czwartek, 16 czerwca 2016

Czerwona Królowa: O świecie, w którym karmazynowa krew jest hańbą



Książka roku 2015 z kategorii fantasy... No musiałam w końcu po nią sięgnąć, szczególnie, że drugi tom już leży u mnie na półce (choć pierwszego w wersji papierowej nie posiadam). Chcecie poznać moją opinię o tej książce? Tak? To zapraszam.
Ach, piosenka wrzucona z chyba wiadomej przyczyny, ale szczerze mówiąc... mnie chyba trochę irytuje.

Post wrzucam wcześniej tym razem nie bez powodu. Mianowicie, chcę Was poinformować, że w przyszłym tygodniu prawdopodobnie wyjeżdżam na ponad miesiąc i nie wiem, na ile będę miała czasu, aby w jakikolwiek sposób kontrolować bloga. Także jeśli ktoś z Was coś ode mnie chce - proszę o kontakt teraz. Postaram się wprawdzie w miarę wszystko kontrolować, poza tym posty będą pojawiały się regularnie (auto publikacja ratuje życie <3), ale poza tym niczego nie mogę obiecać.

Tytuł: Czerwona Królowa
Tytuł serii: Czerwona Królowa
Numer tomu: 1
Autor: Victoria Aveyard
Liczba stron: 488
Gatunek: young adult / fantasy

Świat podzielony został na dwie frakcje. Srebrnych, obdażonych niezwykłymi talentami oraz Czerwonych, mięso armatnie i pracowników, wykonujących najgorsze i najbardziej niebezpieczne prace. Wśród tej drugiej grupy żyje Mara, dziewczyna, która lada moment ma trafić do wojska. Jest pogodzona ze swoim losem, jednak gdy dowiaduje się, że jej przyjaciel, Kilorn, również ma walczyć, postanawiają razem uciec. Niestety, skądś muszą wziąć pieniądze dla przemytników... Mara, próbując to zrobić, prędko wpada w niezłe kłopoty. Czy uda jej się z nich wybrnąć? I jaką rolę odegra w tym wszystkim bogaty nieznajomy, którego spotyka po zmroku w swojej wiosce...?

Po książce roku 2015 spodziewałam się na prawdę czegoś. Miałam spore wymagania i chciałam dostać dobrą, ba, bardzo dobrą historię. Niestety, zapomniałam, że na portalu lubimyczytać.pl głosowali czytelnicy... a jakiej rzeszy wśród działaczy jest najwięcej...?
Oczywiście, że nastolatek.
I w ten oto sposób, laury zdobyła nie genialna książka fantasy, a najbardziej popularna w poprzednim roku, co właściwie nie pozwala jej być najlepszą, bo te najlepsze zwykle nie są doceniane. 
Czerwona Królowa to po prostu czytadło dla nastolatek, lubujących  się w klimatach zbliżonych do Igrzysk Śmierci. O stylu prostym i łatwym, o błędach logicznych, papierowych bohaterach, zwrotach akcji niezwykle łatwych do przewidzenia... schematyczna, banalna i zwyczajna. Nie, nie tragiczna, ale w każdym calu przeciętna. I tyle wystarczy wiedzieć tym z Was, którzy nie chcą ani grama spoileru. Szukacie takiej książki? To sięgajcie. Nie? To albo czytajcie dalej, albo zostawcie tą recenzje w spokoju. A tych, którzy ją już przeczytali spokojnie zapraszam dalej.
źródło
Przede wszystkim już na samym starcie historia pokazała mi, czym będzie. Jedna z pierwszych scenek Czerwonej Królowej przedstawia Marę, naszą bohaterkę-złodziejkę, która okrada, bo tak, bo musi utrzymać rodzinę. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby nie fakt, że styl autorki jest nieskazitelny niczym diament, czyściutki niczym okładka jej powieści, przez co klimat tekstu nijak pasuje do tej sytuacji. No ale... idźmy dalej! Następnie mamy pokazane starcie dwóch Srebrnych - wysoko urodzonych ludzi, którzy walczą na arenie, na którą przychodzić muszą Czerwoni (Srebrni mogą, nie muszą rzecz jasna). Czemu jedni się tłuką, a inni są zmuszeni ich oglądać? A no, bo Srebrni to bogowie, a ich starcie pokazuje, że ci z niższej półki mają się ich bać, bo są niepokonani. Co tam, że tym samym pokazują, że też można ich zranić, prawda...? No ale... dobrze, przełknijmy już tą scenkę. Podsumowując ją powiem tylko, że moje skojarzenia z Igrzyskami Śmierci był właściwie natychmiastowe. Klimat wykreowany przez Aveyard jest do nich na prawdę bardzo zbliżony, choć, bądź co bądź, nie identyczny. Mam wrażenie, że autorka ma bardziej klarowne i konkretne pióro od pani Collins.
Prędko okazuje się, że Mara i jej przyjaciel mają trafić do wojska, dlatego nasza genialna główna bohaterka szykuje się do ucieczki. Ma dwa dni na zdobycie niebotycznej sumy, której zdobycie kończy się, rzecz jasna, katastrofą. Po niej wraca do domu i ucieka odpocząć, uspokoić myśli. Trafia na jakiegoś bogatego Czerwonego i wyznaje mu wszystko, aby kolejnego dnia trafić do pracy na posługę do króla. Akurat tak się składa, że jego syn w tym samym dniu ma się zaręczać... Czy muszę mówić, kim jest królewicz i jaką mniej więcej pozycje prędko zajmuje Mara...?
W każdym razie, od tej pory zaczyna się właśnie akcja! Bo królewicz ma braciszka. A Mara ma przyjaciela... i tak oto zaczyna nam się kwadracik miłosny, który ciągnie się przez całą powieść. Na całe szczęście, nie jest na pierwszym planie, a chowa się jednak nieco z tyłu, ale jak najbardziej - jest.
Przez cały czas obserwujemy falę głupich wydarzeń. Tłumaczenia postaci, ich motywy, zwykle same w sobie są cholernie głupie, jednak ich świat jest tak nielogiczne zbudowany, że osoba, która wyłączy myślenie będzie w stanie w nie uwierzyć. Niestety, nie ja. Przykładem może być opis... stosunków międzynarodowych, jaki opisuje nam szanowny pan królewicz.
Mianowicie, w Królestwie toczy się długa wojna, o jakieś tam wpływy, nie istotne dla nas jakie. Inne kraje mają podobny układ jeśli chodzi o traktowanie Srebrnych i Czerwonych. Tylko dzięki temu, że są tu solidarne, wspierają się w walce - gdyby coś się zmieniło, sojusze by się rozpadły, bo, krótko mówiąc, państwa miałyby focha na ten kraj, który się wyłamał. Dlatego nie można zmienić nieciekawego traktowania Czerwonych, bo jeśli to się stanie, wojna będzie przegrana, a państwo zniszczone.
źródło
Gdzie tu brak logiki? A no w tym, że w polityce, takiej prawdziwej, nie liczy się to, jak traktujesz swoich ludzi - a to, jakie korzyści może przynieść Ci relacja z innym krajem. Chcemy pokonać wroga? Nie mamy sił pojedynczo? To tak, czy tak, musimy razem walczyć, niezależnie od systemu wewnątrz innego kraju...
Jednakże uznajmy, że w tym świecie to działa, jest prawdą. OK, to fantasy, mogę przymknąć oko. Ale chwilę później, po tym wyjaśnieniu, sytuacje oczywiście psuje... MARA! No a kto, jak nie nasza średnio inteligentna (z zaznaczeniem, że raczej jej do inteligencji niskiej, niż wysokiej) bohaterka, która chwilę później, bez zastanowienia i wiedzy na temat polityki postanawia się zbuntować i zmienić cały system. Co tam, że nie ma bladego pojęcia, jak on działa, prawda...?
By nie było, ona, jej przyjaciele, inni bohaterowie... nie robią tego raz, czy dwa. Tak głupie decyzje i zachowania podejmowane są przez całe 488 stron powieści...
Jedyną postacią, którą chyba jakkolwiek polubiłam był Cal. Tak, jest głupi. Ale przy tym w miarę konkretny, mimo wszystko. A Mara, raz zaprzeczając, że go lubi, uznając, że jest okrutnikiem, a innym razem go całując, tylko wzbudzała we mnie śmiech i nić sympatii do niego. Tak na prawdę tylko on kierował się w tym wszystkim jakimś sensownym rozsądkiem. 
Cała rewolucja, o której mowa już na okładce, a w której ważnym pionkiem staje się Mara jest jedną wielką kpiną. Mnie osobiście kojarzy się z Powstaniem Styczniowym, od początku skazanym na porażkę. A to, że musi być happy end? Chyba normalne w historiach pokroju young adult, czyż nie? Co człowiek poradzi, że nawet te głupie postacie mają więcej rozumu od ich przeciwników... zazwyczaj.

No, wyżyłam się trochę :) Mam nadzieję, że czytaliście na tyle uważnie recenzję, by uniknąć spoilerów, jeśli ich nie chcieliście. W każdym razie, jak już pisałam wcześniej - dla fanów young adult i historii z tej samej półki do Igrzyska Śmierci to niewątpliwie jest gratka, ale jeśli chodzi o jej wartość z punktu widzenia dobrej, porządnej fantasy... to ta jest właściwie zerowa. Jeśli więc szukacie porządnej fantasy... Czerwoną Królową omijajcie z daleka.

źródło

13 komentarzy:

  1. Mnie powieść jako fantastyka młodzieżowa bardzo się podobała :) Po przeczytaniu byłam zachwycona :) http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Na szczęście nie kupiłam tej książki, chociaż bardzo chciałam. Już miałam się odwracać od półek i iść do kasy, ale jakaś dziewczyna powiedziała mi, że jeśli szukam fajnej fantasy, to "Czerwona królowa" nie jest najlepszym wyborem. I rzeczywiście. Widząc recenzję Twoją i paru innych osób, wcale nie żałuję, że jej nie kupiłam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie ta książka porwała i nie mogę się doczekać aż przeczytam kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mam w planach ta serie, ale jakoś nie mogę się za nią zabrac

    OdpowiedzUsuń
  5. e tam, jako literatura rozrywkowa jak najbardziej jest cudowna :P widocznie zbyt wiele od niej oczekiwałaś :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczekiwałam tyle samo co od każdej innej książki ;p Zupełny brak logiki jest nie do wybaczenia. Rozrywkowe książki pisze Ćwiek, a to po prostu nabijacz kasy dla wydawnictwa XD

      Usuń
  6. A ja czekam na nią w kolejce dalej xd

    Pozdrawiam
    Sara's City

    OdpowiedzUsuń
  7. książka w moim stylu, na pewno by mi się spodobała

    OdpowiedzUsuń
  8. Czerwona królowa jest zwyczajnie do bólu przeciętna i nijaka. Nie spodziewałem się po niej niczego, a i tak mnie zawiodła xD Jej jedyną zaletą jest chyba to, że czyta się ją bardzo szybko. Po kontynuację na pewno nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spodziewałam się tego, co dostanę i... dokładnie to dostałam: idealną pozycje do wytykania nielogiczności ;D

      Usuń
  9. Po "Czerwoną królową" nie sięgnęłam ze względu na podobieństwo do "Igrzysk śmierci" i widocznie dobrze zrobiłam. Choć przyznam, że piosenka wpadła mi w ucho i często ją nucę ^^
    Pozdrawiam!
    http://sunny-snowflake.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. To jest podobne do Igrzysk? Nie zwróciłam uwagi. Trochę ciężko mi się czytało, ale jak się wciągnie, to szybko idzie ;)

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony