niedziela, 26 grudnia 2021

Krew i popiół: czy to mogło być dobre?


Poppy jest Panną. To czyni z nią wybrankę, która ma nie tyko dostąpić zaszczytu Ascendencji, ale również żyć z bogami. Dziewczyna musi ukrywać swoją twarz i przestrzegać sztywnych reguł. Gdy w pałacu ktoś próbuje ją zabić, jej strażnikiem zostaje przystojny Hawke.

 

Już dawno nie miałam takiej sinusoidy emocji przy powieści dla młodzieży. Zazwyczaj sprawa jest prosta: romanse fantasy z kategorii YA/NA, zwłaszcza ameryańskie, są po prostu kiepskie. Zaś „Krew i popiół” Jennifer L. Armentrout nie jest może książką dobrą, ale miał w sobie potencjał na bycie naprawdę przyzwoitą.

Krew i Popiół
Jennier L. Armentrout
wyd.  You&Ya, 2022
Bloot and Ash, t. 1
Zacznijmy może jednak najpierw od tej całej emocjonalnej sinusoidy. Na samym początku moja opinia o książce poleciała mocno w dół. Pierwsze ok. 40 stron to opis tego, jak Poppy wymyka się ze swoich komnat i trafia do miejsca o wątpliwej reputacji, gdzie spotyka przystojnego Hawke’a. Tam następuje opis jego wyglądu na blisko stronę, a dziewczyna rozpływa się nad nim przez kolejne dwadzieścia. Co prawda, sam sposób prowadzenia dialogu między postaciami był całkiem wciągający, ale taki start sugeruje naprawdę kiepskie młodzieżowe fantasy, zwłaszcza, że Hawkey zachowywał się dość brutalnie, potencjalnie toksycznie. Potem jednak nastąpił wzrost.

Wzrost, bo kolejne 60 stron to szybka akcja, w której Poppy o panu kochasiu wspomina stosunkowo rzadko. Za to dzieje się dużo: tu ktoś ginie, tu ktoś robi jej krzywdę, tam ktoś ją próbuje porwać itd. itp. Miałam więc nadzieję, że jednak ta historia będzie gdzieś prowadziła i że skupi się na wątku quasi-kryminalnym z dodatkiem romansu. Co prawda problematyczny był opis świata (do ascendenci jeszcze wrócę), ale to amerykańska młodzieżówka, nie mam do nich jakiś bardzo wysokich wymagań.

Oczywiście trochę się pomyliłam, bo wkrótce potem Hawkey staje się strażnikiem Poppy i wszystko zaczyna kręcić się wokół niego, tyko z drobnymi przesłankami, że coś się wydarzy. Niemniej, jak już przetrawiłam ból dotyczący zmarnowanego potencjału to okazało się, że właściwie dialogi autorce wychodzą naprawdę nie najgorzej, a bohater tylko początków był pisany na brutala, który non stop zwraca uwagę na to, jak bardzo jest przystojny. Że jest zaskakująco mało toksyczny, że troszczy się o Poppy i faktycznie zawsze daje jej wybór. Przyznaję, tego się nie spodziewałam, a to olbrzymia zaleta. Zwłaszcza porównując do innych podobnych książek.

Chociaż jednocześnie nie powiem – bawi mnie, że na 60 stronach autorka potrafiła zawrzeć tyle niezłej akcji, a jedna rozmowa Poppy ze strażnikiem to czasem kilka rozdziałów.

Końcowy plot twist nie był zbyt zaskakujący i był łatwy do przewidzenia, ponadto bardzo negatywie wpłynął na moje postrzeganie tego bohatera (bo TAK, on jednak jest toksyczny), ale generalnie tę historię czytało mi się z zaskakująco małą ilością bólu i często przyłapywałam się na tym, że jestem w te dialogi wciągnięta, bo one autorce wychodzą zaskakująco dobrze. Dlatego kompletnie nie dziwię się jej popularności.

[STREFA SPOILERÓW]Jednocześnie świat przedstawiony jest kompletnie idiotyczny. Co prawda na samym końcu dostajemy trochę wyjaśnień i ekspozycji, ale to niewiele ratuje. Ascendencji to wampy, tworzone przez uwięzionych Atlantów (coś a’la wampiry o szlachetnej krwi) i dlatego mogą żyć wiecznie. Rozumiem samą ideę na to, ale nie widzę sensu w tym, by jakieś państwo tworzyło je z każdej drugiej córki i każdego drugiego syna przez ostatnie co najmniej dwieście lat. Przecież one muszą się posilać – w ten sposób wkrótce NIKT nie pozostałby w królestwie żywy. Ponadto to nie wyjaśnia, czemu zombie tworzący się po pożywieniu się wampów żyją głównie za zaporą, a nie pojawiają się w miastach, choć to dałoby się jakoś obejść.

Nie ma też sensu to, dlaczego akurat Hawkę – będący w rzeczywistości księciem Atlantów – samodzielnie wykonuje misje. Dużo więcej sensu miałoby, gdyby był jakimś przyjacielem króla, co zresztą byłoby świetnym nawiązaniem do opowieści o królu Arturze i jego rycerzach.

Także świat przedstawiony jest po prostu bardzo niedopracowany i sprawia wrażenie, jakby był napisany pod romans. Autorka układa klocki tak, by wszystko jej pasowało, jednocześnie tworząc niezwykle sztampową fabułę. A tak naprawdę niewielkie zmiany by wystarczyły, żeby sama opowieść, nawet w ramach tak głupiego pomysłu na świat, była lepsza. Przykłady?

Po pierwsze, Poppy zbyt często spotyka się z Hawkiem. Może przebywać z nim sam na sam, nie musi planować rozmów z nim, nie musi się z tym kryć. Ponadto często może ściągać przy nim welon, co sprawia, że ten element jest bezsensownym dodatkiem. O ile to byłoby lepsze, gdyby postacie były zmuszone do prawdziwego ukrywania się!

Po drugie, Poppy mogłaby głęboko wierzyć w swoje przeznaczenie. Była w tej idei wychowywana od dziecka. O ileż to byłoby ciekawsze, gdyby miała prawdziwy dylemat: pójść za głosem serca, czy służyć bogom? A gdyby połączyć te dwa punkty! Tak małe zmiany, a mogłyby znacznie lepiej trzymać w napięciu. [KONIEC SPOILERÓW]

Nie pastwiąc się nad tą opowieścią dalej, przyznam, że jestem do pewnego stopnia zaintrygowana. Armentrout wydaj się pisarką, która gdyby chciała to naprawdę mogłaby stworzyć coś fajnego. Problem polega na tym, ż kreacja dopracowanych światów jest czasochłonna, a takie rzeczy gorzej się też sprzedają. I czy ja mogę ją za to winić, skoro nieźle wchodzi na tym finansowo? Ech, a jednak – ja wciąż czekam na drugą (po „Marzycielu”) dobrą młodzieżówkę fantasy dla dziewczyn z ameryki. „Krew i popiół” mógł nią być – ale nie jest. I to chyba boli najbardziej.



Premiera książki już 12 stycznia 2022 roku.

6 komentarzy:

  1. Ja powoli odchodzę od sięgania po młodzieżówki. Jakoś coraz bardziej irytuje mnie literatura dla młodzieży i rzadko daje jej szansę. Więc po tą powieść raczej nie będę sięgać...chyba, że będę potrzebowała czegoś na tak zwane odmóżdżenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja najczęściej sięgam, bo kupiłam "przypadkiem"/dostałam. Ale też ogólnie czasem fajnie sprawdzić i sobie przypomnieć, dlaczego człowiek przestał je czytać. XD

      Usuń
  2. Jeśli chodzi o wątek czemu Hawke wypełniał te misję sam to wiele wyjaśnia się w dalszych książkach. Ogólnie wiele wątków "klika" dopiero w kolejnych częściach, a nawet prequelu. Autorka nie ujawnia wszystkiego w pierwszej książce i nie ma w tej serii "tych dobrych" przynajmniej nie tak do końca. Ja polecam serię z całego serducha!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A niech sobie klikają później. ;) Jeśli pierwszy tom nie był wystarczająco dobry, to nie mam powodu, aby sięgać po koleje.

      Usuń
  3. To jeden z tych tytułów, które przeczytam jako 'guilty pleasure'. Nie mam jej jeszcze na czytniku, ale myślę, że gdy przyjdzie na nią czas, sięgnę po oryginał, bo przy polskich tłumaczeniach aż mnie skręca z zażenowania :/

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony