niedziela, 5 stycznia 2020

Ukojenie: Ostatnie spotkanie ze Strefą X




Strefa X nigdy nie odkryje swojej prawdziwej twarzy. Mimo to ostatnia ekspedycja próbuje dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Czym w ogóle jest to tajemnicze miejsce i skąd się wzięło?

Tytuł: Ukojenie
Tytuł serii: Southern Reach
Numer tomu: 3
Autor: Jeff VanderMeer
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Liczba stron: 400
Gatunek: weird fiction
Wydanie: Otwarte, Kraków 2014
Właściwie naprawdę nie wiem, o czym mam w przypadku „Ukojenia” VanderMeera pisać. Dwa poprzednie tomy z trylogii „Southern Reach” naprawdę przypadły mi do gustu. Pierwszy był ekologicznym horrorem, drugi korporacyjnym thrillerem, a obydwa dzieła zostały utrzymanie w tonie dziwności na tyle dziwnej, by były ciekawe, ale na tyle normalnej, by do pewnego stopnia dało się je zrozumieć. Miały konkretnego bohatera i dość angażujący rozwój akcji, sprawiając, że jako czytelnik po prostu chętnie śledziłam losy wydarzeń.
Niestety, w ostatnim tomie sytuacja wyglądała nieco inaczej, przynajmniej dla mnie. Autor, zamiast skupiać się na jednym wątku, prowadzi kilka na raz. Wszystkie wynikają z części poprzednich i przynajmniej w teorii powinny dobrze zgrywać się w całość, ale osobiście prędko zaczęłam odnosić wrażenie, że te historie do niczego nie prowadzą. Że VanderMeer i tak nie da mi satysfakcjonującego rozwiązania akcji i że właściwie z każdą chwilą ta historia interesuje mnie coraz to mniej.
Mój problem z „Ukojeniem” leży więc właśnie w samej konstrukcji powieści i pewnemu poczuciu beznadziei w trakcie lektury, szczególnie, że faktycznie rozwiązanie akcji nie dało mi odpowiedzi na tą całą dziwność całej trylogii. Doskonale wiem, że niektórym czytelnikom to może odpowiadać, ale im więcej poznaje weird fiction tym bardziej uświadamiam sobie, że pewnego poziomu absurdu po prostu nie potrafię przeskoczyć tak, aby móc czerpać wystarczającą radość z lektury.
Pod kątem językowym ta książka jest po prostu kolejną powieścią VanderMeera. Poprawna i niezbyt wymyślna, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko konstrukcje zdań, właściwie nie może być inna. Naprawdę nie wiem, co wyszłoby z „Ukojenia” gdyby autor poza konstruowaniem dziwnego świata tworzył także dziwny język. Dzięki temu książkę – przynajmniej pozornie – czyta się lekko i szybko, aczkolwiek muszę przyznać, że ja sama lekturę męczyłam (tak, to zdecydowanie odpowiednie słowo) bardzo długo. Gdy ją odkładałam, absolutnie nie miałam ochoty do niej wracać, nawet jeśli niektóre z przedstawionych przez VanderMeera scenek naprawdę mi się podobały.
Właściwie to jest to, co pamiętam z „Ukojenia”. Pojedyncze, często dziwaczne sceny, które mimo wszystko mają sporo uroku. Strefa X to miejsce z niezwykłym klimatem. Do pewnego momentu ciekawiła mnie też historia latarnika (notabene, obecnego na polskiej okładce), ale jak już wspominałam, im dłużej tę książkę czytałam, tym mniejszą miałam na nią ochotę.
Ukończyłam trylogię VanderMeera z pewnym smutkiem. Nie dlatego, że zakończyła się świetna historia, a dlatego, że ostatni tom absolutnie nie dał mi tego, czego chciałam. Nudziłam się, męczyłam i czasem zachodziłam w głowie, czemu poprzednie części tak bardzo mi się podobały. Cóż, najwyraźniej po prostu tym razem poziom dziwności literatury tego autora po prostu mnie przerósł. Z resztą, chyba nie po raz pierwszy.


* * *

Czasem inni ludzie dają ci swoje światło, które – jeśli nikomu na nich nie zależy – może przygasać i być ledwie widoczne. Dlatego że dali go za dużo i nic nie zostało dla nich.
Fragment „Ukojenia” Jeffa VanderMeera




3 komentarze:

  1. Kurde. Chciałam to przeczytać, jak się dowiedziałam, że anihilacja jest na podstawie książki (mimo, iż nie widziałam filmu), ale ja tolerancję na dziwną dziwność mam dosyć niską... Teraz mam zagwostkę, czy w ogóle chcę po tę serię sięgać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam, nie słyszałam i raczej się nie skuszę.
    Buziaki. ;***

    P.

    https://zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale proza VanderMeera wcale nie jest dziwna, a już na pewno nie w porównaniu z Miéville czy Oldim (Otchłań głodnych oczu).

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony