środa, 4 października 2017

Narrenturm: Reinmar znów się zakochał!

Już dawno czytanie jednej książki nie zajęło mi aż tyle czasu, co czytanie „Narrenturma”... Boże, myślałam, że nigdy nie uda mi się jej skończyć. Akurat trafiła na czas, w którym miałam dużo na głowie i nie miałam ochoty na książki, a że to nie jest bardzo lekka lektura, trochę mi zeszło.
Ale grunt, że pierwszy tom trylogii Sapkowskiego już za mną: więc pora na recenzje!

Tytuł: Narrenturm
Tytuł serii: Trylogia husycka
Numer tomu: 1
Autor: Andrzej Sapkowski
Liczba stron: 593
Gatunek: historyczne fantasy
Wydanie: SuperNowa, Warszawa 2002

W 1420 roku miał nastąpić koniec świata. Ale choć było wesoło, ten dalej ma się całkiem nieźle. Husyci rozrabiają, Kościół próbuje z nimi walczyć, a bezprawie czuje się na Śląsku jak w domu.
Reinmar z Bielawy, zielarz i medyk, sam doskonale się o tym przekona, gdy zostanie przyłapany wraz ze swoją kochanką, żoną jednego z rycerzy, w łóżku. Czy mu się to podoba, czy nie, będzie musiał zejść ze ścieżki prawa, uciekając przed rodziną swojej ukochanej.

Od lat chciałam sięgnąć po trylogię husycką Sapkowskiego i po lekturze pierwszej części cieszę się, że trochę zaczekałam. Choć „Narrenturm” to kawał dobrej powieści to nie należy ona do tych najłatwiejszych książek, a przy okazji nie jest bez wad.
Gdybym miała porównać tą powieść do sagi o wiedźminie powiedziałabym, że pod względem samego stylu i klimatu to po prostu poważniejsza historia, napisana nieco cięższym językiem. Opowieść o Geralcie miała w sobie ogrom barw oraz nawiązań do współczesności; w „Narrenturmie” nie ma tego w takiej ilości. Stylizacja językowa jest intensywniejsza, a sam klimat zdecydowanie bardziej historyczny, choć odrobiny baśni też w nim nie brakuje.
Niemniej, to nie jest historia poważna. W żadnym razie! Już pomijam cudowny żart Sapkowskiego: ironiczny, dosadny i inteligentny, czyli taki, jaki lubię najbardziej. Ta książka nie bez powodu nazywa się „Narrenturm”, czyli wieża błaznów. Nasz główny bohater, Reinmar, jest jak Romeo: wiecznie zakochany, ba! Wiecznie nieszczęśliwie zakochany i pędzący jak głupi do celu, jakim jest łożnica z ukochaną. Nie bacząc kompletnie na nic i ryzykując życie, robi wszystko, aby być z aktualną miłością swojego życia. Nie przeczę, to jest zabawne, czasem nawet bardzo; niestety, jednocześnie  to ten główny wątek sprawia, że pierwszy tom trylogii husyckiej może odrobinę nudzić.
W końcu ile można patrzeć, jak jakiś idiota ugania się za kiecką, prawda? Reinmar to bardzo sympatyczny człowiek, ale gdy po raz któryś okazuje się, że musi dalej podróżować, bo jego ukochanej nie ma w danym miejscu, a potem powtarza się to jeszcze kilkukrotnie można poczuć się nieco znużonym. Ja się poczułam. Odrobinkę.
Te ciekawsze rzeczy dzieją się w tle: przewijają nam się jacyś husyci, bandyci, inkwizytorzy, jakieś magiczne stworzenia... Coś się dzieje, coś się szykuje: tylko jeszcze nie wiadomo co.
Przez takie prowadzenie fabuły z jednej strony poznajemy dobrze głównych bohaterów, z drugiej zaś jesteśmy stopniowo wprowadzani w świat i poważniejsze sprawy, dlatego podejrzewam, że kolejny tom będzie bardziej konkretny i będzie opowiadał ważniejszą historię. W „Narrenturmie” wyraźnie mieliśmy się połapać kto jest czym i jak działa średniowieczna Europa w oczach autora.
Mimo takiej budowy tekstu muszę przyznać, że nie od razu przywiązałam się do postaci. Reinmar długo wydawał mi się po prostu głupim idiotą, który mnie nie obchodzi, zaś jego kamraci, Samson i demeryt Szarlej wydawali mi się niemal identyczni. Z czasem jednak zapalałam do nich sympatią. Gdybym znów miała porównywać ich do postaci z „Wiedźmina” powiedziałabym, że Reinmar jest mniej artystycznym i mniej rozwiązłym Jaskrem. Szarlej nieco przypomina Geralta, Samson zaś jest trochę jak Zoltan. Nie są jednak to takie same postacie, broń Boże! Po prostu mają nieco zbliżone funkcje i co będę ukrywać, działa to całkiem sprawnie.
Z jednej strony narzekałam, że chwilami „Narrenturm” mnie nudził, zaś z drugiej muszę przyznać, że tak skromna i pozornie prosta fabuła ma w sobie ogromną ilość uroku. Jest stosunkowo niewinna, zwłaszcza, że Reinmar naprawdę cały czas próbuje udawać szlachetnego rycerza, który pragnie tylko być ze swoją miłością. Co chwilę niemal prowadzi go to do zguby, z której jego przyjaciele, znajomki ze studiów i Bóg bezustannie muszą go ratować.
To dobra powieść. Napisana piękną polszczyzną, pozwalająca poznać nieco XV-wieczny Śląsk i mająca w sobie magię. Oby tylko w kolejnym historia nieco się rozbudowała, a Reinmar zmądrzał i zrozumiał, że narażanie życia z myślą o kobietach nigdy nie wychodzi mu na dobre.


* * *

Na ten widok zdenerwował się staruszek przeor. Poczerwieniał jak wiśnia, zaryczał jak lew i rzucił się w bitewną gęstwę, rażąc na prawo i lewo srogimi ciosami palisandrowego krucyfiksu
Pax - wrzeszczał, bijąc – Pax! Vabiscum! Miłuj bliźniego! Swego! Proximum tuum. Sicut te impsum. Skurwysyny!
Fragment „Narrenturm” Andrzeja Sapkowkiego


13 komentarzy:

  1. Od Sapkowskiego znam tylko "Wiedźmina", którego ogromnie chcę przeczytać :) o tej książce pierwsze słyszę :) zwrócę na nią uwagę. Lubię takie klimaty.
    Ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię Narrenturm :( Przeczytałam, sięgnęłam nawet po kontynuację, ale uznałam, że nie ma co się męczyć. Miałam wrażenie, że ten styl (który Tobie na szczęście przypadł do gustu), był tak potwornie wymuszony, że nie dawał mi żadnej przyjemności. Do tego dygresje, które psuły totalnie płynność akcji - takie coś trzeba potrafić robić, Sapkowski to nie Sienkiewicz czy Dumas, jak się okazało. Rozczarowałam się :( Dla mnie Sapkowski = "Wiedźmin" i nic więcej, niestety. Ale cieszę się, że spędziłaś pozytywnie czas przy lekturze i Ci się podobało. Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta trylogia rzeczywiście nie jest łatwa w czytaniu. Jeśli ktoś czyta z doskoku, kawałkami, ma jeszcze trudniej. Ale jeśli można przeczytać pokaźną część za jednym zamachem, to czytelnik przyzwyczaja się do stylu Sapkowskiego i dalej jest już tylko lepiej :-) Mnie się cała trylogia bardzo podobała!

    OdpowiedzUsuń
  4. Z Sapkowskim zawsze miałam pewien problem. Lubię jego książki, jednak wiecznie znajduję w nich jakieś "ale". Cóż, może warto w końcu sięgnąć po coś innego, niż "Wiedźmin"? :) Ta pozycja zapowiada się całkiem ciekawie i niebanalnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. O ile sagę wiedźmińska czytam regularnie, to już trylogię husycką pozostawiłam za sobą wiele lat temu. I nie żeby mi się nie podobała, po prostu jakoś nie było mi po drodze by wracać. Właściwie przyznaję, że niewiele już pamiętam, ale to znak, że czas sobie przypomnieć.
    Masz rację to, że to opowieść poważniejsza, cięższa, ale i całkowicie w stylu Sapkowskiego.

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko, ta seria chodzi za mną od tak dawna, zwłaszcza że moja przyjaciółka wciąż mi truje, żebym rzuciła Wiedźmina w cholerę i brała się za Narrenturm (yyy, tak, w serii skończyłam dopiero Krew elfów - "dozuję sobie", to dobra wymówka! :D).

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja się boję i raczej nie sięgnę po nic co nie ma związku z Geraltem, ale mój brat planował kiedyś :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie Sapkowski to wyłącznie Wiedźmin. Czytałam tylko Narrenturm, bo byłam tak znudzona i wymęczona kilkustronicowymi opisami rozbijającymi akcję, że odpuściłam sobie kontynuację. Według mnie Sapkowski poległ na przestylizowaniu książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja trzeci tom przeczytam, ale po drugim mam szczerze dosyc, dlatego na razie leży i sie kurzy <3

      Usuń
  9. Wiele osób polecało mi tę książkę, lubię tło historyczne, więc czemu nie?

    OdpowiedzUsuń
  10. Za tę książkę zabieram się równo 2,5 roku. Dostałam całą trylogię na święta Bożego Narodzenia, ponieważ po prostu ubóstwiam Geralta i oczywiście samego Sapkowskiego. Jeszcze w dodatku moja ciocia uważa, że Trylogia Husycka jest lepsza od Wiedźmina, a ja ufam jej zdaniu. Choć ufam też opinii mojego kolegi, który tak samo jak ja ma obsesję na punkcie Wiedźmina, a nie był w stanie przebrnąć przez nawet pierwszą część Narrenturm. Pewnego dnia sama sprawdzę, jak ja sobie poradzę z tą pozycją :)

    lustrzana nadzieja

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja ostatnio wpadłam na pomysł, żeby odświeżyć sobie Wiedźmina, troszkę się za nim stęskniłam:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedyś na pewno bym zaprzeczyła, ale odkąd zaczęłam czytać kryminały związane z historią tak nawet bym wzięła ją do ręki :D

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony