niedziela, 11 lipca 2021

Diabeł w maszynie: Doyle w fantastycznym wydaniu?


Domenic Jordan jeszcze nie do końca pogodził się ze stratą bliskiej sobie osoby, a już stoją przed nim kolejne zagadki, które musi rozwiązać. Zarówno te magiczne, jak i zwyczajne, ludzkie. W końcu czasem najgorsze demony tkwią w człowieku, nie w potworach z innych wymiarów.

 

„Diabeł w maszynie” jest trzecim i przynajmniej na razie ostatnim tomem z cyklu Anny Kańtoch o Domenicu Jordanie. I choć początek opowieści o tym bohaterze nie był szczególnie porywający, to dwa kolejne tomy są kawałkiem naprawdę bardzo dobrej fantastyki z mocnymi, kryminalnymi akcentami.

Diabeł w maszynie
Anna Kańtoch
wyd. Powergraph, 2019
Domenic Jordan, t. 3

O ile w tomie drugim autorka skupiała się mocno na samym Domenicu i jego charakterystycznych cechach to w ostatniej części skupia się już na zagadce. I w tej części fakt, że mamy do czynienia z opowiadaniami coraz bardziej się zaciera. Choć każdy „rozdział” to odrębna sprawa, pewne elementy się przenikają i łączą. Aby znaleźć pełną odpowiedź na pytania nawet z poprzednich tomów, trzeba po prostu przeczytać całość. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że właściwe „Diabeł w maszynie” najzwyczajniej w świecie jest powieścią, jednak taką, która udaje krótszą formę.

Kańtoch bawi się typowymi dla kryminałów motywami, jednak w dalszym ciągu jest tu jednak raczej jak Doyle, a nie Christie. To bohater oraz sposób narracji w dużej mierze „sprzedaje” te opowieści, choć nie będę ukrywać – do samej fabuły historii też raczej wielkich zarzutów nie mam. Opowiadania mają dobre puenty, są fajnymi miniaturami w ramach większej całości, a przy okazji nie sprawiają wrażenia jedynie czystej rozrywki. Mają w sobie typową dla Kańtoch klasę.

Ta autorka ma w swoim stylu coś pociągającego. Jej tekstu czyta się doskonale. Wciągają i chcą być czytane (naprawdę, kończąc książkę miałam zamiar przeczytać 5 stron… a przeczytałam wszystkie pozostałe 100). Ale jednocześnie nie brakuje u niej ani dobrego spojrzenia we wnętrze bohatera, analizy otaczającego Jordana społeczeństwa, bystrych spostrzeżeń, ładnych metafor. Przez to opisywany świat z jednej strony jest całkiem wiarygodny, a postacie pełnokrwiste. Z drugiej zaś opowieści mają w sobie pewną baśniowość, nawet jeśli nie ma w nich zbyt wiele magii.

Jedyny większy problem, jaki zaczęłam zauważać, tyczy się kreacji świata przedstawionego. Mimo wszystko te realia są trochę… niejasne. Rzecz dzieje się w Europie, ale przy tym – zdaje mi się – w jakimś fikcyjnym państwie. Niby tu jest magia – ale nie jest właściwie do końca sprecyzowana. To znaczy, rozumiem, że taki był pomysł i że magiczne moce są tu raczej stworzone w bardzo „miękki” sposób, ale brak odpowiedniego zdefiniowania ich może nieco przeszkadzać, gdy to one są głównym rozwiązaniem przedstawionej w tekście zagadki.

Aby już więcej nie narzekać, muszę dodać, że ten ostatni tom naprawdę dobrze spina całość. Choć z radością przygarnęłabym więcej opowieści o Domenicu to jednocześnie te trzy książki stanowią spójną, zamkniętą całość. Więcej tu po prostu nie potrzeba, a jeśli chciałabym czegoś od Kańtoch związanego z jej detektywem to chyba wolałabym, by przepisała tom pierwszy tak, by dorównywał jakościom kolejnym. Ale z drugiej strony, to debiut. Niech będzie, jaki jest; przynajmniej dobrze świadczy o autorce, bo dzięki niemu widać, jak bardzo się rozwinęła w trakcie swojej pisarskiej kariery.

Rzecz jasna „Diabeł w maszynie” to nie są „Przedksiężycowi”. To znacznie łatwiejsza opowieść, zarówno jeśli chodzi o sam koncept, czy kreacje świata. Ale o ile klasyczny kryminał potrafi mnie nużyć, o tyle wmieszanie go do fantastyki, wraz ze świetnym bohaterem, to jest coś, czego chce. Zwłaszcza gdy robione jest tak, jak w tym przypadku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony