środa, 2 września 2015

Biblioteczka: Są filmy na bazie książek. Ale i książki na bazie filmów się znajdą!

Wpadłam na pomysł, by podzielić się z Wami moją biblioteczką - książkami, których nie zrecenzuje, bo czytałam je zbyt dawno, albo po prostu, nijak do recenzji się nadają, ale wspomnieć o nich jak najbardziej mogę, bo czemu nie.  Dziś chcę Wam przedstawić cztery książki, które znajdują się w mojej biblioteczce. Ich niezwykłość polega na tym, że powstały na bazie scenariuszów filmowych, czyli innymi słowy, najpierw był film, a potem książka o tej samej fabule. Co to za książki?


Okładka książki Jurassic Park III

Jurassic Park III, Scott Ciencin
Niezwykły park, ogromne dinozaury, krew i strach. Gdy Jurajski Park wyszedł, wzbudził powszechny zachwyt. Bo nie dość, że był dobrze zrobiony, to jeszcze... kto nie kocha dinozaurów? No kto? Film powstał na bazie książki, zaś jedno trzecia część również na takową została przerobiona. 




Okładka książki Mustang z dzikiej doliny

Mustang z Dzikiej Doliny, Kathleen Duey
Jako dzieciak, kochałam Mustanga. Ba, byłam nawet na blogowym opowiadaniu wzorowanym na tej bajce. Ucieszyłam się więc, mogąc mieć książeczkę na podstawie filmu u siebie. No, przynajmniej dopóki jej nie przeczytałam.






Okładka książki Madagaskar powieść filmowa

Madagaskar. Powieść filmowa, Louise Gikow
Historia czterech uciekinierów z Zoo w Nowym Jorku jest Wam pewnie całkiem dobrze znana. Oto więc książeczka, o tym samym tytule, oparta na scenariuszu, wraz z kilkoma fotkami z animacji wewnątrz. 






Okładka książki Shrek 2

Shrek 2, Jesse Leon McCann
Shrek to fenomen. Pierwsza część była oryginalną historią, która potrafiła nawet wzruszyć, druga część zaś przede wszystkim próbowała nas rozśmieszyć. I to właśnie miało zostać przekazane w książeczce... Nie powiem, by to autorce wyszło.






Wszystkie te książki czytałam już dość dawno, mimo to, co nieco o nich pamiętam. Przede wszystkim wszystkie charakteryzują się małą ilością stron (ok 100), w trzech na cztery przypadki brakiem nazwiska autora na okładce, a już bez żadnego wyjątku - na prawdę okropną treścią. I nie mówię, przerobienie czegoś na książkę z filmu to fajne przedsięwzięcie, na pewno zyskowne, tyle, że jeśli opisujemy w niej niemal słowo w słowo to, co widać na filmie... to przepraszam, coś nie gra. Książka powinna rozwijać wątki, oferować coś od siebie. Te tego nie robią. Jeśli zaś chodzi o komediowe pozycje - raczej nie da się przenieść żartu, który rozśmieszał nas na ekranie na kartki. Przepraszam, ale no, to nie jest wykonalne zadanie, szczególnie, gdy jak mówiłam, kopiujemy w słowo w słowo to, co widzimy. 
Cieszę się, że je mam - to fajna ciekawostka na półce, ale jeśli przypadkiem byście na jedną z powyższych wpadli... nawet nie próbujcie brać do ręki. Na prawdę, nie ma po co!
Wpadliście już kiedyś na książkę tego typu? Jeśli tak, była dobra? Co o tym sądzicie? 

2 komentarze:

  1. Wydaje mi się, że w większości przypadków książka napisana na podstawie scenariusza filmowego - a nie odwrotnie - wiąże się z literacką klapą. Przynajmniej takie opinie obijają mi się o uszy, zresztą ja też mam u siebie "Shreka 2", jako że dawno temu wpadła mi w oko na zakupach z rodzicami. Ale znam jeden wyjątek: "Stowarzyszenie umarłych poetów". Nancy H. Kleinbaum napisała książkę o tym tytule właśnie na podstawie filmu i bez bicia mogę przyznać, że jestem zachwycona obiema wersjami :)
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tej książce nie słyszałam akurat ;P Ani o filmie. Literackimi klapami będą, jeśli nic się do scenariusza nie doda ;/ Tak jak są np. ponoć całkiem niezłe książki na bazie gier. Bo autor, mając świat przedstawiony, sobie swoje fantazje tam wkłada :D

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony