rozumiem je, ale nie
potrafię się z nich śmiać, przynajmniej: zazwyczaj nie. Niemniej, jeśli ktoś
kupuje ten kicz, tą tonę krwi i głupich tekstów na pewno w świecie Asha się
odnajdzie.
Poza
żartami ten serial to po prostu prosta, ale dobra przygoda: mamy trójkę
bohaterów, którzy wyruszają, by uratować świat, a my obserwujemy ich podróż, przygody i relacje między nimi. Każda z postaci jest bardzo charakterystyczna i ma w sobie coś, za co
można ją polubić. Ash to starszy człowiek z duszą nastolatka, Pablo jest uroczym
chłopcem, zaś Kelly to typowa „kick ass girl”. To połączenie charakterów dość
dobrze działa, a gdy dodamy do tego wartką akcję na tym serialu nie można się chyba
nudzić.
Sam
pomysł ze złem budzącym się do życia i walką ze światem oczywiście najbardziej
oryginalny nie jest, ale po pierwsze: to kontynuacja już starych filmów, po
drugie: to nie fabuła robi ten serial, a po trzecie: całość jest na tyle dobrze
poprowadzona, że tej wtórności jakoś szczególnie nie widać. No chyba, że za
wtórność ktoś uważa nawiązywanie do klasyki horroru :)
O
ile zwykle seriale trwają 45 minut, albo więcej, tak w tym przypadku odcinek
jest nieco krótszy i trwa niespełna pół godziny: moim zdaniem to bardzo fajny
czas dla takiego lekkiego przerywnika od pracy.
Bo jako taki sprawdza się naprawdę nieźle.
Powtórzę
chyba po raz kolejny: „Ash kontra martwe zło” to niezły serial, ale nie dla
każdego. Mogę go polecić fanom starych filmów, albo osobom, które lubią krwawy i kiczowaty za razem czarny humor. Inni niech lepiej zostawią go w spokoju :)
Nie mam pewności, czy jestem osobą, której to polecasz - z jednej strony opis mnie pociąga (zwłaszcza czarnym humorem), z drugiej odrzuca. Ale myślę, że dam szansę tej produkcji i sprawdzę sama :)
OdpowiedzUsuń