poniedziałek, 31 sierpnia 2020

Prince Polonia: Powieść polsko-indyjska w reportażowym stylu

 

Druga połowa lat 80. XX wieku. Przemyt polsko-indyjski kwitnie. Janek i Radek, koledzy z czasów szkolnych, próbują swoich sił w nielegalnym handlu, chcąc wyrwać się z zubożałego kraju. Ich śladami podąża jednak przeszłość. Ich dawna szkolna miłość, Magda, podobno również przebywa właśnie w Azji.

 

Indie są fascynującym krajem, o którym jednak wiem najwyżej „coś”: „coś” bez konkretów, głównie oparte na pewnych stereotypach. Lubię to, jak barwną tworzą kulturę i kojarzą mi się z czymś ciekawym, choć gorącym i tłocznym, a przez to trochę niebezpiecznym. Szczerze przyznam, że sięgając po „Prince polonię” Cegielskiego nie miałam pojęcia, że to w te rejony przeniesie mnie fabuła powieści, jako że sięgnęłam po tę powieść głównie przez wzgląd na autora, a nie opis z tyłu okładki. Tych czytania raczej unikam i zwykle robię to jedynie pobieżnie.

W każdym razie ten indyjski pierwiastek w tej powieści jest niezwykle mocno zarysowany. Autor wyraźnie wie o czym pisze (Cegielski podróżował do Indii wielokrotnie) i przedstawia nam świat przemytników bardzo dokładnie. Z detalami opisuje pojedyncze akcje, hotele w Azji, zachowania ludzi na ulicach wielkich miast. Robi to wszystko z perspektywy Polaków, dzięki czemu całość pod tym względem wypada bardzo realistycznie i wiarygodnie. Ba, wręcz reportażowo!

I właściwie ten fakt jest jedną z kilku bardzo znaczących wad tej powieści. A może właściwie jest po prostu przyczyną jej wad wszelakich? Mam wrażenie, że to całkiem możliwe. Zacznijmy od tego, że autor prezentuje nam trzy narracje. Trzecioosobową (neutralną) oraz narracje bardziej pamiętnikowe, w których Janek i Radek opowiadają komuś o swoich przygodach w sposób bardzo osobisty. To zabieg, który zwykle mnie nie irytuje, ale w tym przypadku byłam nim zmęczona. Bo autor nie zaznacza wyraźnie zmian narracji, a nasi bohaterowie odzywają się w bardzo podobny do siebie sposób. W ogóle, są podobnymi postaciami, mimo że Cegielski próbuje nam wmówić, że jednak nie. I czasem trudno się połapać. Zwłaszcza na początku powieści.



Kolejnym problemem, który wynika z reportażowości jest brak fabuły jako takiej. Jako czytelnicy skaczemy regularnie pomiędzy etapem szkolnym i przemytniczym w życiu naszych bohaterów. I to jest w porządku, tyle tylko, że to jedna z tych powieści, która przy tym absolutnie nie ma fabuły. To książka, która ma nieco ponad 400 stron. Przez większość z nich właściwie obserwujemy okruchy z życia postaci i tylko czasem narracja ujawnia nam, że COŚ się będzie działo później. I dzieje się – na ostatnich pięćdziesięciu stronach. Tyle, że osobiście nie wyczułam tam ani szczególnego napięcia, ani poczucia, że te wydarzenia są dla mnie jakkolwiek istotne.

Może dlatego, że zdążyłam się już domyślić, co tam się będzie działo? Bo naprawdę nie trudno przewidzieć, jak może skończyć się nielegalny handel. A „finał” wątku z Magdą też robi się jasny dużo wcześniej. Z resztą, choć ta dziewczyna jest chyba jedną z najmilszych postaci to trochę nie widzę sensu w istnieniu młodocianego wątku skupiającego się mocniej na niej.

Max Cegielski ma warsztat i wiedzę. Nie mam zamiaru mu tego odebrać. „Prince polonia” nauczyło mnie sporo o samym przemycie polsko-indyjskim i choćby z tego powodu cieszę się z możliwości poznania tej lektury. Nie zmienia to faktu, że dla mnie ta powieść jest co najwyżej średniej klasy historią. Zdaje sobie sprawę, że tak reportażowe podejście może się niektórym podobać i że ta książka spodoba się nie jednemu czytelnikowi, ale ja czułam się nią trochę poirytowana.  Bo ani nie interesowała mnie historia sama w sobie, ani nie polubiłam bohaterów, a całokształt wydaje mi się dojść pretensjonalny.

Cóż, na szczęście w nieszczęściu przynajmniej słowa wchodziły mi dość gładko, chociaż jednocześnie odnoszę wrażenie, że mimo przeciętnej objętości powieść Cegielskiego jest dość mocno przegadana. Tu naprawdę wiele można byłoby wyciąć…  a może po prostu lepiej byłoby zrobić z „Prince Polonii” krótkie opowiadanie. Bądź po prostu znaleźć dawnych polskich przemytników i zrobić reportaż na ten temat.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl!

Czytam i recenzuję na CzytamPierwszy.pl

6 komentarzy:

  1. Czyli to jest powieść? Bo czytałem wywiad z autorem i chyba fragment książki, na stronie Wyborczej, i byłem pewien, że to właśnie reportaż :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak,chyba że jakimś cudem mi umknęła informacja, że to reportaż. Według LC to literatura piękna. Jak się wpisze "Marginesy Prince Polonia" w Google to też wyskakuje informacja: "Prince Polonia, to powieść, która igra z kulturą niską i wysoką, gdzie moralne rozterki bohaterów są równie ważne jak obrazy marzeń...". No i nigdzie wewnątrz nie znalazłam informacji, że zawarta historia jest prawdziwa, a sama fabuła sugeruje, że jednak nie. Brakuje konkretnych nazwisk, a niektórych elementów po prostu chyba nie byłoby w reportażu bez podania konkretnych danych. SPOILER: nie wydaje mi się, aby w reportażu przeszło pisanie o morderstwie, bez informacji, że dana osoba została zgłoszona do prokuratury. Wiec no... dla mnie to powieść, która reportaż próbuje udawać.

      Usuń
  2. Nie znam twórczości Cegielskiego jeszcze, ale podobno ogólnie ma on tendencję do przegadywania... Szkoda. Moja wiedza o Indiach dorównuje Twojej i też bym coś chętnie poczytała na ich temat, ale poznawanie ich przez pryzmat przemytniczego półświatka jakoś nie całkiem mnie przekonuje. Chociaż myślę intensywnie nad tą lekturą. Opinie spotykam o niej bardzo różne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja mogę oceniać tylko tę powieść, bo innych po prostu nie znam. No ja bym jednak uznała, że jeśli się wahasz to może lepiej coś innego znaleźć. Książek w końcu nie brakuje. ;)

      Usuń
  3. Kusi mnie, żeby poczytać coś więcej o Indiach, zwłaszcza, że mam sporo tytułów. Z ostatnich przeczytanych polecam gorąco "Wśród mangowych drzew".

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony