wtorek, 15 marca 2016

Zbieracz Burz. Tom I: Gdy Burzyciel Światów zaczyna świrować...

 
Wiem, że większość z Was raczej planuje, co przeczyta ze sporym wyprzedzeniem. Ja się jednak do tej grupy nie zaliczam i zwykle sięgam po coś zupełnie spontanicznie, tak jak i tym razem :) Niestety, jak to ze mną bywa, mój spontan skończył się na zobaczeniu, że mam w ręku tom 3... i zabraniem książki z biblioteki do domu... Ale skoro już miałam, wypadałoby choćby sprawdzić, czy da się to czytać od środka...
  
Tytuł: Zbieracz Burz. Tom I
Tytuł serii: Zastępy Anielskie
Numer tomu: 3
Autor: Maja Lidia Kossakowska
Liczba stron: 341
Gatunek: fantasy

Daimon Frey. Abaddon. Burzyciel Światów. Anioł, którego Jasność wskrzesiła z martwych, aby mógł godnie wypełniać swoje zadanie: niszczyć planety i uniwersa, których żywot według Pana należy ukrócić. Potężny i niezwyciężony, dostaje od swojego władcy przerażające zadanie - ma zniszczyć Ziemię. Ot, tak po prostu, wysadzić w powietrze. Daimon pragnie wykonać rozkaz, choćby był irracjonalny - niestety, trzem archaniołom wcale się to nie podoba...

Nie mając pojęcia, o czym były poprzednie serie, bałam się, że zgubie się w wątku, nie rozumiejąc go i po prostu jakiekolwiek czytanie Zbieracza Burz nie będzie miało sensu. Na całe szczęście, okazało się, że mimo kilku drobnych problemów, historia potrafiła nie tylko dać się zrozumieć, ale przy tym i wciągnąć. Ale od początku!
W pierwszej chwili historia przypominała mi nieco Kłamcę Ćwieka - jestem dość świeżo po lekturze, a w obydwu historiach mamy styczność z aniołami, na dodatek i tu, i tu, archaniołowie pełnią dość ważną rolę. Byłam więc nastawiona nieco sceptycznie, obawiając się kopii, albo czegoś bardzo podobnego i choć owszem, punktów wspólnych te historie mają niemało, to okazało się, że koncepcja Kossakowskiej jest jednak nieco inna. 
Bóg odszedł i aniołowie muszą radzić sobie sami. Sami, wraz z demonami, z którymi są w koalicji oraz licznymi mieszkańcami Uniwersum. Nie do końca przemawia do mnie mieszanie świata aniołów z naszym, nie potrafię do końca się w to wczuć, szczególnie, gdy boskim istotom przypisuje się zwykłe, ludzkie cechy. Gdy piją, palą, klną, zdradzają... I to chyba rzeczy, które najbardziej mnie w tej pozycji bolały... Gdyby tylko Kossakowska wymyśliła inny świat, kto wie, może Zbieracz Burz okazałby się jedną z moich ulubionych i ukochanych pozycji?
Niestety, świat jest jaki jest i nijak mi go zmieniać. Poza nim jednak, powieść jest na prawdę niezła. Mamy wartką akcję, prosty, ale składny styl oraz bohaterów, których bardzo przyjemnie mi się obserwowało. Ich relacje, ich wybory, ich perypetie i pomysły na prawdę mnie zainteresowały i im dłużej czytałam tą historię, tym bardziej wczuwałam się w świat Zbieracza Burz.
Główny bohater, Frey, to na prawdę porządnie skonstruowana, dobrze rozwinięta postać. Nie jest ideałem, ale ma wszelkie cechy potrzebne, aby służyć Jasności, będąc jednocześnie przerażającym niszczycielem. Bo musicie wiedzieć, że to wcale nie jest grzeczny aniołek. Daimon ma charakterek, oj ma. Podobnie z resztą, jak jego kumple - zarówno archaniołowie, jak i inni, na których wpada na swojej drodze. Wydaje mi się, że trudno nie polubić Freya, ale również do jego przyjaciół poczułam dość dużą sympatię.
Fabularnie wszystko trzyma się kupy, tekst raczej nie nudzi, bawi, a przy tym, mimo wszystko, spod tej całej krwi, którą Frey dość namiętnie rozlewa, widać coś więcej, niż typowy akcyjniak. Czego chcieć więcej od tego typu fantasy? 
Jedyna rzecz, do której jeszcze mogłabym się przyczepić, to nazewnictwo postaci. Podejrzewam, że przezwiska bohaterów były lepiej wyjaśnione w poprzednich częściach, ale nazywanie Lucyfera Lampką brzmi dla mnie zdecydowanie za mało poważnie, nawet, jak na tak lekką historię.
Zbieracz Burz nie jest dziełem sztuki. Nie zachwyca niezwykłą polszczyzną, ani bardzo głębokim przekazem. Linia fabularna jest dość prosta, a akcja mknie jak szalona. To zdecydowanie pozycja, przy której można nieźle się zabawić, dlatego jeśli tylko macie ochotę na coś takiego, polecam :)

źródło: traktorova.deviantart.com

15 komentarzy:

  1. Ojj, nie lubię czytać tak środków serii :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę rozejrzeć się za pierwszą częścią :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ile razy ja miałam taką sytuację, że przypadkowo zaczynam od środka! Całe szczęście, iż Tobie udało się wgryźć w akcję. Pozdrawiam! :)

    www.majuskula.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. To chyba nie dla nas :)
    Tym razem podziękujemy :)

    Buziaczki! ♥
    Zapraszamy do nas :)
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja Zbieracza Burz bardzo miło wspominam i myślę, że jeszcze nie raz po książkę sięgnę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Czasami mam ochotę na tego typu książkę, więc mogłabym się skusić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba nie jest to książka dla mnie c: nie mam pojęcia co mi w niej nie pasuję, po prostu jestem dość wybredna jeśli chodzi o to co czytam, moja spontaniczność kończy się na tym, że wybieram książkę do czytania z tych, które zalegają mi nieprzeczytane na półce c:
    Aczkolwiek ciekawa recenzja :D
    Pozdrawiam cieplutko :*
    http://atramentowe-ruiny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja w sumie też nie robię żadnych konkretnych planów i sięgam po to, na co akurat mam ochotę :).
    Z uczłowieczeniem aniołów jeszcze się nie spotkałam, więc w sumie sama nie wiem czy by mi się to spodobało.
    Daimon, Daimon, ostatnio wszędzie same Daimony widzę :P.
    "Zbieracz..." brzmi całkiem ciekawie, ale na razie chyba pozostanę przy mniej brutalnym fantasy ;).
    City of Dreaming Books

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo rzadko czytam serie od środka, a skoro ten tom jest średni, tym bardziej sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Średni? XD To po prostu bardzo dobry akcyjniak.

      Usuń
  10. Nie słyszałam nigdy wcześniej... melodylaniella.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. nie słyszałam nigdy wcześniej o tym autorze. Może kiedyś się z nim zapoznam.
    Serdecznie pozdrawiam.
    www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie to różnie z tym jest, sporo książek planuję i mam na nie oko przy wypadach do biblioteki/księgarni, ale bardzo często biorę coś do ręki zupełnie spontanicznie :) Co do Kossakowskiej, to zdecydowanie jest to autorka, po której twórczość chcę sięgnąć. Wiele już o niej słyszałam, zwłaszcza moja koleżanka się nią zachwyca, więc ze zwykłej ciekawości chętnie się przekonam, o co tyle szumu :P
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja też często sięgam po książki spontanicznie, a nie planowo. Po prostu mi to nie wychodzi, bo jak sobie zaplanuje co mam przeczytać to pojawi się pełno innych książek, które zachce mi się nagle czytać i z planowania wychodzi klops. O tej książce nie słyszałam, ale może kiedyś...
    Co do czytania od środka raz mi się to zdarzyło z seria książek "Wampiry z Morganville", ale po zorientowaniu się, że czytam 4 a nie 1 tom od razu odłożyłam. Muszę w końcu wrócić do tej serii. ;)
    Buziaki. :**

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony