poniedziałek, 15 lutego 2021

Czas fantastyki: Polska fantastyka w latach 80. XX w.

 

Nim Maciej Parowski wydał „Małpy PanaBoga. Słowa”, które czytałam już jakiś czas temu, stworzył „Czas fantastyki”. Książka wydana po raz pierwszy w 1990 roku to w większości zbiór artykułów, które wcześniej autor publikował w miesięczniku „Fantastyka”. Zawiera recenzje książek czy na przykład przedrukowaną kolumnę „Parada wydawców”, w której prowadził wywiady z przedstawicielami wydawnictw właśnie.

W „Czasie fantastyki” znajdziemy również rozmowy z samymi autorami, artykułu na temat gatunku Parowskiego oraz transkrypcje z grupowych spotkań, na których ważne dla ówczesnej polskiej fantastyki osoby wypowiadały się na temat kierunku, w którym zmierza gatunek, jakie tematy porusza lub powinien poruszać itd. Oczywiście pismo odnosi się głównie do lat 80. Choć wspominane są lata wcześniejsze to właśnie wtedy swoją działalność w fandomie na dobre rozkręcił Parowski i to też wtedy ten gatunek w naszym kraju zaczął przyjmować formę, którą znamy do dzisiaj.

Czas fantastyki
Maciej Parowski
wyd. Solaris, 2014

To książka z jednej strony niewątpliwie dla fantastyki ważna, z drugiej – dla mnie, przedstawicielki pokolenia, które lat 80. nie zna z osobistych doświadczeń –  trochę trudna. Trudna z tych względów, że wielu książek i nazwisk, które wspomina Parowski, nie znam. Z recenzowanych przez niego książek znam lub słyszałam o pojedynczych tytułach, a przynajmniej mi trudno czyta się takie analizy z zainteresowaniem, gdy ledwo wiem, o czym mowa. Zwłaszcza że przecież nie chcę sobie „spoilować”, bo kto wie, czy po te książki kiedyś nie sięgnę. Już w „Małpach pana Boga” miałam podobny problem, ale one odnoszą się do czasów bardziej współczesnych, więc więcej osób było mi znanych.

Podobnie sprawa ma się z transkrypcją tych grupowych rozmów. Parowski i inni dyskutują zawzięcie na tematy, które w dużej mierze są dla mnie obce. Analizują status ówczesnej fantastyki, a ja w tej chwili nie mam wystarczającej wiedzy, by odpowiednio „zmierzyć” ich zdanie. Czytanie tego było rzecz jasna i interesujące, i pouczające, chociaż rozmawiający częściej sprawiali na mnie wrażenie bardzo surowych oraz dość mocno zgorzkniałych. Raczej krytykowali, niż chwalili, zamiast cieszyć się tym, jak kreatywna może być fantastyka. Wiedząc zaś, jak historia potoczyła się dalej mam ku takiemu podejściu uczucia raczej mieszane, ale jednocześnie naprawdę nie mogę tu wydawać sądów. Za mało wiem. Po prostu.

Najciekawsze, nomen omen, są dla mnie rozmowy z wydawcami. Te znam już z „Fantastyki”, przynajmniej w większości, więc właściwie tylko je sobie powtórzyłam, ale dzięki temu łatwiej mi zrozumieć jak działał wówczas rynek i wydawanie fantastyki, a przy okazji wiem, gdzie mogę szukać tych naprawdę „historycznych” polskich książek z tej dziedziny i na jakie tytuły zwracać uwagę.

Maciej Parowski sam zauważył, że „Czas fantastyki” mocno się już zestarzał. Nie ma co się oszukiwać, gatunek od lat 80. bardzo mocno ewoluował i w niektórych kwestiach zmienił się nie do poznania. Ale to dalej ważna książka, po którą każdy zainteresowaniem analizą polskiej fantastyki na rzecz własny, naukowy czy też po prostu publicystyczny powinien sięgnąć. Bo mało kto był tak bardzo na bieżąco z rodzimą twórczością tego gatunku w tamtym czasie, jak Parowski.


6 komentarzy:

  1. Kurczę z jednej strony miałabym ochotę sięgnąć po tą książkę, ale z drugiej chyba jestem na to za głupia...lub po prostu za młoda (urodziłam się pod koniec lat 80. zeszłego wieku).

    Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można sprawdzić. Ogólnie warto czasem przeczytać coś, co krytykuje literaturę i skupia się na tym JAK to robić. To pomaga w lepszym rozumieniu treści i tego, kim powinien być krytyk. :)

      Usuń
  2. A czego konkretnie nie ogarniasz? Było tam o zaszczutej młodej pisarce, która porzuciła pisanie po tym, jak stare wilki zaczęły się nabijać z piechoty uzbrojonej w kopie? Albo o tym, jak odrzucił opowiadanie Brzezińskiej, które poszło potem w Feniksie i dostało Zajdla?

    Na przełomie lat 89 i 90 Parówkarz i Hollanek byli wciąż ostrzeliwani przez czytelników i młodych twórców. Bo jedni i drudzy chcieli więcej hard SF i fantasy, a w Fantastyce uporczywie dawali różne dziwadła z pogranicza. Na listy czytelników szła odpowiedź mniej więcej taka (oczywiście kulturalniejsza): Walcie się, to nasze pismo, puszczamy to, co nam się podoba, a wy nie musicie kupować.

    Mam gdzieś jeden z nrów Czerwonego Karła, gdzie w taki satyryczny sposób któryś z red. Fantastyki (musiałbym sprawdzić rok wydania CzK, żeby ustalić czy Parówkarz, czy Hollanek) porównywany jest do gada, a do tego wyśmiewany za megalomanię (jako pisarz, który wciąż powtarza: "Ja i Lem"). :D

    Zdaję sobie sprawę, że te dyskusje dziś mogą być trudne do ogarnięcia, bo o ile takiego Sapkowskiego czy Piekarę każdy zna, o tyle raczej mało kto już kojarzy takie meteory, które błysnęły jednym opowiadaniem i zniknęły, jak choćby Waldemar Płudowski, który błysnął opkiem "Ballada o rycerzu i dwóch pegazach" (1988 r.), po czym zniknął - znowu się pojawił w 2010 roku z powieścią "Mistrzyni Burz", ale bez sukcesu. Inny taki meteor, nawet z nominacją do Zajdla, to Janusz Bogucki, choć mnie jego "Turniej, czyli Nie ma to jak magia" (1993) zdecydowanie nie porwało - takie heheszki, o np. graffiti na murze obronnym: "Krasnoludy to huje" (tak, z błędem ortograficznym).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O polemikach było w "Małpach pana Boga". Ta książka została zakończona oficjalnie w 1987 roku, a to chyba jeszcze nie moment tych ich wielkich kłótni z tego co kojarzę. I z resztą, w "Małpach..." jest tekst Parowskiego, który przyznaje, że jednak Brzezińska pokazała, że pisać umie (bo umie), a że mu sie to opowiadanie nie podoba, to co zrobić. A o jaką pisarkę chodzi?

      Ooo, jeśli coś takiego w zbiorach masz - to ja nie powiem, chętnie do tego bym zajrzała, bo mi się przyda. XD Kupuję, jak coś mi w ręce trafi (dziś przyszedł do mnie Feniks z '88 ), ale jednak zbieranie od zera nie pomaga w znaldywaniu tego, co mi jest akurat konkretnie potrzebne. Tak coś mi świta, że mój "teść" może mieć gdzieś w zbiorach jakieś Czerwone karły, bo chyba jeden przypadkiem mi w ręce trafił, ale wtedy nie miałam pojęcia, co to i zlałam temat. A jest ze znajomymi chyba związany z GKF-em od lat (jakiś pododdział lokalny chyba nawet mają? Ale kontaktu z nimi nie mam za bardzo).

      Ja tych nazwisk na przykład kompletnie nie znam właśnie, bo i trudno znać. Zwłaszcza, jak próbuje być na bieżąco ze wszystkim. XD A na pewno będę nadrabiać na razie te głośniejsze nazwiska. Oramusa teraz mam na celowniku, i wypadałoby w końcu Lema ogarnąć.

      Usuń
    2. Poszło - dopiero zauważyłem Twój post.

      Usuń
    3. PS
      >musiałbym sprawdzić rok wydania CzK, żeby ustalić czy Parówkarz, czy Hollanek>

      Oczywiście chodzi o Hollanka, trudno nie zgadnąć skoro występuje jako redaktor H., szef wysokonakładowego pisma/

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony