poniedziałek, 8 marca 2021

Trzeci najazd Marsjan: obca cywilizacja wysyła nam... prezenty!


Nad ziemią pojawiają się dziwne obiekty. Niedługo po tym Liga Pięciu, przedstawiciele pozaziemskiej cywilizacji, informują o planach związanych z ludzkością: mają zamiar wysyłać wszystkim obiekty realizujące potrzeby homo sapiens. Papa, bezrobotny zajmujący się czasem przemytem ludźmi, zaczyna interesować się ich sprawą.

 

Jednym z bardziej rozpoznawalnych nazwisk polskiej fantastyki socjologicznej, która w Polsce zaczęła powstawać w okolicy lat 80. XX-wieku jest Marek Oramus – człowiek, który współtworzył miesięcznik „Fantastyka” i sam również, rzecz jasna, pisał książki. Musiałam go więc w końcu sprawdzić i na pierwszy ogień chwyciłam jedną z raczej jego nowszych powieści, czyli napisany w 2010 roku „Trzeci najazd Marsjan”. Książka swoim tytułem nawiązuje do innej powieści, jednak osobiście nigdy nie miałam z nią styczności, dlatego z góry uprzedzam, że jeśli istnieje pomiędzy tymi dziełami jakaś zależność lub polemika, nie będę w stanie zwrócić na nią uwagi.

Trzeci najazd Marsjan
Marek Oramus
wyd. Media Rodzina, 2010

Ponieważ znałam już jedno opowiadanie Oramusa, wiedziałam, czego mogę się mniej-więcej spodziewać pod kątem stylu i klimatu książki i nie zaskoczyłam się pod tym względem. „Trzeci najazd Marsjan” jest napisany w sposób dość surowy, konkretny, bez nadmiaru emocji. Przy tym też stosunkowo prosty. Oramus nie jest wielkim poetą, co chyba jednak jest typowe dla polskiej fantastyki socjologicznej.

Ponadto główny bohater to raczej człowiek z nizin społecznych, czego także się spodziewałam, choć i obawiałam jednocześnie. Zwykle nie umiem się wczuć w taki charakter i tu, niestety, było podobnie. Papa, czyli Papadopulus to człowiek bezrobotny, który szczyci się, że jest osobą wolną, także w kwestii związków. To nie jest typ charakteru, który bym szczególnie polubiła i między innymi dlatego lektura „Trzeciego najazdu Marsjan” była dla mnie dość męcząca. Ale nie uprzedzajmy faktów.

Na tle innych książek z tego nurtu, ta trochę wyróżnia się swoją konstrukcją. Zwykle dostajemy w takich historiach świat zniszczony, ale już w formie zastanej. Zasady zostały ustalone, nim czytelnik i często – nim bohater przyszli na świat. Nawet jeśli jest to postać z zewnątrz (jak w „Paradyzji” Zajdla). W tym przypadku Oramus przedstawia nam moment, w którym świat zmienia się w tej chwili, w tym momencie. Szybko, gwałtownie i dość destrukcyjnie. Skupia się przy tym w sporej mierze na działaniach ludzi, ich czynnościach, ich reakcjach.

I o ile sam element najazdu obcych i samych zmian mnie interesował, podobnie jak główna linia fabularna, to gdy narracja wpadała na boczne tory, zaczynając tematy filozoficzne albo wchodzą po prostu nieco głębiej w temat, często traciłam ochotę na dalszą lekturę. Być może jest to kwestia moich osobistych preferencji, ale nie dość, że sam Papa nieszczególnie mnie zainteresował to jeszcze analizy poboczne Oramusa zdawały mi się w żadnym razie do szczęścia niepotrzebne. Szczególnie że – mimo tej unikatowości w fabule – znając trochę fantastyki socjologicznej, byłam w stanie mniej-więcej przewidzieć, co czego to wszystko zmierza.

„Trzeci najazd Marsjan” jest więc koniec końców lekturą ciekawą i właściwie warsztatowo całkiem dobrą, jednak po prostu sama mam wrażenie, że jedno spotkanie z nią mi na tę chwilę absolutnie wystarczy. Wydaje mi się jednak, że osoby lubiące klimat starszej fantastyki naukowej albo te, które lubią zastanawiać się np. nad konsumpcjonizmem, mogą poczuć się naprawdę zadowolone z lektury i wtedy naprawdę warto się tej powieści przyjrzeć.


2 komentarze:

  1. To raczej nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, to rzecz raczej dla osób zainteresowanych akurat TAKIM rodzajem fantastyki. ;)

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony