Ostatnio myślałam trochę nad nowościami wydawniczymi... Zauważyłam, że sporo osób, które siedzą w książkach interesują się nimi - a dla mnie zwykle było to zupełnie obojętne. I z resztą, jest dalej. Co prawda, jasne: gdy czekam na powieść ulubionego autora to interesuje się tym, co w najbliższej przyszłości od niego pojawi się na półkach księgarni, jednak poza tym... nie.
Gdy ktoś wydaje nową płytę, lub do kin wchodzi nowy film jak najbardziej rozumiem, dlaczego ludzie się tym interesują - stare nagrania po prostu bywają gorszej jakości. Na starych kasetach słychać szumy, a efekty specjalne w filmach po nastu latach wołają o pomstę do nieba, dlatego po prostu przyjemniej ogląda się, czy słucha nowe takie dzieła. To samo tyczy się na przykład gier komputerowych. Nowsze, jest przyjemniejsze w odbiorze. Ale... książki? Język starzeje się wolniej, niż innego typu obrazy, czy dźwięki - film sprzed 50 lat będzie wyglądał źle, ale powieść nie. Książka starzeje się znacznie wolniej i nie wątpię, że jest ich znacznie więcej, niż innych dzieł, bo po prostu mieliśmy więcej czasu, aby takowe stworzyć. Skoro więc możemy sięgać po tak ogromną ich ilość, skoro życia na przeczytanie ich nam nie wystarczy... dlaczego interesować się głównie świeżymi nowościami, które są na topie... przez co są znacznie droższe od tych starszych, zapomnianych, a niekoniecznie gorszych?
Jakby nie było, o to mi właśnie chodzi - nie widzę nic złego w śledzeniu nowości, ale uważam to za zbędne, zaś ich zakup - kosztowny, gdzie można by mieć w biblioteczce nie raz dużo lepsze książki, z własną historią, za o wiele niższą cenę. Ile ja upolowałam na prawdę fajnych książek za 2-10zł! A kosztujące tyle tylko dlatego, że mają już kilka lat...
Jasne, są osoby, które czytać nowości muszą - krytycy w końcu od czegoś są :) Jednak... ja sama nie czuje i nie czułam potrzeby, aby śledzić to, co wydawnictwa akurat mają zamiar wydać. Niskie ceny zaś sprawiają, że sięgam do literatury, której w inny sposób nigdy bym nie poznała. Ostatnio na przykład, w Biedronce, za 5zł kupiłam Szczęśliwy Powrót Forestera oraz Furtkę do ogrodu wspomnień Dębskiego. Pierwsza to przygodowa klasyka, druga - science-fiction. O żadnej wcześniej nie słyszałam i w normalnej cenie - nie kupiłabym ich, bo po prostu po takie rzeczy normalnie nie sięgam. A tu, mam i nie mogę się doczekać, aż dobrze je poznam.
Hej! Jeżeli chodzi o nowości to często zwyczajnie szkoda mi pieniędzy, bo ceny normalnie szokują. Czasami uda mi się wyłowić jakieś okazje na stronach online i coś zamówić, po dobrej cenie, a czasami odwiedzam stacjonarne księgarnie, bo miewają dobre promocje. :) Nie zamierzam kupować nowości w cenie 25zł i wyżej, bo mogę trafić na książkę wartościową i w niskiej cenie. :) Poza tym nowości są bardzo promowane i wychwalane, a nie lubię kupować słabych książek i przetrzymywać ich na mojej biblioteczce.. Pozdrawiam, z chęcią wpadnę ponownie:)
OdpowiedzUsuńCały problem u mnie polega na tym, że czytuje głównie fantastykę... a fantastyka z definicji jest droga :c Więc chce czy nie chce, na ulubione książki zwykle muszę wydać ponad 30zł
UsuńZnam to, no cóż pozostaje mi tylko polować na okazje :D
OdpowiedzUsuńFajny blog :). Jestem tu pierwszy raz, ale zajrzę częściej :)). Ja też mam taki problem, kiedy znajdę książkę, okazuje się, że jest bardzo droga, ale właśnie wczoraj byłam w empiku, i mają tam przeceny na niektóre książki, może te które nie schodzą , tak czy siak, znalazłam książkę, Mirandy Kerr, którą po prostu uwielbiam <3. Zwykle nie czytam takich książek, ale za tą zapłaciłam tylko 18 złotych, więc czemu nie?
OdpowiedzUsuńWidziałam, widziałam... miałam wejść tylko zobaczyć co tam mają... i nic nie kupować. Tak się nie da.
UsuńOjej, moje nowości wydawnicze mają już zapełnioną listę, więc chyba nic więcej na niej nie zmieszczę :)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Ja czytam i nowości, i starsze książki, bo przecież w obu grupach można znaleźć coś ciekawego :)
OdpowiedzUsuń