sobota, 29 grudnia 2018

Ślepowidzenie: O wszystkim, co w SF jest analizowane


2082 rok. Ludzkość odkrywa istnienie pozaziemskiego życia. Ziemska ekipa dowodzona przez wampira wyrusza na statku kosmicznym „Tezeusz” aby zbadać pojazd obcych.

Tytuł: Ślepowidzenie
Tytuł serii: Ślepowidzenie
Numer tomu: 1
Autor: Peter Watts
Tłumaczenie: Wojciech M. Próchniewicz
Liczba stron: 338
Gatunek: hard science-fiction
Wydanie: Mag, Warszawa 2008
Hard science-fiction to podgatunek, który zakłada, że tworzona przez autora rzeczywistość jest jak najmocniej ugruntowana przez badania, a jeśli zawiera jakiś „cud”, jakąś „magię” to ta jest tylko dodatkiem do całości; wisienką na torcie, na której nie bazuje cała opowieść. Z tego powodu „Ślepowidzenie” Wattsa swobodnie możemy tym tytułem określić: to książka, której autor pod koniec nie tylko wyjaśnia nam czemu i dlaczego świat przedstawiony w jego książce wyglądają tak, a nie inaczej, ale także podaje aż sto czterdzieści cztery pozycje, które potwierdzają jego słowa. Nie zmienia to faktu, że „Ślepowidzenie” to powieść poza byciem książką trudną jest też… powieścią niezwykle dziwną, choć nie w sposób, w który myślałam, że będzie.
Nie wiedzieć czemu spodziewałam się po tym tytule jakiegoś metafizycznego podejścia do świata; czegoś w stylu weird fiction, zbliżonego klimatem do książek Dicka. A dostałam utwór, wewnątrz którego znajduje się po prostu wręcz niemożliwie duże nagromadzenie różnego rodzaju tez i analiz, dotyczących choćby świadomości, „chińskiego pokoju”, naszej przyszłości, czy ewentualnego spotkania z obcymi. Ba! Pojawia się tu nawet analiza zachowania wampira, czy głębokie zastanawianie się nad moralnością i inteligencją. Właściwie… mam wrażenie, że w tym tytule pojawiają się rozważania na właściwie każdy popularny w książkach fantastycznonaukowy temat.
Właśnie w związku z tym to książka i dziwna, i trudna do przyswojenia. Watts bazując na swoich źródłach i pomysłach swobodnie mógłby napisać kilka powieści, zamiast jednej, co być może „rozluźniłoby” nieco tekst i dało czytelnikowi trochę więcej czasu na przyswojenie treści. Na to się jednak nie zdecydował, w związku z czym sięgając po „Ślepowidzenie” należy pamiętać, że to nie jest książka, którą warto czytać w chwili, gdy zmęczony człowiek szuka odrobiny rozrywki, bo zamiast niej może nabawić się po prostu bólu głowy.
Nie zmienia to faktu, że właśnie przez to dostajemy tytuł ciekawy, intrygujący. Z jednej strony zawierający ciekawe analizy, z drugiej czasem wręcz wymuszający pytanie, czy Watts jest geniuszem, czy może jego twórczość to kompletna grafomania ukryta za ogromną ilością wiedzy, którą autor zdobył między innymi czytając pozycje podane w przypisach?
Sama historia przedstawiona w „Ślepowidzeniu” jest właściwie wyjątkowo prosta i w gruncie rzeczy… to nie jest powieść z niezwykle długą, wielowątkową fabułą. Mam wrażenie, że Watts tak bardzo skupia się na naukowych aspektach, że postacie w tek powieści to po prostu pewne figury, a nie żywi ludzie, zaś sama historia naprawdę schodzi na drugi plan. Z resztą sam schemat wydaje mi się dość sztampowy: grupa naukowców na statku kosmicznym, która próbuje badać obcą inteligencję to naprawdę nie jest nic odkrywczego. Należy jednak oddać Wattsowi, że sam pomysł na przedstawienie stworzeń z innej cywilizacji jest i ciekawe, i intrygujące, choć chyba nie będzie to dla nikogo zaskoczeniem, gdy powiem, że nie jestem pewna, czy w całości zrozumiałam, co miał w tym przypadku na myśli.

Drobna uwaga do Was: Książka nie jest w chwili, w której piszę ten wpis dostępna w księgarniach. Ale jeśli chcecie ją przeczytać i znacie dobrze język angielski to Peter Watts udostępnia sporo swoich powieści (także tę) na swojej stronie internetowej, na licencji CC.


* * *

Wspomnienia to nie archiwa historycznych materiałów. Właściwie są... improwizowane. Cała masa rzeczy, które kojarzysz z jakimś zdarzeniem, może być obiektywnie fałszywa, nawet jeśli pamiętasz je bardzo wyraźnie. Mózg ma zabawny nawyk tworzenia montaży, dostawiania szczegółów post factum. To oczywiście nie znaczy, że twoje wspomnienia nie są prawdziwe, rozumiesz? Są szczerym odbiciem twojego ówczesnego sposobu postrzegania świata i wszystkie wspólnie ukształtowały twoje widzenie. Ale to nie fotografie. Raczej obrazy impresjonistyczne.
 Fragment „Ślepowidzenia” Petera Wattsa


4 komentarze:

  1. Swoją drogą to ciekawe, że tak trudna książka sprzedała się w trzech i pół nakładu (za pół uznaję ostatni dodruk).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle mam wrażenie, czy w USA ta książka nie była/nie jest tak głośna, jak w Polsce?

      Usuń
  2. To jedna z najważniejszych książek SF w całej historii tego gatunku, jeśli jest się jego fanem, po prostu trzeba ją znać. Mi akurat nie przeszkadza jej poziom komplikacji, ale zdecydowanie nie poleciłabym jej komuś, kto fantastyki nie lubi. I świetnie opisujesz, dlaczego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi niby też nie przeszkadza, ale jednak wolałabym, gdyby to wszystko było bardziej rozłożone: takie nagromadzenie danych sprawia, że "Ślepowidzenie" przypomina trochę jakiś podręcznik, a nie rozrywkową powieść. ;p

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony