sobota, 23 lutego 2019

Muza Koszmarów: Opowieść o traumie podana w baśniowy sposób


Lazlo i Sarai są w końcu razem, choć nie do końca tak, jakby chcieli. Obydwoje stopniowo odkrywają swoje możliwości. Jednocześnie czeka przed nimi trudny wybór. Ktoś musi zginąć i będzie to albo Sarai, albo mieszkańcy Szlochu.


Tytuł: Muza Koszmarów
Tytuł serii: Strange The Dreamer
Numer tomu: 2
Autor: Laini Taylor
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Liczba stron: 512
Gatunek: fantasy
Wydanie: SQN, Kraków 2019
„Marzyciel” był chyba jednym z moich największych zaskoczeń 2018 roku: spodziewałam się powieści młodzieżowej, a dostałam książkę, którą właściwie trudno określić tym mianem. Miała wprawdzie drobne elementy, sugerujące target, ale pod względem stylu autorki zdecydowanie odbiegała od mojej wizji typowej, amerykańskiej powieści fantasy dla młodych czytelników. Na kontynuację, czyli „Muzę Koszmarów” naprawdę bardzo czekałam. Nie zawiodłam się na niej, choć w tym przypadku ta „młodzieżowość” jest jednak bardziej dostrzegalna.
A dostrzegalna jest – moim zdaniem – głównie przez pewien drobny dysonans, który autorka stworzyła w „Muzie Koszmarów”. Z jednej strony ponownie dostajemy absolutnie przepiękny styl Laini Taylor. Jej słowa układają się w przepiękne brzmienia, a porównania zaskakują. Ta odziana w czerwoną okładkę powieść zachwyca swoją wrażliwością, która jednocześnie nie jest w żadnym razie infantylna.
Z drugiej zaś strony w dialogi w „Muzie Koszmarów” brzmią naprawdę młodzieżowo. Brakuje im tej głębi i mocy, którą mają opisy. Czasami wydają się spłaszczać nieco historię, sprowadzać ją na ziemię i choć są raczej przyjemne to po prostu nie mają w sobie aż takiej magii. To jest zdecydowanie jedna z tych książek, w której czekałam na „ściany tekstu”, a nie wymiany zdań między bohaterami.
Mimo powyższego, „Muza Koszmarów” podobnie jak tom poprzedni jak na powieść młodzieżową ma naprawdę wysoki próg wejścia. Po części dlatego, że nie jest to typowe fantasy, a książka z elementami realizmu magicznego. Nie wszystko w świecie Taylor musi mieć pełny sens logiczny, nie wszystko musi być dokładne wyjaśnione, a wiele rzeczy trzeba brać „na wiarę”, co nie każdemu czytelnikowi, zwłaszcza młodemu i niedoświadczonemu, może się spodobać. Niemniej, to właśnie ta cecha sprawia, że czytanie „Muzy Koszmarów” przypomina bardzo baśniowy sen i nadaje jej tej niezwykłej, magicznej otoczki.
Gdybym miała powiedzieć, o czym jest „Muza Koszmarów” powiedziałabym, że to przede wszystkim powieść o osobach skrzywdzonych przez los i o tym, jak te radzą sobie z traumą. Taylor porusza tę tematykę z naprawdę olbrzymią wrażliwością i wyczuciem, czasami wymuszając na czytelniku zatrzymanie się i przemyśleniem pewnych faktów.
Przy tym wszystkim mam jednak wrażenie, że tom pierwszy był dla mnie bardziej magiczny. Nie czuje się wprawdzie zawiedziona tomem drugim, ale po prostu sam początek „Marzyciela”, stopniowe zagłębianie się w świat i sny Lazla miały w sobie pewną magię, której „Muza Koszmarów” po prostu nie była w stanie powtórzyć. Jednocześnie osobom, które nudziły się przez pierwszą połowę poprzedniej części, powinien spodobać się fakt, że w tym przypadku nie dostajemy tak długiego i powolnego wstępu.
„Muza Koszmarów” to po prostu dobra kontynuacja dobrej książki. Jest wprawdzie powieścią dedykowaną młodzieży, ale jednocześnie jest świetną historią w zupełnym oderwaniu od wiekowego targetu. Naprawdę, styl Taylor nie ma w sobie nic z prostoty i infantylności, która zwykle towarzyszy tego typu książkom, a sama historia jest tak magiczna i baśniowa, że wiek czytelnika pełni tu drugo- czy trzeciorzędne znaczenie. Dylogia Laini Taylor jest naprawdę oryginalną i ciekawą historią, po którą warto sięgnąć. Zwłaszcza, że nie jest to wielotomowa seria, której kolekcjonowanie i czytanie zajmie lata.

* * *

Istniało takie słowo z mitologii: „sathaz”. Oznaczało pragnienie posiadania czegoś, co nigdy nie mogło być twoje. Oznaczało bezmyślną, beznadziejną tęsknotę, marzenie ulicznika o byciu królem i pochodziło z opowieści o człowieku, który ukochał księżyc. Lazlo uwielbiał tę historię, lecz teraz ją znienawidził. Mówiła bowiem o pogodzeniu się z niemożliwym, a tego zrobić nie mógł. Gdy Sarai rozwiewała się w jego ramionach, był pewien jednego: musiał z tym walczyć.
Fragment „Muzy Koszmarów” Laini Taylor



Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN.
Chcesz kupić tę książkę? Sprawdź bookbox!

7 komentarzy:

  1. Wstyd się przyznać, ale nie znam twórczości autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ona. ;) Nie stworzyła jakiejś nadmiernej ilości dzieł, więc nie ma co się dziwić.

      Usuń
  2. Muszę ją w końcu przeczytać, ostatnio wszędzie o niej piszą

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam właśnie Marzyciela, więc pewnie następna będzie ta książka :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście bardzo chętnie przeczytam "Muzę Koszmarów" :D Cieszę się, że w końcu autorka porusza problem radzenia sobie z traumą, czego zabrakło mi w "Marzycielu" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie, żeby coś, ale co tam robi Mystique? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak całkiem na poważnie, to bardzo zachęciłaś mnie tym, że tam taki piękny język opisów ma być. Zazwyczaj tego dzisiaj brakuje.

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony