Uwielbiam konstruktywnie oceniać, a że pisanie to moja silna strona, pisanie recenzji jest czymś, co na prawdę lubię, mimo, że swego czasu zostałam za to bardzo skrytykowana - kilka lat dość długo prowadziłam bloga o takowej tematyce, jednak po słabej obecnie bloga usunęłam go i długo do tego typu wypowiedzi nie chciałam wrócić. Postanowiłam jednak, że postaram się tu umieszczać trochę takich ocen - kto wie, może kogoś zainteresują. Dziś pod lupę postanowiłam wziąć książkę z serii Gwiezdnych Wojen.
Ta recenzja znalazła się już na portalu LubimyCzytać w lato i od tej pory wcale jej nie zmieniałam, dlatego wybaczcie za styl.
Na wstępie muszę przyznać, że nigdy nie byłam fanką Gwiezdnych Wojen. Nie oglądałam ani jednego filmu, nie interesowałam się wcale tą tematyką. Nic z resztą dziwnego, science-ficcion to nie moja bajka :) Prawdopodobnie na tą książkę nigdy bym nie spojrzała, gdyby nie to, że znalazłam ją na promocji za jakieś 2-3zł i postanowiłam w końcu z Gwiezdnymi Wojnami choć trochę się zapoznać.
Pierwsze wrażenie było dość... nijakie. Okładka jest dość typowa, jak dla tanich wydań: prosta grafika, bez jakiś ozdobników, w środku "papier toaletowy" drący się przy lekkim pociągnięciu... Ogólnie mówiąc, nic szczególnego. Ale czego można wymagać od wyprzedawanych książek? Wiele po niej się nie spodziewałam :)
Seria: Star Wars
Cykl: Noce Coruscant
Tytuł: Ścieżki Mocy
Autor: Michael Reaves
Liczba stron: 288
Gatunek: science-ficion
Noce Coruscant są jedną z wielu serii, których świat przedstawiony pochodzi z Gwiezdnych Wojen. Ja sama porównuje takie książki do fanfiction - część bohaterów jest już gotowa, tak samo, jak otaczająca ich rzeczywistość, jednak autorami są różni ludzie, w jakiś sposób zainteresowani Star Wars. Nie przepadam za czymś takim, ale nie jestem też do takiego rozwiązania szczególnie źle nastawiona. Po prostu z reguły nie wybieram takich książek. "Ścieżki Mocy" trafiły do mnie przez czysty przypadek, dlatego posiadam tylko właśnie tą, ostatnią, część z serii.
Nigdy nie ciągnęło mnie do Gwiezdnych Wojen: nie oglądałam ani jednego filmu o tej tematyce i do tej pory kojarzyła mi się ona tylko z mieczami świetlnymi oraz dziwnymi stworkami przechadzającymi się po odległych przestworzach. Z tego powodu moje podejście do tej lektury było dość neutralne, jeśli nie - negatywne.
Polskie wydanie Ścieżek Mocy zaczyna się dopiskiem pochodzącym od redakcji i zawiera opis ogromnej części historii świata przedstawionego w Gwiezdnych Wojnach. Zaczęłam to czytać i po kilku stronach przewertowałam kartki, aby zapoznać się tylko z końcówką.Dla mnie to wystarczyło, aby zobrazować sobie historię świata Star Wars i przy tym nie zasnąć, bo szczerze powiedziawszy, ten opis jest najzwyczajniej w świecie nudny i zbyt długi - zajmuje aż 22 strony, a biorąc pod uwagę fakt, że jest pisane na prawdę drobnym drukiem. Na dodatek wszystko jak maksymalnie skrócone, przez co nazwy pojawiają się i znikają bardzo szybko, dlatego ciężko jest je spamiętać.
Po dojściu do głównej części powieści spodobał mi się fakt, że wszyscy ważni w fabule bohaterowie pojawili się w małym spisie postaci. W nim zaś znajduje się imię i nazwisko postaci oraz krótki przypis, informujący, kim ona jest. Co prawda może nie jest to potrzebne w każdej książce, ale jak już wspominałam wcześniej nigdy nie sięgnęłam po nic związanego z Gwiezdnymi Wojnami i strasznie gubiłam się we wszystkich nietypowych nazwach, dlatego dla mnie było to na prawdę dużym ułatwieniem.
Opis znajdujący się z tyłu okładki nie jest w żadnym razie trafny: odnosi się prawdopodobnie do poprzednich części tej serii, o których w Ścieżkach Mocy nie ma prawie ani słowa. Dlatego też przeczytanie od razu trzeciej części nie było dla mnie większym problemem - mimo, że bohaterowie i ogólny problem jest taki sam, główny wątek jest czymś zupełnie oddzielnym. Głównym bohaterem całej serii jest młody Jaks Pavan (nie wiem, czy to błąd w tłumaczeniu, czy specjalny zabieg, ale w polskim wydaniu jego imię raz pisane jest przez "ks", a raz przez "x"). Zakon Jedi, czyli wrażliwych na Moc, do którego przynależał mężczyzna został zniszczony, a jego członkowie zostali w większości wymordowani na polecenie Imperatora. Jaks współpracuje ze stowarzyszeniem Whiplash, które walczy z tyranią aktualnego władcy. Na co dzień ukrywa się wraz ze swoją grupą przed Inkwizytorami, który ścigają ocalałych Jedi i wykonuje różne zadania dla stowarzyszenia. Do bliskich Jaksa należą między innymi: android obdarzony uczuciami, były współpracownik Dartha Wadera, Czarnego Lorda Sithów (zły odpowiednik zakonu Jedi), oraz zeltronka Dejah Duare. Pewnego dnia grupa młodego Jedi dostaje od Whiplasha propozycję zamordowania Imperatora. Jaks musi podjąć bardzo trudną decyzje: z jednej strony, plan wydaje się być szalony i niewykonalny, z drugiej jednak to może być jedyna szansa na odbudowanie Zakonu Jedi. W tym samym czasie na planecie Coruscant, na której przebywa nasza grupa, ujawnia się młody i nieszkolony adept Mocy, który szybko zwraca na siebie uwagę Dartha Wadera oraz Jaksa.
Fabuła jest pełna akcji, nic nie stoi w miejscu. Autor wyraźnie skupia się na samej fabule, a nie opisach, dzięki czemu całość jest na prawdę bardzo płynna. Na dodatek czytając Ścieżki Mocy miałam wrażenie, że trzymam w rękach jakiś kryminał, a nie książkę science-fiction, którą kojarzę głównie z podróżami międzyplanetarnymi, dziwnie nazwanymi maszynami oraz nazwami, których nie dość, że nie da się wymówić, to jeszcze mają okropne brzmienie.
Niestety, całość nie jest idealna. Narrator zbyt często omija ważne wydarzenia, aby potem bohaterzy mogli o tym sobie opowiedzieć. Pomysł może i dobry, ale gdy dzieje się tak cały to bywa dość irytujące. Brakło mi tu też porządnej tajemnicy: fabuła była dość łatwa do przewidzenia. Sam styl Michaela Reavesa jest w miarę przyjemny, dzięki czemu Ścieżki Mocy czyta się dość szybko, jednak brakło mi tu żartu, czy ironii, którą cenie sobie w powieściach.
Całość napisana jest w trzeciej osobie, a perspektywa co chwilę ulega zmianie. Niektórzy tego nie lubią, ale mi to w żadnym razie nie przeszkadza. W tej powieści akurat wyszło to autorowi zdecydowanie na plus: wiemy, co mniej więcej panuje i dobra, i zła strona. Widzimy, jakie błędy popełniają bohaterowie i wiemy do czego to może doprowadzić, co podbudowuje trochę napięcie.
Ścieżki Mocy zdecydowanie nie są wybitną powieścią, która na długo zapada w pamięć. Do ideału brakuje jej na prawdę sporo. Traci przede wszystkim na szczegółach, czasem wydaje się niedopracowana. Mimo to na lekturę, która ma po prostu zabić czas jest jak najbardziej odpowiednia. Myślę, że osoby, których interesuje tematyka "Gwiezdnych Wojen" powinna jak najbardziej zadowolić, a i dla kogoś, kto interesuje się kryminałami może być dobrym wyborem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.