niedziela, 22 października 2017

Mongoliada. Tom 1: Wielkie nic

Nigdy nie interesowała mnie Mongolia. Serio. Czytając tę książkę pytałam wszystkich wokół mnie, czy na pewno takie państwo jeszcze istnieje i w sumie kim byli ci Mongołowie, popisując się przy tym niezwykłą inteligencją i wiedzą o świecie godną osoby, która pisała na maturze rozszerzoną geografię :D
W każdym razie książkę kupiłam za grosze i jeśli chcecie wiedzieć, jak się to dla mnie skończyło zapraszam do dalszej części tekstu!

Tytuł: Mongoliada. Tom 1
Tytuł serii: Mongoliada
Numer tomu: 1
Autor: Neal StephensonGreg BearMark TeppoErik BearJoseph BrasseyE.D. deBirminghamCooper Moo
Tłumaczenie: Robert Waliś
Liczba stron: 432
Gatunek: historyczno-przygodowa-fantasy
Wydanie: Mag, Warszawa 2014

1241 rok. By powstrzymać najazd Mongołów na Europę niewielkie Bractwo Tarczy obmyśla plan pokonania ich.
Są książki, które wywołują masę emocji. Są inne, które zmuszają do myślenia. I są takie jak tom pierwszy „Mongoliady” – całkowicie wyprane ze wszystkiego.
Pierwsze kilka chwil z tą książką było dość udane. Napisana jest w całości lekkim stylem i mimo wielu autorów, nie widać żadnych różnic, czy zgrzytów w tekście. Być może to efekt tłumaczenia, aczkolwiek w polskiej wersji całość prezentuje się dość jednolicie. Lekki styl jednak to nie wszystko, by książkę można było nazwać dobrą, czy ciekawą. Skupmy się jednak najpierw na zaletach „Mongoliady”.
Przede wszystkim temat sam w sobie jest ciekawy. Mongołowie, średniowiecze, wojownicy i ogromna ilość akcji oraz przygód: czego można chcieć więcej? To niemal doskonała baza do budowania historii.
Poza tym początkowo sam klimat „Mongoliady” wydawał mi się ciekawy. Niby mamy powieść historyczną, ale napisana jest w bardzo fantastycznej konwencji. Nie mamy tu dużej ilości dat, nazwy miejsc też nieczęsto się pojawiają. Jednocześnie nie jest to taka historia jak „Ballada o przystępach” Hybela, czy „Tajemnice królów” w których autorzy nie potrafili oddać ani grama klimatu zamierzchłych czasów.
No ale... na tym właściwie zalety się kończą.
Ciekawy zamysł: ale wykonanie „Mongoliady” już zbyt ciekawe nie jest. Nie interesują nas bohaterzy, nie interesuje nas ich historia. Coś cały czas się dzieje, ale czytelnik ma to po prostu gdzieś. Naprawdę niełatwo jest wsiąknąć w historię. Jedyna scena, która wydawała mi się nieco „głębsza” dotyczyła zabijania konia, ale poza tym kompletnie nic nie zostało mi w pamięci.
Naprawdę, nie mamy wewnątrz ani jednej interesującej postaci. Wszystkie były dla mnie zupełnie neutralne, mimo, że autorzy starali się jakoś sensownie kreować kilka z nich.
I co z tego, że klimat historii początkowo wydawał mi się fajny, skoro z czasem świat przedstawiony okazał się dość płaski i nieciekawy. Zamiast z fascynacją obserwować Bractwo Tarczy i poczynania Mongołów po jakiś 20-30 stronach marzyłam, by ta powieść po prostu się skończyła.
Jednocześnie kompletnie nic nie zapadło mi głębiej w pamięć. Ani żadna scenka, ani cytat, ani nawet klimat, czy świat. Nic nawet nie uderzyło mnie w ten negatywny sposób, bez jakieś rażące błędy. Wszytko sobie było. I tyle...
Nie wiem, czemu ta powieść nie wypaliła. Może to przez nadmiar autorów, którzy się za nią wzięli? Na „całe szczęście” wydawnictwo nie tłumaczyło i nie wydawało kolejnych tomów, także ze spokojnym sumieniem muszę stwierdzić, że szkoda na tą powieść czasu: nie dość, że nie jest interesująca, to jeśli ktoś nie zna języka angielskiego to nie ma szans na poznanie losu wszystkich bohaterów.

* * *

Powędrowała za nim w stronę budynków. Olbrzymi łucznik Raewulf podążał za nimi obojgiem, ściskając swoją cenną strzałę i wygładzając jej pierzysko, jakby była żywą istotą, która potrzebuje pocieszającego dotyku swojego pana.
Młody blondyn popatrzył oszołomiony na przechodzącą Cnan, po czym odwrócił się w stronę pozostałych. Roześmiali się, widząc jego zaskoczenie.
Rycerz, z którym ćwiczył walkę, nachylił się i wyciągnął zaciśniętą pięść ku jego kroczu.
– Mogłaby ci odciąć jaja – zakpił. – Niewielka strata!
Fragment „Mongoliady” wielu autorów


9 komentarzy:

  1. Szkoda, że książka Cię tak zawiodła.
    Czasem niestety tak bywa :-(

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się, że gdzieś przewinęła mi się tak okładka. Przeraża mnie nawet nie Twoja fatalna opinia o tej książce, ale ilość autorów. Jeszcze duet tak, ale tak wielu? Nie wiem. W internetowych opowiadaniach może to przejść, ale w typowej powieści jakoś tego nie widzę. Sięgnęłabym po nią chyba tylko po to, żeby zobaczyć, jak to się sprawdza, ale chyba szkoda czasu.
    Pozdrawiam
    #LaurieJanuary

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka moim zdaniem jest śliczna, ale obawiam się, że treść by mnie zawiodła :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że książka nie okazała się hitem :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż, tytuł mnie zaintrygował, ale właśnie przeszły mi jakiekolwiek chęci na bliższy kontakt z tą powieścią. Straszne, że aż tak Cię rozczarowała :( Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  6. Mongolia jakoś i mnie nie specjalnie interesuje, a po Twoje recenzji widzę, że ta książka by tego nie zmieniła ;)
    Book Beast Blog

    OdpowiedzUsuń
  7. Temat Mongołów brzmiał ciekawie, ale... Nie, jednak nie skuszę się po twojej opinii :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda, że książka zawiodła, ale niestety...czasem i tak bywa...

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony