czwartek, 12 października 2023

The Spanish Love Deception: szukałam kolejnego fajnego romansu, ale...

Catalina ma problem. Jej rodzina jest przekonana, że na ślubie siostry pojawi się z ukochanym. Problem polega na tym, że tego nie ma… Gdy zwierza się o tym znajomym, podsłuchuje ją Aaron, mężczyzna, z którym Catalina od lat ma na pieńku. Niespodziewanie, ten oferuje swoją pomoc.

The Spanish Love Deception
Elena Armas
wyd. Otwarte, 2022

Po tym, jak spodobało mi się „The Love Hypothesis”, szukałam romansu z podobnym klimatem. I w ten sposób trafiłam na „The Spanish Love Deception” Eleny Armas. Książki, która jest faktycznie bardzo podobna do wcześniej wspomnianego romansu… tylko w moim odczuciu, zdecydowanie słabsza.

Zacznijmy od tego, że obydwie mają naprawdę podobne motywy. I tu, i tu pojawia się udawany związek. W obydwu przypadkach protagonistka jest nieco rozkojarzoną, ale miłą dziewczyną. W obydwu – facet jest po uszy zakochany w bohaterce od początku, tylko ta tego po prostu nie widzi. Obydwie również mają w gruncie rzeczy dość naciągane zawiązanie akcji.

Z tym że „The Love Hypothesis” wszystkie te rzeczy robi lepiej. Jest co prawda nieco bardziej absurdalną historią, jeśli chodzi o zawiązanie akcji, ale ma przy tym lekki, fanowski vibe, kompletnie nie jest na poważnie, co mi bardziej odpowiada. „The Spanish Love Deception” jest jednak bardziej osadzona w „tu i teraz”, choć dalej oczywiście pozostaje lekką powieścią.

Nie podobała mi się też baza samej relacji. Aaron w którymś momencie sam się przyznaje do tego, że wymusił na protagonistce poczucie, że go potrzebuje, a potem sprawił, że faktycznie go potrzebowała, a to po prostu brzmi bardzo toksycznie. Miałam często wrażenie, że nie respektuje jej granic, nie rozumie odmowy i traktuje ją jak dziecko. Rozumiem, że może być to po prostu pewna realizacja fantazji czytelniczki, jednak nie jestem w stanie w pełni cieszyć się lekturą, gdy widzę brak szacunku do drugiej osoby w relacji.

W mniej więc połowie książki wchodzimy zaś w przesłodzony fragment historii, w której non stop czytamy o tym, jak przystojny jest Aaron, zaś dialogi między bohaterami brzmią po prostu bardzo sztucznie. To, w połączeniu ze wcześniej wspomnianymi problemami, jest po prostu nieco „creepy”.

Nie jest to absolutnie najgorszy romans, jaki czytałam w życiu. Książkę Armas czyta się dość lekko i jeśli ktoś po prostu w pełni kupi tę relację, ignorując problemy związane z toksycznym zachowaniem protagonisty, to jak najbardziej myślę, że może być z lektury zadowolony. Z tym że jednak to nie było to, czego ja sama szukam w tego typu literaturze…


1 komentarz:

  1. Faktycznie to brzmi trochę dziwacznie. Ciekawe jest to, że już wcześniej czytałam o tej książce bardzo różnorodne i nie zawsze pochlebne opinie, więc myślę, że ewidentnie coś jest na rzeczy... Raz na jakiś czas podczytuję jakiś romans i w sumie ten też był na tej nie za długiej liście, ale chyba już ostatecznie go z niej usuwam, bo jednak to jest... Toksyczne i tak jak piszesz, nieco creepy.

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony