źródło |
Nim jednak przejdę dalej, uprzedzam, że nie zaglądam nikomu w talerz i mam gdzieś co kto je, dopóki ktoś nie zacznie wciskać nos w mój posiłek. Ten tekst to tylko moje rozważania ;) Nie jestem też żadnym dietetykiem, czy lekarzem, także post ma sens tylko... filozoficzny, w pewnym sensie. Ot, zbieranina moich przemyśleń, jako, że weganizm zmienił się w styl życia, jakby nie było.
źródło |
Ale wracając! Weganie uważają (tak, generalizuje, czasem trzeba), że swoim ekologicznym stylem życia pomagają zwierzątkom, przyrodzie i w ogóle całemu światu. Przy tym maja czyste sumienie, bo nie doprowadzają do niczyjej śmierci, dlatego wszystko gra. Tyle że, moi drodzy, prawda wcale tak do końca nie wygląda. Obawiam się, że weganizm może bardziej zaszkodzić ekosystemowi, a nie mu pomóc.
Przede wszystkim, człowiek jest zbudowany tak, że chroni to, co jest mu potrzebne, a pozbywa się szkodników. Oznacza to, że gdybyśmy wszyscy byli tylko weganami, większość zwierząt by nimi była. Krowa przecież wchodzi na nasze pole i je nasze zboże, a kurczak zbiera to, co ona zostawiła. Prędko więc takie gatunki zostałyby w dużej mierze wytępione. Hodowla na mięso, czy dla mleka, albo jajek chroni więc je - może nie jednostkowo, ale pozwala całym gatunkom przetrwać. To dla nich swego rodzaju praca, wymiana. Dostajecie jeść, chodzić, żyć, to potem my weźmiemy wasze młode, byśmy my mogli funkcjonować zdrowo i móc to wam zapewnić. Weganie sprawiają, że te zwierzęta robią się bezrobotne - a gdyby ich rzesza była większa, prędko skazaliby na wymarcie cały gatunek.
Poza tym, często bycie wege oznacza korzystanie z zamienników - nie raz sztucznych. I powiedzcie mi, co jest bardziej naturalne, ubierać się w skórę zwierzęcia, czy produkować w sztuczny sposób tonę sztucznych materiałów? Nie mam pojęcia, w jaki sposób się je tworzy, ale wydaje mi się, że w sposób bardziej szkodliwy dla Ziemi. W końcu takie zwierzątko za swojego życia przynajmniej zwraca nieco energii, np. w formie odchodów wykorzystywanych jako nawóz.
Czasem wpadałam na argument wegan brzmiący mniej więcej tak: swojemu psu krzywdy nie zrobisz, to czemu chcesz, by krowa umarła dla ciebie? Cholera, ludzie, można się za głowę złapać.
źródło |
Jasne, jako gatunek, jesteśmy paskudni, okropni, lekkomyślni. Podejmujemy złe decyzje, jesteśmy okrutni, leniwi... można byłoby wymieniać długo. Ale mimo to, jesteśmy swego rodzaju jednością, ciągle dążymy do tego, by być razem, by się rozwijać, by mieć potomstwo. A więc, jesteś weganem, uważasz zwierzaki za lepsze, a masz potomstwo? No przepraszam, chyba rozmawiam z hipokrytą... Skoro lepsze są krówki, to je hoduj, rozmnażaj i utrzymuj... a nie zajmuj się dziećmi, OK? W końcu one ponoć dla świata zrobią więcej.
Weganizm może bardzo łatwo doprowadzić do zezwierzęcenia. Jest często pozbawiony logiki, sensu, argumentów. I choć nie twierdzę, że np. samo jedzenie wegańskie, czy kosmetyki są złe - bo tego pierwszego nie próbowałam, a kilku szamponów i odżywek wegańskich używałam i byłam zadowolona - to powody dla których ktoś podejmuje decyzje o takim życiu często nie są już takie fajne, przyjemne i niewinne. No i nie oszukujmy się, nikt nie będzie w 100% taki wege bo fizycznie nie jest to możliwe. Zawsze gdzieś będzie lek testowany na zwierzakach, czy jakiś dodatek z krwi osła w linii produkcyjnej o którym ktoś nie ma pojęcia. Choć... nie no, jest jedno wyjście. Zaszycie się na wsi, zbudowanie domu o własnych siłach i życie z tego, co się będzie uprawiało i robiło własnoręcznie, bez użycia prądu, czy wodociągu. Wtedy macie szansę by zostać 100% wege ;)
Grunt to nie nie jeść mięsa i chronić zwierzątka. Racjonalne myślenie i umiar kłaniają się przede wszystkim. Z jednej strony jeść mięso i kupić skórzaną obrożę dla psa, bo wygodna, z drugiej - szanować i nie robić krzywdy bez potrzeby. Uwierzcie mi - to filozofia, która może doprowadzić zdrowego człowieka (który nie ma przeciwstawiań zdrowodnych dot. ubierania skór i jedzenia kurczaka) i całe jego społeczeństwo do zdrowego funkcjonowania. A nie weganizm.
źródło |
Nigdy nie byłam i raczej nie będę weganką, i choć ostatnimi czasy nie muszę jeść mięsa, to jednak staram się je od czasu do czasu zjeść, żeby dostarczyć potrzebnych substancji swojemu organizmowi.
OdpowiedzUsuńCo do weganizmu samwgo w sobie to nigdy się tym nie interesowałam. Do szczęścia mi to nie było potrzebne, a ludzie, którymi się otaczałam nie mówili, że są weganami. Dla mnie każdy sobie może jeść i ubierać się w co chce (sama wolę nosić ekoskórę niż skórę, bo mam tendencję, że po sezonie buty czy kurtka mi się po prostu nudzą/nie podobają mi się itd., więc wolę kupić taniej, oddać do pck, jeśli nie jest zniszczone i kupić co innego). Ja szanuję przekonania innych i chcę, żeby i oni szanowali moje.
No tak. Weganie nie jedzą mięsa, ale jedzą je inni ludzie, więc zwierzęta i tak są zabijane i tak naprawdę za wiele to nie pomaga, ale szanuję ich przekonania, ale nie pozwolę, żeby próbowali mi to narzucić. Ja lubię mięso, ale też owoce (kocham!!!) i warzywa. W sumie jestem wszystkożerna (oprócz małych wyjątków).
OdpowiedzUsuń