niedziela, 18 czerwca 2023

Królestwo kanciarzy: zbyt trudne dla Bardugo

 

Wrony chcą odzyskać uwięzioną Inej oraz swoje pieniądze. Dlatego stojący na ich czele Kaz przygotowuje plan, w którym każdy z nich musi perfekcyjnie się wykazać. W innym przypadku może czekać ich śmierć.

Królestwo kanciarzy
Leigh Bardugo
wyd. Mag, 2017
Szóstka wron, t. 2


„Szóstka wron” była moim pozytywnym zaskoczeniem. Choć historia była prosta, to styl autorki miał fajny ciężar, bohaterowie byli dobrze rozpisani i wszystko po prostu miało swój klimacik, tak długo, jak czytelnik zapominał, że bohaterowie są nastolatkami. Niestety, moje spotkanie z „Królestwem kanciarzy” już nie było aż tak udane.

Bardzo długo nie mogłam zlokalizować, co mi tu nie gra. Styl autorki przecież szczególnie się nie zmienił. Postacie dalej miały ciekawe interakcje, klimat też był w porządku, niby śledziło się to po prostu dobrze… a jednak nie miałam ochoty wracać do lektury. Nie wciągała mnie, nie interesowało mnie to, co będzie działo się dalej, nie czułam się już w żaden sposób z postaciami związana…

Aż w końcu do mnie dotarło, o co chodzi.

Różnica pomiędzy „Szóstką wron”, a „Królestwem kanciarzy” to przede wszystkim skomplikowanie fabuły. To już nie jest prosty heist, jak to było w pierwszej części. Jak tytuł sugeruje, autorka skupiła się bardziej na kantowaniu, oszukiwaniu, planowaniu akcji tak, by przechytrzyć wszystkich wokół. I choć to kuszący pomysł to cholernie trudny w realizacji. 

Bardugo nieźle wyszło rozplanowanie fabuły jako takie. Tu się wszystko klei i na pierwszy rzut oka nie można się do niczego przyczepić. Z tym że nie do końca udało jej się ten plan na fabułę przykryć. Ja po prostu zbyt dobrze widziałam, gdzie autorka sobie co zaplanowała. W trakcie czytania brakowało mi „flow”, za to bez problemu czułam, gdzie rozpoczynał się kolejny punkt wymyślonego przez autorkę planu i to skutecznie nie pozwalało mi wgryźć się mocniej w fabułę. 

Przed lekturą wiele osób kazało mi zaopatrzyć się w chusteczki i przekonywało mnie, że czytając, będę mieć tzw. feelsy. Niestety, niczego takiego u siebie nie dostrzegłam, bo na etapie, gdy działy się właśnie te rzeczy, ja byłam już na tyle zmęczona wielkim i sprytnym planem Bardugo, że mimo sympatii do świata oraz bohaterów nie byłam w stanie tego czuć, tak po prostu.

Dlatego też muszę przyznać, że trochę się tą książką rozczarowałam. Miałam nadzieję na coś, co jednak mnie porwie i po prostu pozwoli dobrze się bawić, a dostałam historię, która była bądź co bądź dość przewidywalna i na dodatek nienapisana na takim poziomie, aby tego typu fabuła miała w pełni sens. Naprawdę dużo bardziej wolałabym prostą opowieść, skupioną ponownie na bohaterach i interakcjach między nimi, niż na coś tak przekombinowanego, że Bardugo nie była w stanie tego dźwignąć jako pisarka. 

Niemniej, to dalej solidna powieść fantasy, zwłaszcza w młodzieżowej kategorii. Nie dziwię się więc kompletnie, że ma sporą rzeszę fanów. Po prostu dla mnie to jednak odrobinkę za mało.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony