środa, 17 marca 2021

Nowości w biblioteczce: zakupy z luto-marca

Cześć! Zorientowałam się, że od kiedy opublikowałam ostatnie zakupy, kilka nowych książek zdążyło do mnie dotrzeć i właściwie mogę przecież zrobić jakiś mały „update”. Także przedstawiam Wam stosiki nowości w kolejności chronologicznej: od tych książek, które kupiłam najdawniej do tych najnowszych.

 

Ten stosik to mix książek używanych oraz z taniej księgarni. Po kolei, idąc od góry, na moich półkach zagościły:

  • „Senni zwycięzcy”, Marek Oramus – w tej chwili mam u siebie trzy książki Oramusa, z czego przeczytałam na razie jedną.
  • „Toń”, Marta Kisiel – zakupiona, bo „Płacz” leżał mi już na półce od dawna. Udało mi się ją już przeczytać.
  • Jeden z numerów „Feniksa” z lat 80.
  • „Leksykon polskiej literatury fantastyczno-naukowej”, Antoni Smuszkiewicz i Andrzej Niewiadomski – wydanie z 1990 roku, chyba nigdy niewznawiane. Na pewno mi się przyda, choć oczywistym jest, że już się nieco zestarzało.
  • „Jak dbać o psy i szczenięta”, praca zbiorowa – książka wzięta, bo kosztowała kilka groszy, a zbieram drobną „kolekcję”. Nie będę tego recenzować oczywiście.
  • „Rzecz o ptakach”, Noah Stycker – książka wzięta „do testów”. Nie wiem o niej zbyt wiele, ale skoro sama mam w domu papugi… może czegoś się przynajmniej dowiem.
  • „Wzlot Persepolis”, James S. A. Corey – straciłam ostatnio serce do „The Expanse”, ale chciałabym uzbierać cały cykl. Dlatego wzięłam używany, uszkodzony egzemplarz. Ale grzbiet wygląda OK, a przecież w razie czego to jego będę widzieć na półce. A jak mi się odmieni, to kupię nową.
  • „Kłamca Viva l’arte”, Jakub Ćwiek (scenariusz) – to zakup na zasadzie „było za grosze, to wzięłam”. Wielu komiksów nie mam i zbierać nie planuje, ale… no sprawdzę sobie.

 

Kolejny stosik to ponownie zakupy z taniej księgarni, które zresztą ostatnio u mnie królują:

  • „Kar Kalim”, Deborah Christian – jakieś starsze fantasy. Krótkie, wygląda na lekkie. Jestem ciekawa, czy to sam kicz, czy może coś ciekawszego.
  • „Galeony wojny”, Jacek Komuda – czytałam tylko jedną książkę Komudy do tej pory, więc… sprawdzę kolejną. Szczególnie, że właściwie jakieś morskie fantasy to coś, na co miałabym ochotę.
  • „Projekt Mefisto”, Marcin Mortka – podobno lekka i całkiem miła książka; przyda mi się jako coś pomiędzy bardziej ambitnymi lekturami.
  • „Ptaki nie znają granic”, Noah Strycker – skoro trafiłam ponownie na książkę o ptakach tego samego autora… no wzięłam do kolekcji. Po prostu.

No i na samym końcu – „zwykłe” zakupy. Dwie pozycje są ze Świata Książki, jedna z Empiku:

  • „Uczeń skrytobójcy”, Robin Hobb – po co kompletować serie, które już zbieram, skoro mogę zacząć kolejną? Nie mam pojęcia! Ale kupiłam. Z Hobb już się kiedyś spotkałam, ale chce od nowa zacząć tą znajomość między pisarzem a czytelnikiem, bo wtedy… nie zabrałam się do tego w dobry sposób.
  • „Kwiaty dla Algeronona”, Daniel Keyes – jako że Empik stacjonarnie miał -30%... wzięłam, bo naprawdę mam ochotę kompletować „Wehikuł czasu”, a do tej pory na półce stoi mi jedna taka książka.
  • „Nawałnica mieczy. Krew i złoto”, George R. R. Martin – w końcu brakowało na półce tylko jej. Zakup, nomen omen, konieczny.


10 komentarzy:

  1. Czekam na Hobb - jestem mega ciekawa tej autorki już od dawna, ale trochę boję się zacząć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie kiedyś tam ją przeczytam, ale na razie jednak mam inne rzeczy w kolejce.

      Usuń
  2. Ale luto-marzec jeszcze się nie skończył :D

    Kar Kalim mam i czytałem, doczytałem do końca - czyli lektura nie była bolesna, ale nic już nie pamiętam - czyli chyba nie było nic wartego zapamiętania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie, ale uzbierało się już tego wystarczająco - inaczej się pogubię.

      Podejrzewam, że nie będzie to nic wybitnego, ale skoro krótkie to mogę sprawdzić.

      Usuń
  3. Polowałam z bibliotece na Galeony wojny. Jak raz je widziałam, to akurat nie po drodze mi było z grubszymi książkami. Ale sama mam ochotę coś jeszcze Komudy przeczytać (znam tylko opowiadania o tematyce pirackiej, które były całkiem okej, chociaż pewnie tak jak w nich, w Galeonach będzie dużo morskiej (marynistycznej?) terminologii, która ode mnie wymagała odpalenia wikipedii). Nawałnicę mieczy w tym wydaniu muszę kupić, zanim zacznie znikać z księgarni. Starcie królów dorwałam w tej edycji ilustrowanej kupując po cenie okładkowej w księgarni. W tych wszystkich internetowych już nie było ;)
    Kwaty dla Algernonan znam, jak już wspominałam. Szata graficzna Wehikułu czasu tak mnie odpycha, że jakoś nie specjalnie ciągnie mnie do uzupełniania całej kolekcji. Wybiórczo sobie gromadzę te książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko wiesz, Fabryka Słów wydana w 500 stronach to jak zwykła książka w 300 zwykle. XD Także chyba trochę niepotrzebnie unikałaś.
      O, ja właśnie bytam przekonana, że one cały czas są, bo widuje je w księgarniach, a faktycznie jest już z nimi problem.
      Mi też nie bardzo odpowiada, ale grzbiety wyglądają całkiem OK. Pewnie nie będę zbierać 100%, ale część fajnie będzie mieć.

      Usuń
    2. Racja z tą Fabryką, mało tam jest tekstu na stronie, może się skuszę następnym razem.
      Tak, same grzbiety mogą być źródłem poczucia estetyki. I mają taki sam format jak Artefakty u Maga, mogą stać sobie razem na półce :)

      Usuń
  4. Hobb bardzo polecam. Opasłe tomiska, ale czyta się świetnie. No i ten świat... Malina. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Toń miałam kiedys w planach, ale ostatecznie o niej zapomniałam - dzięki za przypomnienie. :)

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony