wtorek, 20 sierpnia 2019

Doom Patrol. Sezon 1: Ludzie, nie superbohaterowie



Choć mają niezwykłe zdolności, nie uważają się za specjalnych i wyjątkowych. Mieszkańcy Doom Mansion to osoby po przejściach, których życie uratował genialny dr Niles Caulder (Timothy Dalton). Nie próbują odwiedzać zewnętrznego świata – wiedzą, że nie nadają się do funkcjonowania w społeczeństwie. Gdy jednak ich szefowi grozi niebezpieczeństwo postanawiają spróbować mu pomóc.



Doom Patrol
sezon 1
serial superbohaterski, fantastyczno-naukowy
Do niedawna gdybym miała wskazać moją ulubioną grupę superbohaterów bez wątpienia wskazałabym X-men. Ta grupa mutantów ma w sobie coś wyjątkowego. Pozwala na prowadzenie zarówno wielkich, pełnych akcji historii jak i skromniejszych opowieści, skupiających się na bohaterach i ich problemach. Przed nimi istniała jednak jeszcze inna grupa. Doom Patrol to drużyna DC Comics, powstała w latach 60., której powstanie jest właściwie związane z X-men. Ba, sam zespół ma wiele wspólnego z tworem Marvela. Nie tylko przewodzi im niepełnosprawny geniusz, ale również sam koncept jest po prostu niezwykle zbliżony.
Zbliżony, ale nie identyczny. Mutanci z Marvel Comics może są przez świat źle traktowani, ale w gruncie rzeczy to pełnoprawni superbohaterowie, szkoleni do tego, by walczyć ze złem. Członkowie Doom Patrolu to po prostu zwykli ludzie, którzy zamknęli się w sobie przez przeżyte traumy i którzy chcą po prostu normalnie żyć. Niestety, ich umiejętności i osobiste problemy po prostu im na to nie pozwalają. Choć ich przedstawienie w serialu z 2019 jest może czasami przerysowane to jednak… te postacie, ich problemy i sposób życia ma w sobie coś, co sprawia, że od teraz chyba to tę drużynę będę uznawać za swoją „ulubioną”.
Serial powstał na bazie komiksu Granta Morrisona. Sam pierwszy odcinek zwrócił moją uwagę, choć nie był wyjątkowo porywający. Miał w sobie jednak na tyle dziwności, że po prostu oglądałam dalej… i ostatecznie przepadłam.
W „Doom patrolu” to bohaterowie grają pierwsze skrzypce. Nie główna linia fabularna, nie wielkie sceny akcji, czy ratowanie świata, a właśnie bohaterowie. Ich przeszłość jest przybliżana nam w każdym odcinku, dzięki czemu coraz lepiej ich rozumiemy i coraz bardziej się do nich przywiązujemy. Nie są idealni. Popełniają błędy, czasem podejmują głupie decyzje. Są uparci i uprzedzeni. Ale przy tym stopniowo uczą się ze sobą rozmawiać, rozwijając się i mierząc się ze swoimi słabościami, dzięki czemu każdy z nich staje cię z każdym odcinkiem coraz to lepszym człowiekiem.
Ponadto każdy z nich ma ciekawe „zdolności”, wyglądając przy tym naprawdę dobrze. Robotman (Brendan Fraser) jest doskonale topornym robotem. Rita (April Bowlby) ma przepiękne stroje rodem z lat 50. Larry (Matt Bomer), owinięty bandażami, wygląda bardzo komiksowo. Jednocześnie jego wygląd jest właściwie częścią jego problemów. Nie tylko zwraca uwagę wszystkich wokół, ale też od lat nie może nikogo dotknąć. Choć chyba jednak Robotman ma się gorzej, nie mając ani zmysłu dotyku, ani smaku, czy zapachu. Crazy Jane (Diane Guerrero) i jej zmiany osobowości też wypadają ciekawie, a Cyborg (Joivan Wade) też „działa” naprawdę sprawnie.
Nie tylko bohaterowie wyróżniają jednak „Doom patrol”. To serial niezwykle komiksowy, w którym pojawia się niezwykła ilość cudownych absurdów. Gadająca ulica, mysz będąca tajnym agentem, nazistowski naukowiec, czy wybuchające osły – to tylko część z nich. To z jednej strony sprawia, że sama historia potrafi zaskakiwać i bawić, z drugiej jednak jak najbardziej rozumiem osoby, dla których takie wyjścia fabularnie to będzie po prostu za dużo.
„Doom patrol” po prostu w pełni mnie „kupił”. Swoją kolorową i absurdalną otoczką, postaciami, nawet główną linią fabularną. Ta sama w sobie wypada dość sztampowo, ale ma w sobie na tyle zawirowań, że kompletnie mi to nie przeszkadza. Co prawda widzę elementy, które można byłoby zrobić nieco lepiej i z niego większą ilością sensu oraz logiki, ale… kompletnie mi to nie przeszkadza. „Doom patrol” to naprawdę porządnie zrealizowany serial, z dobrymi bohaterami, zdjęciami i samym podejściem do tematu.
Cóż mogę więc zrobić poza poleceniem? Nie będzie to historia dla każdego, ale wydaje mi się, że naprawdę warto spróbować po nią sięgnąć. Bo choć z jednej strony to superbohaterski serial to jednak przez większą część czasu nasze postacie nie mają wiele wspólnego z herosami, będąc przede wszystkim ludźmi z bardzo aktualnymi problemami, które wciągają bardziej, niż niejedna epicka historia.

9 komentarzy:

  1. Miło cię widzieć z powrotem! W sumie mam ten serial na oku, ale nie mogę się zebrać, żeby zacząć. Pierwszy akapit brzmi zupełnie jak Umbrella Academy, ale całość wydaje się o wiele lepsza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3 Mają pewne cechy wspólne. Niemniej, seriale kładą nacisk na nieco inne aspekty. "Doom Patrol" jest zdecydowanie bardziej absurdalny.

      Usuń
  2. Hmmmm... Kiedyś superbohaterowie byli pozbawieni psychologii - zdyscyplinowani, wiedzieli, że rano trzeba wstać, iść ze złem walczyć. I tyle. Dziś superbohater musi mieć na koncie przeżytą traumę i zmagać się z nią. Przyznam, że klisza "traumatyczna" powoli staje się dla mnie ciężka do przetrawienia - no ile można to samo w koło Macieju międlić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym, że "Doom Patrol" jest historią (nie)superbohaterską od początku. Drużyna powstała w latach 60. chyba właśnie jako odpowiedź na tych odrealnionych bohaterów, którzy nie mieli niemal żadnych życiowych problemów. To nie tak, że twórcy tego serialu uznali sobie, że hej, zróbmy z postaci nieudaczników - oni tacy są od powstania. A że w tym przypadku całość podana jest w radosny i odrealniony sposób... to moim zdaniem samo to męczyć tu nie może. Inna sprawa, jeśli odbiorca nie łapie/nie lubi absurdów zawartych w serialu.
      W sumie problem na tym poziomie miałam z "Titans". Tam to dopiero jest deprecha, w której wszyscy bohaterowie łażą i mówią sobie, jak im jest źle. xD

      Usuń
    2. U mnie, z tymi traumami subków, palka się przegła chyba po Jessica Jones (tam, z tego co pamiętam, był gwałt, potem alkoholizm) i The Umbrella Academy - skądinąd całkiem fajnym serialu, ale znowu wszyscy superbohaterowie po traumie z dzieciństwa. Za to ostatnio spodobał mi się serial (anty)superbohaterski The Boys, moim zdaniem, lepszy od komiksu - miałem wrażenie, że w serialu, w przeciwieństwie do komiksu, chodzi o coś więcej niż prymitywne gagi związane z seksem i defekacją.

      Usuń
    3. Serialu o Jones nie widziałam, tekst o Umbrella Academy czeka w kolejce. I w sumie to faktycznie w pewnym sensie podobne seriale, ale są takie dwie kluczowe różnice. Po pierwsze, Doom Patrol nie przeszedł super szkolenia. Oni nie potrafią się bić - opuszczanie pola bitwy w trakcie to jest u nich norma. Po drugie, ludzie z Umbrella Academy przeżyli traumę, ale wspólną traumę. Mają problemy z dogadaniem się i nawet niekoniecznie się lubią. Ludzie z Doom Patrolu mają traumy prywatne. Kłócą się, ale już na starcie [moim zdaniem] są bardziej zgrani. Poznali się jako dorośli ludzie, więc to trochę zmienia perspektywę. O The Boys w sumie nawet nie słyszałam, ale inna sprawa, że ja jakoś bardzo głęboko w komiksowych rejonach nie siedzę. ;P Z filmami jestem na bieżąco, seriali znam tylko parę, a komiksów jako komiksów czytać po prostu nie umiem. Chociaż "Doom Patrol" mnie kusi i może kiedyś go kupię.

      Usuń
  3. Nie słyszałam o tym serialu, ale bardzo chciałabym go obejrzeć!

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałam o tym serialu, ale jakoś jeszcze nie zmotywowałam się do oglądania. Może to nadrobię w najbliższym czasie :D

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony