Dzisiejszy
post „wciskam” pomiędzy istniejące, bo uważam, że temat jest na tyle błahy, że
nie chcę z niego robić pełnego wpisu na trzy dni, a jednak... ten temat chodzi
za mną od dłuższego czasu :) Jak część z Was wie od października studiuje. Nie
mieszkam z rodzicami (a przynajmniej nie na co dzień) i mój styl życia uległ do
pewnego stopnia zmianie. Z tej racji chce się Wam podzielić kilkoma spostrzeżeniami/radami/punktami,
które w jakiś sposób mnie zaskoczyły, zdziwiły, albo po prostu myślałam, że
jest trochę inaczej, albo – że to tylko mit. Mam nadzieję, że taki luźniejszy
wpis się Wam spodoba, ale uprzedzam: sporo punktów będzie traktowało o jedzeniu
(bo w końcu mogę robić w kuchni co chcę, a nie patrzeć na co, co kto lubi w
domu :D).
1. Praca w grupie na studiach bardzo
ułatwia życie: jeśli mój rok byłby mniej zgrany,
prawdopodobnie szybko bym nie wyrobiła, serio! O ile w szkole na klasową
facebookową grupę prawie nie zaglądałam, tak teraz jest to moja rutyna.
Dzielenie się zapiskami z wykładów to standard, a łatwiej jest, gdy nie wszyscy
muszą czytać tekst, bo akurat w danym tygodniu ktoś inny ma więcej czasu i
zrobi sobie notatki, wrzucając na grupę (bo skoro ma i on, to nich inni mają).
To oszczędza masę czasu i bardzo pomaga w nauce.
2. Pracownicy uczelni zwykle lubią to,
co robią. Nawet, jeśli kogoś nie lubisz to zwykle widzisz, że
ta osoba w tym siedzi, to zna i to do jakiegoś stopnia lubi, co sprawia, że
przetrawienie przedmiotu jest łatwiejsze. Przynajmniej u mnie tak to wygląda.
Wiem od znajomych, że nie jest tak wszędzie, ale zdecydowanie bardziej
odpowiada mi energia „nauczycieli” z uczelni, niż tych ze szkoły.
3. Jesteś nikim. Zapamiętaj, a może
coś osiągniesz. Serio, wbicie sobie do głowy zasady, że
dla pana doktora, albo profesora jesteś idiotą, który nie wie nic zdecydowanie
ułatwia życie, zwłaszcza, gdy nikogo nie znasz. Nie ważne, jakie masz
doświadczenie, życie rodzinne, prace i inne takie. Nie wywyższaj się, bądź
grzeczny i potulny, z czasem dopasowując zachowanie do konkretnego wykładowcy,
rzecz jasna. Takie podejście bardzo pomaga.
4. Zawsze trafi się ten wredny, który
będzie chciał zajść ci za skórę. Z tym trzeba się
pogodzić, zacisnąć zęby i po prostu nie odpuszczać. Chyba na każdej uczelni
jest przynajmniej jeden wykładowca, który po prostu nie będzie miał ochoty ze
studentem współpracować i tyle. Nie przemówisz do rozsądku, nie dogadasz się,
masz grać jak Ci zagra i zaakceptować to, chyba, że chcesz wylecieć ze studiów.
„Bycie nikim”, wykonującym rozkazy od A do Z w takiej sytuacji szczególnie
pomaga.
5. Jeśli ze współlokatorami wszystko
gra, stancja to całkiem przyjemne miejsce. Zwłaszcza,
jeśli – tak jak mam ja – raz w tygodniu ktoś zatrudniony przez właściciela
sprząta części wspólne. Bo niby jesteś z dorosły i odpowiedzialny, ale
właściwie nie płacisz za mieszkanie i niczym poza gotowaniem i posprzątaniem
pokoju nie musisz się martwić. Zakładając oczywiście, że sytuacja finansowa
Twojej rodziny jest stabilna.
6. Gotowanie samemu wymaga
kreatywności, jeśli nie chcesz cały czas jeść tego samego. I
dlatego Bogu niech będą dzięki za blogi kulinarne, bo pomysły skądś czerpać
trzeba.
7. Skoro
już o gotowaniu mowa odkryłam, że
zdrowie jedzenie nie jest dla mnie, nie w standardowym znaczeniu: nigdy nie
lubiłam owsianki, a wypróbowane przeze mnie kasze przyprawiały mnie o mdłości.
Nie, nie, mam zamiaru się zmuszać do jedzenia tego. Najpierw ma być smacznie,
potem zdrowo.
9. W moim rodzinnym domu Nutella
pojawia się rzadko, bo po jednym dniu z całego słoika nie
zostanie nic: każdy boi się, że dla niego nie starczy i je jej ile wlezie.
Teraz odkryłam, że gdy mam ją dla siebie jest doskonałym ratunkiem w chwili, w
której nie mam nic „do chleba” na uczelnie (a ja latam zawsze z kanapkami z
przyzwyczajenia :D), a duży słoik wystarcza mi nawet do 2-3 miesięcy. Wow, no
nie?
10. Nie
wiem czemu, ale tu łatwiej mi zadbać o
rutynową pielęgnację, zwłaszcza twarzy: raz
tygodniu robię sobie małe spa co
i mi, i skórze bardzo odpowiada :)
11. Brakuje mi... toaletki i własnej
łazienki. To chyba dwie rzeczy za którymi najbardziej
tęsknie, zwłaszcza, że gdy akurat MUSZĘ do toalety ktoś jak na złość siedzi tam
dwie godziny i rozmawia przez telefon. Nie powiem, to mały szok, zwłaszcza, że
w domu rodzinnym toalet mamy aż trzy (WC na piętrze bez prysznica, duża toaleta
i toaleta rodziców) i nigdy aż trzy nie są zajęte.
12. Tęsknię też trochę za pieczeniem.
Dla dwóch osób, niestety, nie opłaca mi się piec, bo i tak tego nie zjemy, a
jednak ciasta kosztują parę groszy :
13. Kojarzycie
te historyjki o uzdolnionych dzieciach będących w specjalistycznej szkole z
internatem, które przynajmniej ja uwielbiałam jako dziecko? Tak? Ja się na
uczelni czuje właśnie jak w jednej z takich szkół, tyle, że w wydaniu bardziej
rzeczywistym :D Przedmioty w końcu są po coś, mają jakiś konkretny cel, a
wykładowca często ma dużo większy kontakt z „uczniem”, niż w normalnej szkole.
Robi się konkrety i jest... po prostu bardziej sensownie, mimo, że nie jest to
aż tak duży przeskok (przynajmniej u mnie) w ilości wiedzy i innych takich jak
tego można byłoby się spodziewać.
Cóż,
tak to mniej więcej wygląda u mnie :) A Wy? Jak wyglądają/wyglądały Wasze
studia, albo jak myślicie, że będą?
Jestem już na trzecim roku ;) Łatwo nie jest a to podobno najlepszy czas w naszym życiu. Teraz wiem, że matura to nic w porównaniu z sesją. Co do gotowania i pieczenia, z Twojego postu wynika, że jednak czasami coś tam się zadzieje w kuchni, ja z kolei żyję na kanapkach, dla urozmaicenia czasem jakaś pizza. Podziwiam tych którym się chce i mają czas gotować, zwłaszcza na studiach. Jeżeli chcesz poczytać o edukacji zapraszam do lektury mojego artykułu na temat reformy edukacji, i ciężkości plecaków, które dzieciaki dźwigają do szkoły.
OdpowiedzUsuńKonceptualnik : http://konceptualnik.blogspot.com/
Ja bym "psychicznie" nie wyrobiła, gdybym jadła codziennie to samo ;) Dla jednej osoby nie chciałoby mi się gotować, ale gotuję dla dwóch, więc mam motywacje. W sumie, nie mam dnia bez obiadu: jak nie gotuje, to przynajmniej jakaś gotowa lasange z Biedronki, albo choćby kebab czy pizza jest. Takie przyzwyczajenie z domu chyba :D
Usuńmoje studia to zdecydowanie najlepszy okres w moim żciu i nie zamieniłabym tego na nic innego...ale pewnie dlatego ze studiuje za granica :P zainspirowalo mnie to do założnia bloga, bo życie studenckie to na prawde bardzo duż fun-u!
OdpowiedzUsuńZapraszam, ciekawa jestem co myslisz o studiach w takiej formie?
https://brbadventures.wordpress.com/
Kasia
Ja wprawdzie studiuję w Niemczech i tu relacje z wykładowcami są nieco inne (jesteśmy ze sobą na "Ty"), ale serio, nikt niegdy nie próbował mi udowodnić, że nic nie wiem :) Profesorowie bardzo chętnie z nami dyskutują i chętnie chwalą, gdy ktoś wpadnie na rozwiązanie problemu, które nie przyszło im do głowy :) A własnej łazienki to i mi brakuje :D
OdpowiedzUsuńNiestety, u nas się jedna taka osoba zdarzyła XD Osobiście wolę jednak mówić per pan/pani do kogoś, kto jest "nade mną"... Uważam, że jasne pokazanie kto jest wyżej, a kto niżej w hierarchii bardziej pomaga, niż przeszkadza. U mnie większość też chętnie dyskutuje i nam pomaga, ale jednak wole zachować ten dystans :) Niemniej, jestem ogromnym introwertykiem, co też wynika z tego.
UsuńOkres studiów wspominam z nostalgią. Cóż to były za piękne czasy :D Wiele z Twoich punktów i u mnie występowało, ale po czasie kto by pamiętał o jakiś minusach? W pamięci są tylko te wspaniałe wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia ;)
No ja jestem jeszcze w gimnazjum, więc do studiowania jeszcze trochę czasu mi zostało, ale twoje punkty z pewością przydadzą się w przyszłości :D
OdpowiedzUsuńMnie czekają studnia już niedługo więc bardzo pomocny był dla mnie twój post :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com
Zawsze trafi się ten wredny, który będzie chciał zajść ci za skórę. - o moja babka od matmy :P
OdpowiedzUsuńJa od maja najpewniej zamieszkam z moim chłopakiem i i tak będę piec sobie ciasta etc (a on niezbyt je słodkie, więc w sumie będę piekła głownie dla siebie). Metoda jest prosta - połowa mniej składników, mniejsza brytfanka i do przodu :D Ew. możesz się podzielić na uczelni :D
W sumie twoje spostrzeżenia, jeśli chodzi o gotowanie czy coś - tego się właśnie spodziewam, więc nie będzie to dla mnie zaskoczenie. Już teraz robimy sobie z Misiem obiad 3x w tyg najczęściej i weź wymyśl aż trzy obiady! A co dopiero weź wymyśl dzień w dzień...
Słoik nutelli na 2-3 miesiące? :O Jak ja sama obaliłabym w 2-3 dni :D
Niby można zrobić mniejszą wersje, ale wiem, że dla małej ilości ludzi nie będzie chciało mi się bawić, a to lubię najbardziej. Łatwiej mi kupić coś po prostu. A na uczelnie nie chce mi się nosić XD
UsuńWystarcza mi na tyle od kiedy zjadłam cały w dwa dni i cierpiałam na ból brzucha...
W tym roku matura, a studia - mam nadzieję, że od października (nie chcę gap year). Planuję studiować w innym mieście, jakieś 300 km od rodzinnego. :D Zapewne (zakładając, że się dostanę) czeka mnie życie w akademiku. Jestem ciekawa jak to będzie wyglądać. :D
OdpowiedzUsuńJa studia jeszcze mam przed sobą :)
OdpowiedzUsuńI mi się marzy piękna toaletka :)
OdpowiedzUsuńJa takową już mam :) Ale w domu rodzinnym :c
UsuńJa dopiero za niedługo poznam ten smak;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zapraszam
Fajnie, lekko napisane.
OdpowiedzUsuńZ 3 punktem się akurat nie zgodzę- w moim przypadku on zupełnie nie funkcjonuje, za to 13.. masz w 100% rację. W LO męczyłam się z wiedzą.. którą nam wmuszali, a tak naprawdę nie miała ona żadnego sensownego odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Na studiach jest ona bardziej realna i użyteczna. Nie raz zdarza mi się przenosić coś z uczelni do pracy i odwrotnie.
Pozdrawiam ;)
W przypadku punktu 3 chodzi mi po prostu o pozbycie się pewnych złudzeń. Dla niektórych (choć u mnie to też są naprawdę pojedyncze przypadki, spokojnie, fajni ludzie prowadzą mi zajęcia generalnie) student jest idiotą, który nic nie potrafi - i jeśli przychodzi się ze świadomością, że tak jest, łatwiej jest coś zdziałać. A jeśli okaże się, że wykładowca jest jednak fajny to przecież wiadomo, że nikt samego siebie poniżać nie będzie, prawda? :D Ach, no i mam wrażenie, że często osoby, które miały osiągi w szkole średniej, albo mają rodzinę, czy coś mają wrażenie, że powinni być lepiej traktowani: co sprawia, że oczywiście są traktowani gorzej XD Przynajmniej w ich oczach, bo w oczach osób wokół często po prostu próbują się wywyższać.
UsuńJa już jakiś czas temu skończyłam studia i miałam ten komfort, że podczas ich trwania mieszkałam z rodzicami. Jadłam to, co mamuśka ugotowała i było git. Gorzej, jak przychodziła sesja. Wszyscy mi się kręcili po domu, zaglądali do pokoju. Pamiętam, że nie raz musiałam zarywać noce i uczyć się do kolokwium. Wtedy zdecydowanie przydałaby mi się stancja i jeden pokój tylko dla mnie, gdzie nikt by mi nie przeszkadzał i nie pytał, kiedy w końcu pójdę spać :-) Co do samego jedzenia... nie znalazłam takiego przepisu na tortillę, który by w pełni zaspokoił moje kubki smakowe, ale wciąż poszukuję :-) A jeśli chodzi o "zdrowe" odżywianie, to zgadzam się z Tobą w zupełności - najpierw smacznie, później zdrowo. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń