niedziela, 7 listopada 2021

Gwiazdy moim przeznaczeniem: co oferuje wizja przyszłości z lat 50.?


W XXV wieku ludzkość nauczyła się teleportacji i zajęła cały Układ Słoneczny. W takich właśnie czasach żyje Gully Foyle – prostak pozbawiony jakichkolwiek ambicji. Gdy spędza pół roku na wraku zniszczonego statku kosmicznego, a przelatujący obok ludzie go ignorują, mężczyzna zaprzysięga im zemstę.

 

Skoro „Człowiek do przeróbki” tak bardzo mi się spodobał, to musiałam sięgnąć i po „Gwiazdy moim przeznaczeniem” Alfreda Bestera. To powieść wydana w 1956 roku, będąca drugą najlepiej znaną książką stworzoną przez tego autora. Przy okazji to moje trzecie spotkanie z serią wydawniczą „Wehikuł czasu”. Znów okazało się, że Rebis nieźle wybiera do niej pozycje, bo mimo tego, że ta powieść zbliża się do swoich 70 urodzin to wciąż czyta się ją naprawdę dobrze.

    Gwiazdy moim przeznaczeniem
Alfred Bester
wyd. Dom wydawniczy Rebis, 2020 

Bester sięgnął po dość trudny do ogarnia motyw. Jego główny bohater nie jest człowiekiem, którego z założenia można lubić. Gully zaczyna jako agresywny prostak, który nie do końca wie, co może zrobić ze swoim życiem. Gdy zostaje opętany przez rządzę zemsty, nie myśli o niczym innym i generalnie – jest trudnym do polubienia bohaterem. Jednak autor miał na tyle wyczucia w swoim stylu, że w tym przypadku to zaleta tej powieści, nie wada.

„Gwiazdy moim przeznaczeniem” są świetne w przedstawieniu rozwoju postaci i analizie tego, w jaki sposób człowiek mający w życiu cel, może stopniowo zacząć się zmieniać i rozwijać. Ponadto Bester naprawdę bardzo dobrze pisze dialogi, a jego styl jest przystępny i zwięzły, ale jednocześnie po prostu dojrzały. To wszystko sprawia, że „Gwiazdy moim przeznaczeniem” mogą być dobrą rozrywką, mimo że minęło już tyle lat od daty pierwszego wydania.

To jednak nie oznacza, że nie dostrzegam w tej powieści wad. Przede wszystkim, mimo wszystko widać w tej powieści jej wiek. Co prawda, nie przeszkadzało mi to zbytnio, ale po prostu fantastyka naukowa ma do siebie to, że się starzeje. Współczesny pisarz nie wykorzystałby pewnych zlepek słów, nie stworzyłby niektórych scen w dokładnie taki sam sposób – to się po prostu „czuje”.

Owo starzenie się widzę też w pewnej skrótowości i symboliczności tekstu. Odczułam to głównie w stosunku do wątku romantycznego, który dla mnie był po porostu kompletnie niewiarygodny i trudny do wytłumaczenia. Nawet mimo tego, że w dalszym ciągu sama warstwa dialogowa była na tyle dobrze napisana, że z chęcią śledziłam każdy fragment powieści.

Również zakończenie, podobnie jak w „Człowieku do przeróbki”, nie było dla mnie niczym nadzwyczaj zaskakującym. Jednak ogólnie cała kreacja świata i sam pomysł na poprowadzenie fabuły – mimo że dość prosty – to coś, co moim zdaniem mimo upływu lat wypada naprawdę bardzo dobrze.

„Gwiazdy moim przeznaczeniem” Alfreda Bestera to fantastyka naukowa, którą warto poznać. Jest nie tylko tytułem, który zapisał się już gdzieś tam w kanonie, ale to też po prostu kawałek ciekawej, mimo że rozrywkowej literatury. Nie jestem pewna, czy warto od niej zaczynać przygodę z tym gatunkiem, ale osoby, chociaż nieco z nim zapoznane mogą bez problemu spróbować swoich sił i sięgnąć po ten tytuł

.

2 komentarze:

  1. Koleś na okładce wygląda jak skrzyżowanie Jamesa McAvoya z tygrysem i nie mogę się pozbyć tego skojarzenia. Coś czuję, że nie polubiłabym głównego bohatera i lektura w ogóle nie sprawiałaby mi radochy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo o to chodzi, książka pierwotne nazywała się "Tiger Tiger!". To nie bohater, którego człowiek ma lubić akurat. Ta historia opiera się na czymś innym.

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony