sobota, 3 października 2020

Zmiana: ...na gorsze? Bezbarwna kontynuacja "Silosu"



Troy budzi się z hibernacji na trwającą pół roku zmianę. Jako jeden z przełożonych w pierwszym Silosie musi kontrolować, co dzieje się we wszystkich pozostałych. Okazuje się, że jego zmiana wcale nie będzie prosta. Niespełna sto lat wcześniej młody kongresmen, Donald, dostaje wyjątkowo ważne i owiane tajemnicą zadanie. Ma zaprojektować budynki, kluczowe dla istnienia ludzkości. Dlaczego? Jeszcze nie ma o tym pojęcia.

 

Czasem pojawiają się w moich rękach książki, które mimo swojej przeciętności zaskakują mnie pozytywnie. Bo „Silos” Hugh Howey’a trafił do mnie przypadkiem. Kupiłam go na bardzo dużej promocji, za kilka groszy, wraz z trzecim tomem z cyklu. Nie spodziewałam się po tej książce niczego dobrego, a jednak okazało się, że dało się ją czytać. Liczyłam więc trochę, że „Zmiana”, która w przeciwieństwie do tomu pierwszego debiutem już nie jest, pokaże mi coś więcej, coś lepszego. Jak się jednak okazało, nadzieje nie miały pokrycia z rzeczywistością.

Bo spotkanie z tą książką było… no było. Po prostu było, minęło i raczej do niej nie wrócę. Już dawno nie sięgnęłam po lekturę względem której miałabym aż tak obojętne odczucia. Ani nie bawiłam się dobrze w trakcie czytania, ani też nie irytowałam nadmiernie. Strony mijały szybko i jedynie czasem gdzieś tam wkradała mi się nuda i chęć pominięcia kolejnych stron. Analiza tekstu to jednak trochę inna bajka – bo mimo wszystko, wytknąć tej pozycji mogę sporo.

Howey miał dobry pomysł wyjściowy. Poszedł nieco w stronę fantastyki socjologicznej/dystopii próbując poprzez swój post-apokaliptyczny świat pokazać ludzi żyjących w zamkniętym środowisku. W pierwszym tomie zrobił to jednak zbyt płytko i zbyt sztampowo, aby wywołało to we mnie większe emocje. Podobnie jest w „Zmianie”. W kontynuacji autor próbuje eksplorować to, w jaki sposób doszło do zamknięcia ludzi w silosach i zadaje pytania co do moralności tych czynów. Robi to jednak w sposób niezbyt wprawiony i naprawdę nudny. W tej części skaczemy od samego planu ludzkości przed apokalipsą, przez upadanie silosów, aż do rozwiązania zagadki dotyczącej tego, co i jak się stało. Howey wykłada nam więc wszystko od A do Z, nie zostawiając żadnych domysłów, przez co jego świat staje się wręcz absurdalny. Jeśli w tego typu literaturze przestaje istnieć choć odrobinka tajemnicy to jeśli nie jest perfekcyjnie skonstruowany to zaczyna się sypać niczym domek z kart – i mam wrażenie, że to dzieje się w tym przypadku.

Dodatkowo skakanie pomiędzy stuleciami z Troy’em (którego tajemnica prędko staje się oczywistością: ja domyśliłam się rozwiązania praktycznie od razu) było po prostu… głupie. Irracjonalne. Jedna osoba, budząca się do życia co sto lat i nie mającą problemu w przywyknięciu do aktualnie trwającej sytuacji nie pomaga w realistycznym budowaniu świata przedstawionego.

Należy tu nadmienić, że tom pierwszy oraz drugi łączy właściwie tylko samo uniwersum. Owszem, jakieś wydarzenia się pokrywają, ale generalnie nasi bohaterzy to nowe postacie. Nie jest to więc bezpośrednia kontynuacja.

„Zmiana” ma też spory problem ze stylem autora. Bo chociaż Howey pisze w sposób bardzo lekki i przystępny to mam wrażenie, że jest za bardzo przegadany. Połowę treści można było naprawdę wyciąć, a powieść co najwyżej zyskałaby na tempie. Niestety, przez to trudno mi nie odnieść wrażenia, że autor ma w sobie duszę grafomana, który pisze, pisze i nie potrafi przestać, a usunięcie fragmentów dzieła jest dla niego zniszczeniem jego najbardziej ukochanego dziedzictwa. A tej powieści naprawdę mocno przydałoby się ostre cięcie.

Jako, że trzeci tom na półce już po prostu mam to na pewno zakończę lekturę tej trylogii w całości i nie będę poprzestawać na tomie drugim.  Gdybym jednak nie jej nie miała to na pewno nie kupowałabym jej specjalnie. Nie trudno mi się domyśleć, jakie będzie zakończenie, a sama powieść jest dla mnie po prostu bardzo bezbarwna i przy tym niezbyt wprawna warsztatowo. Niemniej, to da się czytać. Nie boli nadmiernie, wchodzi lekko i stosunkowo bezboleśnie. Jeśli wiec ktoś szuka po prostu jakiejś post-apokalipsy, bo pochłania takie lektury w ilości każdej to jak najbardziej można dać tej serii szansę. Może akurat Was ten świat i takie podejście do pisania zauroczy.  Wszak gusta są różne, a ten tytuł nie bez powodu sprzedał się w dużych ilościach na amerykańskim rynku.




7 komentarzy:

  1. Szkoda, że ta książka taka bezbarwna i przegadana. Czasami autorzy powinni sobie odpuścić kontynuacje i poprzestać na jednym tomie. Ale teraz cykle w modzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona od początku nie była zaplanowana na tylko jeden tom. ;) Ale i przy pierwszej części to nie była wybitna lektura.

      Usuń
  2. Mam tę trylogię, ale jeszcze nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka zbytnio mnie nie zaciekawiła, więc sobie ją odpuszczę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Meh, nie bardzo, nie spodziewałam się niczego szczególnego po niej.

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony