środa, 18 października 2023

Piękna katastrofa: to nie ma wiele sensu (a film ma jeszcze mniej)


Abby chce zwyczajnego życia i niczego ponadto. Co jednak może poradzić na to, że Travis tak ją przyciąga? Chłopak słynie nie tylko ze swoich umiejętności bokserskich, ale również z tego, jak wykorzystuje dziewczyny. Abby nie chce mu ulec, ale jednocześnie nie potrafi się od niego odciąć.

Piękna katastrofa
Jamie McGure
wyd. Albatros, 2022
cykl Piękna katastrofa, t. 1


„Piękna katastrofa” Jamie McGuire nie ma zbyt wiele fabularnego sensu i trudno traktować ją na poważnie. Zabrałam się za nią, aby móc porównać ją z adaptacją, która podobno materiał źródłowy traktuje bardzo luźno i cóż, trudno się z tym nie zgodzić.

 W porównaniu do filmu książka mimo wszystko jest bardziej sensowna. Stawki są mniejsze, a zachowania bohaterów bardziej realistyczne, co nie oznacza, że ogólnie realistyczne. Film jednak idzie w stronę parodii tego typu historii, dlatego mimo wszystko chyba to na nim bawiłam się lepiej. Niestety, do takiego romansu trudno mi podejść na poważnie, a tam przynajmniej jego cech została w dość zabawny sposób przerysowana. 

Relacja Abby i Travisa w moim odczuciu trochę nie ma sensu. Dziewiętnastoletnia dziewczyna od początku czuje do niego mięte. Sytuacja sprawia, że wprowadza się do jego mieszkania i zaczyna spać z nim w jednym łóżku, mimo tego, że ich relacja pozostaje platoniczna. W tym czasie spotyka się z innym chłopakiem z uczelni, randkując z nim. Jednak nie dość, że wciąż czuje coś do Travisa, to ten wielokrotnie mówi jej o swoich uczuciach, a ona, choć je odwzajemnia, cały czas go odpycha… jednocześnie godząc się np. na dalsze spanie z nim w jednej przestrzeni, czy przytulanie. 

Takie zachowanie jest oczywiście toksyczne, ale w tym wydaniu nie potrafię tego traktować na serio. Autorka zdaje się na siłę wymyślać coraz to kolejne powody do kłótni bohaterów, nie pozwalając się im zejść, wszystko windując do maksymalnego poziomu melodramatyzmu.

Travis z resztą jest również moim zdaniem mało wiarygodną postacią pod kątem jego umiejętności i tego, w jaki sposób zarabia na uczelnie. Nigdy nie trenuje, nigdy nie ćwiczy, a i tak w studenckich bijatykach nie ma sobie równych. I choć nie znam na tyle realiów USA, by być tego pewną, to jakoś nie kupuje tajemniczego Kręgu, w którym studenci przychodzą bić się i doglądać, jak inni się biją, robiąc przy tym duże zakłady. 

Ponadto miałam wrażenie, że w wielu momentach zabrakło swobodnego przejścia do kolejnych (często ważnych) scen. Wielkie dramy rozpoczynają się przez jedno zdanie, miałam wrażenie, że historia po prostu czasem nienaturalnie skacze i to potrafiło wybijać mnie z czytelniczego rytmu.

Dodać muszę, że jako osobę wychowaną z psami, trochę rozbroił mnie wątek z pieskiem, który w pewnym momencie trafia w ręce Abby. Niby bohaterka psa dostaje i w gruncie rzeczy powinien gdzieś się pojawiać, ale autorka zdaje się regularnie o nim zapominać, dorzucając go tylko do wypełnienia sceny, tam, gdzie jest jej wygodnie. Tak, jakby w życiu nie miała psa i nie wiedziała, ile uwagi wymaga szczeniak.

Mimo tego wszystkiego, jako czytadełko ta książka sprawdziła mi się całkiem nieźle. To bardzo lekka lektura, która „wchodzi” bez większego problemu, a że naprawdę nie umiem traktować jej na poważnie to te wszystkie bzdury i głupotki nie wywołały u mnie wielu negatywnych emocji. Czy jednak polecam? Jeśli ktoś szuka dobrego romansu to raczej nie. Ale jeśli to ma być tylko lekkie oderwanie się od rzeczywistości, które nie będzie wymagało nadmiaru myślenia… cóż, czemu nie, w końcu takie książki chyba od tego są.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony