niedziela, 16 października 2016

Tridiuum SI: Transcendencja (2014)

Kto nie lubi Jonnego Deppa? Pamiętam, że już w podstawówce moje koleżanki były w nim po uszy zakochane. Ja jednak jakoś nigdy specjalnie za nim nie przepadałam. Po prostu był dla mnie kolejnym bardzo neutralnym aktorem, który nie robi na mnie większego wrażenia. Jak więc wypadł w Transcendencji z 2014 roku? 

Oto wielki film z wielkimi aktorami! W Transcendencji możemy znaleźć całą plejadę gwiazd. Johnny Depp, Rebbeca Hall, czy Morgan Freeman to tylko niektóre z nazwisk, które na pewno znacie.  Po takim filmie spodziewałabym się z jednej strony - porządnie zrobionego obrazu, z logiczną fabułą i ładnym wyglądem, z drugiej: czegoś stosunkowo prostego, kręconego dla mas. Co jednak dostałam? O tym już za chwilę.

Johny Depp wciela się w Willa Castera - pracującego nad stworzeniem sztucznej inteligencji naukowca, który wraz ze swoją ukochaną żoną, Evelyn Caster tworzą dość znany i raczej powszechnie lubiony zespół. Gdy są już o krok od odkrycia czegoś wielkiego Will zostaje zaatakowany przez ludzi przeciwnych ich badaniom. Lekarze nie dają mu szans - wkrótce ma odejść. Evelyn nie potrafi się z tym pogodzić i postanawia wgrać osobowość swojego męża do komputera, tworząc najprawdziwszą sztuczną inteligencje. 
Transcendencja (2014)
ang. Transcendence
science-fiction, dramat
reż. Wally Pfister

Przede wszystkim film wygląda... naprawdę ładnie, jak na wysokobudżetowy obraz przystało. Zdjęcia są bardzo czyste i wyraźne, nie ma w nich żadnych zgrzytów. Kadry nie są w żadnym razie artystyczne - nie, to typowe, hollywoodzkie kino, które ma podobać się widzowi, trafiając w jego poczucie estetyki. Ma zwracać uwagę, ale przy tym właściwie nie różni się jakoś szczególnie od wielu innych filmów. Szybko jednak okazuje się, że dobre zdjęcia to nie wszystko: by obraz działał, film musi mieć porządna fabułę, a tu.... trochę tego brakło.

Twórca Transcendencji wyraźnie chciał sprawić, by film był wyjątkowo inteligentny i patetyczny zarazem. Początkowo zadaje ogrom pytań moralnych i próbuje poruszyć nas w każdy możliwy sposób. Niestety, zamiast brnąć w rozkminy filozoficzne i budowanie bohaterów reżyser szybko zmienia kierunek filmu wrzucając wybuchy, łkającą Evelyn, dużo łkającej Evelyn, ogrom akcji, która często nie ma większego znaczenia i po prostu wszystko, poza próbą odpowiedzenia na zadane przez siebie pytania. Przez to film przestaje w pewnym momencie interesować i mimo, że wygląda ładnie zaczyna nudzić i się po prostu dłużyć. 
Uwielbiacie Johnny'ego Deppa i dla niego chcecie obejrzeć ten film? Jeśli tak, to też nie macie po co na niego iść. Mimo, że Will Caster to niby główny bohater to tak naprawdę jest go tu bardzo mało, ma niewiele do grania i... właściwie nie pokazuje niczego ciekawego. Z resztą, pozostali aktorzy też nie mogą zaprezentować swoich umiejętności, bo jak już wspominałam reżyser bardzo mocno stawia na akcje i próbę chwytania widza za serce, a nie na bohaterów, czy logiczną fabułę. 
Transcendencja wygląda ładnie, jej zakończenie jest ciekawe, poza tym widzę w tym pomyśle spory potencjał. Twórcy jednak zgubili się w tym wszystkim, chyba nie wiedząc, co tak naprawdę chcą pokazać...  I tak oto zamiast mieć ciężki film science-fiction mamy marną podróbę tego, która może spodoba się masom, ale raczej do mnie nie trafia. Odebrałam go jako po prostu coś nudnego i męczącego. 

Jeśli zaliczacie się do typowych odbiorców masowego kina, którzy nie zwracają uwagi na dziury fabularne, dla których istotne jest, że gdzieś tam zobaczą Freemana, Deppa, albo Hall i całość będzie wyglądała ładnie - spokojnie możecie po ten film sięgnąć. Jest spora szansa, że przypadnie Wam do gustu, bo dla takich właśnie osób Transcendencja została stworzona. Niestety, starym wyjadaczom szukającym mądrego filmu science-fiction odradzam, bo możecie się na nim tylko wynudzić.

5 komentarzy:

  1. Jak wiesz, ja nie lubię filmów tak ogółem :D A co do Deepa to kocham go w Piratach z Karaibów i tam mi wystarczy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja należę do tej mniejszości, która nie lubi Jonnego Deppa. Jakoś mi po prostu ten aktor nie podchodzi i nic na to nie poradzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam ochoty na ten film. Ale ogólnie Deppa lubię.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niby nie przepadam za filmami, ale Trendsetencję obejrzałam dla Deppa i się zawiodłam niestety.

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony