sobota, 1 grudnia 2018

Anihilacja (2018): Baśniowa metafora science-fiction



Mąż Leny (Natalie Portman) jest wojskowym. Kiedy nie wraca z tajnej wyprawy kobieta uznaje go za zmarłego. Pewnego dnia pojawia się na progu jej domu i dziwnie się zachowuje. Wkrótce później choruje i trafia razem z żoną do tajnego ośrodka badawczego, prowadzonego przez dr Ventress (Jennifer Jason Leigh). Lena prędko odkrywa, że mąż badał sprawę Strefy X, miejsca dziwnej anomalii na Ziemi, której przestrzeń bezustannie się powiększa. Kobieta podejmuje decyzje: razem z grupą innych pań ma zamiar zbadać jej wnętrze.



„Anihilacja” (2018)
ang. „Anihilation”
też. Alex Garland
horror science-fiction
Alex Garland i Jeff VanderMeer w jednym – to połączenie nie mogło się skończyć normalnie. W końcu ten pierwszy, twórca uwielbianej przeze mnie „Ex Machiny” lubi tworzyć kino niewielkie i specyficzne, ale bardzo inteligentne. Zaś VanderMeer zapadł mi w pamięć „Podziemiami Vensis” – powieścią z gatunku dystopii, która swą formą przypominała senne majaki. Nic więc dziwnego, że „Anihilacja”, film na podstawie jego książki, też zawiera właśnie takie elementy. Zwłaszcza, że podobno Gerland stworzył swoje dzieło na podstawie interpretacji, jaką stworzył po lekturze.
Niełatwo jest mi o tym filmie mówić, bo mam wrażenie, że tak naprawdę… nie do końca jest o czym. „Anihilacja” to na tyle dziwny obraz, że trzeba go zobaczyć, aby po swojemu go zrozumieć i zinterpretować. Choć teoretycznie dostajemy konkretną fabułą, która zwłaszcza na początku jest mocno zarysowana to w gruncie rzeczy trudno rzec z pewnością, czy wszystko to „realne” wydarzenia, czy może coś dziejącego się tylko w głowie Leny, a może – to tylko merafora jej życia. A może jednak „Anihilacja” to metafora dotycząca feminizmu, albo ekologii? W tym filmie absolutnie nic nie jest w pełni jasne.
Mimo tego istnieje kilka elementów, które są raczej stałe i o których chyba mogę bez ogródek powiedzieć. „Anihilacja” to film produkcji Netflixa, a więc nie jest dziełem z bardzo dużym budżetem i to naprawdę czasem widać. Niektóre efekty specjalne są wyraźnie sztuczne, nienajlepsze, niedopracowane. Niemniej, same projekty przedstawianych obiektów i ich pomysłowość moim zdaniem nadrabiają niedoróbki budżetu. Ponadto w tym baśniowym, mglistym i niepewnym otoczeniu słabe CGI nie rzuca się aż tak bardzo w oczy.
Co z innych „pewniaków”? Osoby zachęcone tym, że film uznany został za horror fantastyczno-naukowy mogą się „Anihilacją” rozczarować. Faktycznie, to dzieło ma w sobie kilka mrocznych scen, ponadto jego atmosfera jest raczej niepokojąca, ale osobiście nie nazwałabym jej typową dla horroru.
Osoby szukające dziwnych obrazów; takich, które wymagają analizy i własnej interpretacji naprawdę powinny po ten film sięgnąć. To ciekawe dzieło do dyskusji i rozmów o nim, ponadto zapewniające zachwyt nad niektórymi z pomysłów twórców. Tych, którzy szukają jednak „zwykłego” filmu na popołudnie przestrzegam: to nie jest typowe kino, do którego przyzwyczaiło nas Hollywood.

2 komentarze:

  1. Mnie się bardzo podobało, ale nie ukrywam, że jestem fanem VanderMeera (tak na marginesie, uważam za jego najlepszą książkę Shriek: Posłowie).

    OdpowiedzUsuń
  2. Film nie jest produkcji Netflixa. Netflix go tylko dystrybuuje tam, gdzie nie wszedł do kin. Producentem jest Paramount Pictures.

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony