sobota, 20 marca 2021

Fraktalny książę: gdy autor pokazuje, zamiast pisać


Jean la Flambeur, złodziej przyszłości, który zawsze dotrzymuje swojego słowa, podróżuje na Ziemię wraz ze swoją pracodawczynią. Jego statek zostaje jednak zaatakowany. W tym samym czasie na planecie dochodzi do morderstwa, w którego rozwiązywanie wplątuje się córka pewnego wpływowego człowieka.

 

Sięgając po cyklu o Jeanie la Flambeur, który został napisany przez fińskiego autora, Hannu Rajaniemi, wiedziałam, że pierwszy tom będzie książką niebywale męczącą, ale jednocześnie doszły mnie słuchy, że wraz z kolejnymi częściami będzie lepiej. Dlatego bez szczególnej ochoty (bo „Kwantowy złodziej” naprawdę dał mi się we znaki), ale z nadzieją na lepszą kontynuację wzięłam się za „Fraktalnego księcia”. Niestety – poza ciekawym tytułem ta książka nie miała mi osobiście do zaoferowania nic.

To jest chyba pierwsza książka, jaką znam, w której opisy akcji sprawiały, że nie miałam bladego pojęcia, o co chodzi, a następnie, gdy bohaterowie ze sobą rozmawiali, orientowałam się… że to było TAK proste. Tyle że pod natłokiem dziwnych słów naprawdę trudno czasem w ogóle zrozumieć, o co autorowi chodzi. Rajaniemi próbuje pokazywać, zamiast wyjaśniać, ale to przecież fantastyka! Odrobina ekspozycji i krótkiego wyjaśnienia, o co w tym świecie chodzi, byłaby naprawdę przydatna. Jestem po dwóch tomach i przyznaję – dalej nie mam pojęcia, jak Jean la Flambeur wygląda, czemu jest najlepszym ze złodziei i jak działa w swoim zawodzie.

Fraktalny książę
Hannu Rajaniemi
wyd. Mag, 2017
Jean la Flamebur, t. 2

Mam wrażenie, że w przypadku tej książki coś mogło „pójść nie tak” na etapie pisania, tłumaczenia lub obydwu. Z tego co rozumiem, autor pisze w języku angielskim, który nie jest jego rodzimym, a więc pewnie nie zna go tak doskonale, jak swojego ojczystego, co może być problematyczne, gdy próbuje się napisać bardzo techniczne SF. Ponadto takie rzeczy po prostu trudno się tłumaczy. Jeśli osoba zajmująca się tą kwestią „nie zaczai”, o co chodzi… to czytelnik tym bardziej nie. Oczywiście, to tylko spekulacje: może po prostu Rajaniemi miał taki pomysł na powieść, który… no nie do końca wyszedł. Po prostu. Przynajmniej w moim odczuciu.

Ponadto chcę zauważyć, że „Fraktalny książę” jest niezwykle chaotyczny. Tekst zmienia co chwilę perspektywę czy czasy, przez co czasem zdarzyło mi się w treści po prostu gubić. Na przykład, najpierw dostajemy narrację pierwszoosobową, w którym autor opisuje akcję z perspektywy Jeana, aby następnie zrobić „***” i przejść do narracji trzeciosobowej. Z tym że nie zmienia się miejsce akcji, jej czas ani bohaterowie.

Początkowo miałam nadzieję, że przynajmniej jeden wątek okaże się ciekawy, bo do pewnego momentu chyba wiedziałam, o co w nim w pełni chodzi… a potem i to jakoś się rozmyło. Gubiłam więc wątki, musiałam czytać niektóre fragmenty kilkukrotnie, nie rozumiałam pobieżnych opisów autora…. A nie jestem przecież początkującym czytelnikiem. Z niejednego pieca chleb jadłam i z niejednej drukarni książki czytałam.

To zdecydowanie nie jest lektura dla mnie, która jakkolwiek by mnie zainteresowała i mam wrażenie, że wiele osób poczuje się przy niej tak samo zagubiona, jak ja. Z tym że na mojej półce czeka tom trzeci… a że jestem uparta, to pewnie przynajmniej spróbuje go przeczytać. Kiedyś, jak już trochę odpocznę.


2 komentarze:

  1. Ja mam wrażenie, że w przypadku tej książki wystąpił spory problem z tłumaczeniem. Po kolejnej "bitwie" przeczytałam kilka recenzji na goodreads i mam wrażenie, jakbym czytała inną powieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie to miałoby sens... Bo wiem, że takie rzeczy trudno się tłumaczy.

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony