niedziela, 4 kwietnia 2021

Zabawki diabła: jeden z najciekawszych detektywów polskiego fantasy

 

Z wykształcenia medyk, zaś z zawodu i zamiłowania specjalista od spraw nieczystych oraz detektyw. Przed Domenicem Jordanem stają kolejne zagadki do rozwiązania. Co kryje się w zakładzie dla obłąkanych i co wspólnego ma cierpiąca na choroby genetyczne rodzina z karnawałową tragedią?

 

Debiuty to często najsłabsze książki autorów. Pisarze rozkwitają zwykle dopiero nieco później, gdy już opanują sztukę panowania nad swoim słowem oraz narracją, co po prostu wymaga wprawy, czasu oraz długich godzin spędzonych z redaktorem na poprawianiu własnych błędów. Dlatego, mimo że „Diabeł na wieży” Anny Kańtoch po prostu był dość kiepską książką to postanowiłam sięgnąć po kontynuację, czyli po „Zabawki diabła”. Znając inne tytuły stworzone przez tę autorkę byłam przekonana, że kolejny zbiór tekstów o Jordanie będzie najzwyczajniej w świecie lepszy. I – uwaga, uwaga – był!

Zabawki Diabła
Anna Kańtoch.
wyd. Powergaph, 2019
Domenic Jordan, t. 2

W pierwszym tomie widać było zalążki dobrego stylu, jakim Kańtoch posługuje się w swoich świeższych książkach. Klimat opowiadań (bo cykl o Domenicu Jordanie właśnie z nich się składa) psuła jednak dość nierówna narracja, czy teksty pozbawione odpowiedniej puenty. Sam główny bohater wydawał się dość… nudny. Widać, było, że Kańtoch ma w głowie jakąś jego konkretną wizję i że to on powinien być tym najciekawszym elementem nieco detektywistycznych historii (jak w przypadku Scherlocka Holmesa), ale to po prostu nie działało tak, jak powinno. Lektura była więc zjadliwa, ale w żadnej mierze niesatysfakcjonująca.

Za to tom drugi to sześć naprawdę bardzo klimatycznych opowiadań z niezwykle ciekawym głównym bohaterem. W końcu całość zaczęła wybrzmiewać tak, jak powinno być to jej dane od początku i nie miałabym nic przeciwko, gdyby historia Domenica rozpoczęła się właśnie od tego tomu.

Zacznijmy może od tego, co w przypadku tej historii „kręci mnie” absolutnie najbardziej. Sięgając po te książki spodziewałam się inteligentnego, może nieco ekscentrycznego bohatera, który jednak będzie tym dziwakiem, do którego będą pałać miłością wszystkie czytelniczki. Taką postacią jest choćby Miller z „The Expanse” czy sławny Dr House, o Holmesie nie wspominając. Z tym że, posługując się anglikanizmem, Domenic Jordan w moim odczuciu w żadnym razie nie jest „hot”. I nie próbuje taki być. Dzięki temu jest zaś najzwyczajniej w świecie ciekawszym charakterem.

Jordan po tej książce z niby-tajemniczej i niby-inteligentnej postaci, jawi mi się jako charakter dość kleisty. Ze spoconymi dłońmi, wiecznie unikający słońca i niestroniący od używania tłustych maści, przez które na pewno jego twarz bezustannie błyszczy w blasku lamp. Giętki moralnie, ale nie do przesady. Szczery, choć niekoniecznie grzeczny. Nie najlepiej radzący sobie w międzyludzkich relacjach do tego stopnia, że po prostu… nie zawsze jest postacią miłą. I tak oto dostałam bohatera, którego wcale nie chciałam (bo jako człowiek chorujący na „detektywów” zawsze chcę kolejnego Holmesa), a którego naprawdę potrzebowałam.

Poza Jordanem dostajemy jednak też kilka naprawdę ciekawych charakterów, które funkcjonują w mniejszym lub większym w tle. Opowiadania zaś są osobnymi tekstami, ale ładnie zazębiającymi się ze sobą i tworzącą coś w stylu serialu w „starym stylu”, gdy odcinki pojawiały się na antenie co tydzień i niekoniecznie były ze sobą bezpośrednio powiązane.

Zagadki są sprawnie napisane oraz całkiem ciekawe. Nie wybitne, ale nie muszą takie być. Dla tej historii oraz innych opowieści tego typu istotniejszy jest jednak detektyw, niż sam finał opowieści. Każdy tekst ma też ciekawą i nie zawsze oczywistą puentę. Najzwyczajniej w świecie: wszystko to, co nie wyszło Kańtoch w debiucie, tu zostało naprawione z nawiązką.

Naprawdę nie mogę się oprzeć wrażeniu, że „Domenic Jordan” Kańtoch to historia bardzo podobna do „Cyklu Inkwizytorskiego” Piekary. Z tym że „Zabawki diabła” są napisane znacznie lepiej, niż wszystkie znane mi opowieści o Mordimerze. Są bardziej klimatyczne, mają ciekawszego głównego bohatera i poruszają istotniejsze tematy. Przy okazji nie brakuje w nich demonów, czy brutalności, ale wszystko podane jest w mniej prostacki, ładniejszy sposób.

Oczywiście „Zabawki diabła” to dalej przede wszystkim literatura rozrywkowa. To nie zachwycający konceptem „Przedksiężycowi”, ale w gruncie rzeczy jeśli miałabym czytać przez całe swoje życie książki tylko na takim poziomie, byłabym wystarczająco rozpieszczonym czytelnikiem. A Domenic Jordan naprawdę zaczyna się plasować dość wysoko w moim rankingu na „najlepszego detektywa”, mimo że lubię go jednak z nieco innych powodów, niż większość z postaci, które umieściłam na tej mojej bardzo prywatnej liście. Oby tylko utrzymał się na swojej pozycji także po tym, jak zapoznam się z kolejną częścią historii.


4 komentarze:

  1. Przedksiężycowi są od wieków na mojej liście! (muszę przestać to mówić i w końcu przeczytać), trochę mnie teraz rozbiłaś tymi opowiadaniami, bo bardzo nie lubię zbiorów :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko wiesz, to jest jak serial starego typu. Te opowiadania się łączą fabularnie.

      Usuń
  2. Przedksieżycowi to jedna z lepszych powieści w polskiej fantastyce. Niestety, żadne inne dzieło Kańtoch mnie nie porwało...

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony