niedziela, 21 kwietnia 2019

Venom (2018): Problemy produkcyjne odbijają się na filmie


Eddie Brock (Tom Hardy) jest dziennikarzem śledczym. Gdy traci prace, pogrąża się w rozpaczy. Do czasu, aż kontaktuje się z nim dr Dora Skirth (Jenny Slate) prosząc go o pomoc: w laboratorium przeprowadzane są nielegalne badania na ludziach. Przypadkiem Brocka atakuje pasożyt, który przejmuje nad nim kontrolę.



„Venom” (2018)
reż. Ruben Fleisher
film akcji, science-fiction
Filmy okołosuperbohaterskie obecnie królują w kinach i nie ma się co temu dziwić. Dostarczają rozgrywki, dostarczają ciekawych bohaterów i pole do popisu dla twórców. Większość z nich trzyma też pewien poziom, będąc przynajmniej porządnie zrobionym i wysokobudżetowym kinem. Niestety, o „Venomie” trudno to powiedzieć. To film, który już w trakcie produkcji miał olbrzymie problemy i nie można się chyba dziwić, że odbiło się to na efekcie końcowym.
Dla mnie „Venom” okazał się czymś piekielnie nudnym, ale z przyjemnym głównym bohaterem, czy raczej bohaterami. To jeden z tych filmów, w których sceny z Tomem Hardym na ekranie wypadały przyjemnie i często zabawnie, jednak wszystkie te, na których go brakowało po prostu wiały nudą i to naprawdę trudno inaczej nazwać.
Przede wszystkim tę historię widzieliśmy już wiele, wiele razy: „Venom” nie tylko nie zaskakuje pod kątem fabularnym, ale też przy okazji wypada o wiele gorzej, niż inne dzieła tego typu. Często mocno zmienia ton. Raz jest mrocznym horrorem, by już po chwili próbować żartować. W jednej chwili obserwujemy torturowanych ludzi, a w drugiej Brocka wskakującego do akwarium w restauracji.
Takie połączenia w tym przypadku naprawdę ze sobą nie współgrają. Choć niektóre z tych scen oddzielnie wyglądają nieźle to w całości dają nam coś nudnego i dłużącego się… tak długo, jak na scenie nie pojawia się tytułowy Venom.
Już dawno nie oglądałam filmu, na którym tak bardzo czekałabym, aż główne postacie (obydwie oczywiście w roli Toma Hardy’ego) będą się odzywać. Naprawdę: to relacja Brocka z symbiontem i ich przekomarzanie się jest czymś, co sprawia, że ten film da się oglądać. Gdyby nie to, „Venom” byłby bardzo nieprzyjemny, a w takiej sytuacji mimo wszystko potrafił choć trochę rozbawić i dostarczyć choćby odrobiny rozrywki.
Nie zmienia to faktu, że to dalej nie jest najlepszy film z postaciami Marvela. Chociaż motyw symbiontu daje naprawdę ogromne możliwości dla twórców, którzy mogli stworzyć i coś zabawnego, i horror, i film z motywami gore to te opcje po prostu nie zostały w tym przypadku wykorzystane… a szkoda, bo mając takiego aktora w roli głównej każda z tych możliwości miałaby szansę bardzo dobrze się sprawdzić.
Cóż, „Venom” to nie jest film, który polecałabym w pierwszej kolejności; zdecydowanie lepiej spędzić czas sięgając po jakikolwiek film z MCU. Niemniej, to da się oglądać i da się polubić głównego bohatera, więc jeśli macie wszystkie inne superbohaterskie produkcje za sobą to i tę można sprawdzić. Ja sama pewnie obejrzę kontynuację: jestem ciekawa, czy bez tak wielkich problemów produkcyjnych Sony następnym razem pokaże coś, co poza przyjemnym głównym bohaterem będzie miało do zaoferowania też sensowniejszą historię.

4 komentarze:

  1. Filmy z postaciami Marvela oglądam, ale nie jestem jakąś wielką ich fanką. Lubię je, bo dostarczają mi rozrywki i dlatego obejrzałam już kilka z nich. Jeszcze trochę mi ich zostało, ten pewnie też obejrzę. Szkoda jednak, że wieje czasem nudą. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MCU nie ma praw do Venoma, zajęli się nim inni ludzie, niż zwykle. A szkoda. :(

      Usuń
  2. Uwielbiam filmy superbohaterskie, więc nie mogłam sobie odpuścić "Venoma" i mam podobne odczucia jak Ty: ogólnie był to nudny film, który ratował tylko bohater Toma Hardy'ego i jego kumpelskie relacje z Venomem ;).
    A teraz czekam na nowych Avengersów, tam na pewno nie będzie nudno! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nie wiem, widziałam zwiastun, był spoko, chciałam obejrzeć, ale nie obejrzałam. Tak, jak przy Bumblebee - mega chciałam obejrzeć, a dotrwałam chyba tylko do połowy i jakoś nie umiem skończyć. Universum Spider Mana nigdy nie było moim ulubionym i wolę te trzy pierwotne filmy.

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony