Jak
wiecie, choć świat Harry’ego Pottera znam całkiem dobrze to… fanem już
zdecydowanie nie jestem. Wprawdzie odczuwam do serii drobną nostalgię, ale nie
potrafię do niej wracać. Najzwyczajniej w świecie: wyrosłam z niej. Jeśli
byłaby to zwykła książka pewnie kompletnie bym się tym nie przejmowała. W końcu
to normalne, że z czasem dostrzega się wady książek dla dzieci, prawda?
Ale „Harry Potter” to nie jest zwykła seria. To kochany przez wielu i bardzo
popularny cykl, który cały czas wzbudza wielkie emocje, a jego krytyka nie jest
dobrze przyjmowana. A mnie szlag trafia, gdy zostaje uznana za „klasykę
fantastyki”, lub Rowling jest wychwalana za niezwykłą wyobraźnię.
Wprawdzie
na moim blogu pojawiły się już dwa posty o tematyce dotyczącej tej serii,
mianowicie tekst o najbardziej irytujących mnie w niej rzeczach, oraz ten dotyczący mojej przygody z tymi książkami. Są one jednak dość leciwe, a ja
chciałabym się z Wami podzielić pięcioma drobniejszymi rzeczami, które zdecydowanie obecnie
zabierają mi radość z lektury. Jeśli chcecie jeszcze jeden taki post możecie mi dać o tym znać, bo to zdecydowanie nie wszystkie drobnostki.
Pamiętajcie,
że moje „czepianie się” dotyczy Pottera traktowanego jako klasykę literatury i „najlepsiejsze”
dzieło na świecie. Dopóki ta seria traktowana jest jako literatura dziecięco-młodzieżowa
to… naprawdę, nie mam nic przeciwko niej. Jasne? Zrozumiałe?
Zacznijmy
od tego, z czego wynikają wszystkie te problemy świata przedstawionego. Rowling zdaje się kompletnie nie planować uniwersum. Ona po prostu
pisze, nagle wpada na pomysł, że fajnie byłoby dodać jednorożce i bum, mamy
jednorożce! Przez to potrafi być niekonsekwentna w swojej twórczości (np.
tworzy karty z Baba jagą żyjącą w średniowieczu, a następnie tworzy gatunek Baba
jag), a jej świat właściwie nie ma żadnych konkretnych podstaw (o największych
jego problemach pisałam już w jednym z poprzednich postów).
Skoro
mamy już za sobą mój podstawowy problem z autorką przejdźmy do konkretów…
Trójka nastolatków pokonuje zło, a dyrektor jest bezsilny
Powyższy
motyw nie jest niczym niezwykłym i często pojawia się w powieściach
młodzieżowych. Niemniej, w tej serii szczególnie nie potrafię tego przeboleć.
Dumbledore kreowany jest na wybitnie potężnego czarodzieja, a tu nagle okazuje
się, że nie ma pojęcia, co dzieje się w jego szkole. Nie wie, że w pierwszym
tomie zatrudnia sługę Voldemorta, nie wie nic o Komnacie Tajemnic, o Syriuszu
Blacku, o tym, że w czwartym tomie znów dał pracę złemu człowiekowi… Co tu dużo
mówić, zgrywa kompletnego idiotę, nawet nie sprawdzając, kto przekracza progi
jego szkoły. Za to trójka nastolatków, z wiedzą o wiele mniejszą, potrafi te
wszystkie zagadki rozwikłać. Emm… serio?
Syriusz Black i myślodsiewnia, czyli spontaniczna kreatywność Rowling
Gdy
w trzecim tomie nasze Złote Trio uwalnia Syriusza Blacka ten nie może stać się
wolnym człowiekiem, bo nie ma dowodów na jego niewinność, a nikt nie uwierzy w
głos trójki nastolatków i wilkołaka… I to miałoby jeszcze sens…
…gdyby w jednym z kolejnych tomów nie pojawiła się myślodsiewnia, dzięki której
możemy „odsiać” własne myśli, wlać je do naczynia i wpuścić do nich dowolną
osobę, która zobaczy, jak było naprawdę. Rowling pisząc tom pierwszy chyba
nawet nie pomyślała, że coś takiego w jej świecie zaistnieje i w tomie trzecim
nikt o tym ani nie wspomniał, ani nie pomyślał. A przecież w gabinecie
dyrektora myślodsiewnia jak najbardziej stała.
Hmm…
chyba że wrócimy do punktu pierwszego i stwierdzimy, że Dumbledore naprawdę
jest skończonym idiotą, dlatego po prostu o tym nie pomyślał. Cóż… którą z
opcji wolicie? Dla mnie obydwie są dość absurdalne.
Ministerstwo Magii i Rowling, która nie umie w politykę
Oczywiście
w świecie Pottera wszystko musi być zabawne i radosne, nawet polityka! Dlatego
zamiast stworzyć konkretny system zarządzania światem czarodziejów, wymyśliła
Ministerstwo Magii, w którym brakuje jakichkolwiek sensownych struktur (przecież
sejm, senat, czy nawet jakaś rada pełniąca funkcję prawodawcy jest nudna i bez
sensu kompletnie), za to dając nam sporo pustych nazw. No błagam… po co nam
departament wypadków i katastrof, gdy nawet nie mamy armii? Nie można połączyć
tego z „prawem czarodziejów”, robiąc departament od spraw bezpieczeństwa i w
razie wielkich katastrof powoływać specjalną radę, czy coś? To tylko przykład,
ale takie rozbicie po prostu nie ma sensu.
Na
dodatek mamy ogrom biur, komitetów itd., takich jak Komitet Łagodzenia Mugoli (hahaha,
te śmieszne nazwy!) i Kwaterę Główną Amnezjatorów, które właściwie… zajmują się
tym samym? Bo nie dałoby się zatrudnić do komitetu kilku amnezjatorów, prawda?
Poza tym skoro już o tym zaklęciu mowa…
Szanowni Państwo, oto Gilderoy Lockhart!
Z
tego co o nim wiemy wynika, że ten oto koleś chodził do Hogwartu. Odebrał więc
solidną edukację, zdając egzaminy tak samo, jak wszyscy inni, a co za tym idzie:
musiał mieć podstawowe umiejętności magiczne. Czy widzieliście kogoś na piątym,
czy szóstym roku Hogwartu, kto nie ogarniałby bazowych zaklęć? Nawet Longbottom
w końcu się przecież ogarnął i opanował podstawy.
Ale…
nie Lockhart. Wyszedł z Hogwartu potrafiąc tylko jedno zaklęcie, to czyszczące
pamięć, a wszystkie inne kompletnie mu nie wychodziły. Naprawdę? A wracając do
Dumledore’a… on naprawdę nie sprawdza, kogo zatrudnia?
Magiczne istoty i jak je znaleźć
Z
licznych aluzji Rowling wynika, że poza czarodziejami-ludźmi, mamy też inne
istoty władające jakąśtam magią. Kilka frakcji poznajemy, jednak jest to
zupełnie szczątkowe i pełni raczej funkcję dekoracyjną. Skoro tak… to po co w
ogóle wprowadzamy je do uniwersum? Bo w Potterze mamy i wampiry, i wile, i
gobliny, i wiedźmy (tak, to też nie są ludzie) które istnieją tylko z nazwy,
lub jako zupełnie epizodyczne postacie… Istnieją – ale na marginesie. Nikt o
nich nie myśli, nikt o nich nie pamięta, wpadają tylko na chwilę, by było
zabawnie… Gdy nasi bohaterzy chodzą po Przekątnej nie trafiają na spacerujące gobliny,
za czarodziejami nie podążają skrzaty domowe z zakupami itd., chyba, że ma to na celu wprowadzenie śmiesznego, lub strasznego elementu. Niemniej, w dalszym ciągu pojawiają się tylko z nazwy. Choć to myślące rasy to w tym świecie tego po prostu nie widać, to coś istniejącego tylko na papierze podręcznika do Hogwartu. Nie ma więc ich
nawet w tej warstwie.
W „Fantastycznych Zwierzętach i jak je znaleźć” nawet odnajdziemy opis spotkań czarodziejów i innych istot, z którego jednak dowiadujemy się tylko tyle, że ludzie
to jedyne cywilizowane stworzenia, z którymi się da dogadać, a reszta jest
głupia i tyle. Ech, nie ma to jak poprawna polityczne Rowling. Czarnoskóra Hermiona
i homoseksulany Dumbledore muszą być, ale mugoli i inne rasy spokojnie możemy traktować
jak śmieci. :)
Hej!
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że ostatni raz serię o Harrym Potterze przeczytałem chwilę po premierze siódmej części i od tego czasu ani razu nie wróciłem do świata czarodziejów i Mugoli. Coś tam słyszałem, że „uniwersum” nie trzyma się całości, nie jest przemyślane et cetera, ale nie znałem szczegółów. Dlatego dziękuję, że wypisałaś parę z nich. ; )
Osobiście nie rozumiem też fenomenu tej serii jak i fandomu, który się pojawił, czego efektem jest masa kiepskich fanfiction (pewnie znajdą się jakieś perełki, ale nie mam ani powodu, ani chęci, ani wytrwałości, by takie znaleźć).
Dla mało wymagającego i przede wszystkim młodego czytelnika to pewnie świetna lektura. Bynajmniej nie narzekałem, gdy miałem te naście lat. ; )
Pozdrawiam serdecznie,
Aleksander „graf zer0” Janus.
To ja się zabawię w adwokata diabła, OK? Tylko najpierw w ramach wyjaśnienia dodam, że czytałam Pottera do piątego tomu, a wyłączywszy z zestawienia tom trzeci, który przeczytałam dwukrotnie, wszystko tylko raz. W przypadku filmów skończyłam na trzeciej części, więc uznajmy, że moja wiedza i fascynacja serią są ograniczone. Co prawda od kilku lat planuję powtórzyć sobie Pottera, w tym celu zakupiłam nawet siódmy tom (szósty, nówka nieśmigana, stoi na półce od czasu premiery), ale jeszcze mi się to nie udało.
OdpowiedzUsuńAle ale! Miał być adwokat diabła. Mimo że nie jestem maniaczką serii i od najmłodszych lat wiele zarzucałam całej historii (szczególnie jej niepedagogiczny charakter: Panie Potter, złamał pan wszelkie możliwe punkty regulaminu szkolnego. Milion punktów dla Gryffindoru!), to uważam, że Pottera można, a wręcz należy, wpisywać do klasyki fantastyki. Uważam też, że Rowling wykazała się niezwykłą wyobraźnią. Dlaczego? Należy wziąć poprawkę na to, kiedy Harry Potter pojawił się na rynku wydawniczym i jaka fantastyczna literatura młodzieżowa wtedy istniała. Prawdę powiedziawszy, nie kojarzę niczego bardziej rozbudowanego niż Narnia. Rowling wstrzeliła się w lukę wydawniczą i zapoczątkowała nowy nurt w literaturze, przyczyniając się do tego, że w tej chwili rynek jest wręcz przesycony fantastycznymi młodzieżówkami. Dopóki Harry Potter nie ujrzał światła dziennego, mało kto skupiał się na "ambitniejszej" (w sensie rozbudowanej, nieprymitywnej, fantastycznej itp.) literaturze dla młodzieży, więc jasne, można zarzucać Rowling, że wielu rzeczy nie dopilnowała, a drugie tyle ją przerosło, jednak nigdy nie odmówię jej przywileju zapoczątkowania mody i otwarcia umysłów pisarzy/wydawców/czytelników na potrzeby nowej grupy społecznej. W dzisiejszych czasach można znaleźć setki, a może nawet tysiące powieści lepszych od Pottera, a na pewno bardziej spójnych, z logiczniejszą fabułą czy lepiej zarysowanymi postaciami, jednak warto pamiętać, że całość ma już swoje lata i sprawiła, że dzisiaj mamy w czym wybierać. Kto wie, o ile opóźniłby się cały proces, gdyby nie Rowling (bo że ktoś w końcu znalazłby tę niszę, to nie mam wątpliwości)? Przy okazji cała seria idealnie wpasowała się w swoje czasy. Mam wrażenie, że dzięki takiej, a nie innej tematyce Rowling mogła zafundować czytelnikom, którzy odkrywali piękno komputerów i telefonów komórkowych, wspaniałą, nowoczesną przygodę z dala od ekranów, a jednocześnie w piękny sposób zbliżającą się do klasycznego fantasy (chociażby przez ten przesyt ras i stworzeń) i unikającą wszelkich "dóbr technologicznych".
Z drugiej strony mam wrażenie, że "psychofani" Pottera robią mu największą krzywdę. Zaślepienie i potterowy fanatyzm sprawiają, że trudno z nimi rozmawiać, bo uważają serię o młodym czarodzieju za swoją "świętą księgę", co zniechęca wszystkich wokół. No ale w tym wypadku, tak samo jak w każdym innym, skrajności się nie sprawdzają, a nazbyt emocjonalne podchodzenie do tematu bywa zgubne ;)
Nie zgodzę się z tobą. Nic nie zapoczątkowała. 20 lat temu czytałem już składniejsze historie fantastyczne jako nastolatek. Czytałem po polsku Belgariadę, książki Mercedes Lackey, zanim jeszcze Rowling wydala HP po angielsku. To, że ty nie wiesz nie znaczy, że nie istniało.
UsuńDla mnie HP gdy wyszedł po polsku był już meh, więc się nie męczyłem z czytaniem.
Wiadomo, że fantastyka nie zaczęła się wraz z twórczością Rowling i można wymienić wiele tytułów, które już wtedy zachwycały starszych i młodszych czytelników, ale ja mam tu na myśli typową literaturę dziecięco-młodzieżową, a nie high fantasy jakim jest np. Belgariada. 20 lat temu młodzież czytała raczej "książki dla dorosłych" lub przynajmniej bez jasno określonej grupy wiekowej. Według mnie Rowling zapoczątkowała modę na książki typowo młodzieżowe, którymi nadal jest zalewany rynek wydawniczy.
UsuńAbstrahując już od Pottera, zauważyłam też inną ciekawą sprawę. Gdy np. czytałam Grę Endera w wieku tych kilku(nastu) lat, jakoś nikt nie uważał, że to książka młodzieżowa, bo skupia się na dziecięcych bohaterach, a dzisiaj coraz częściej słyszę takie głosy. Co uważasz o takim podziale ze względu na wiek postaci?
Gdyby ta książka słynęła właśnie z tego, że była pierwszą powieścią tego typu to pewnie nawet nie próbowałabym się czepiać. Ale jak piszesz, fandom Pottera jest pod tym względem straszny, przez co wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie głupotki wewnątrz można znaleźć, bo "dzięki" nim mało kto w ogóle pomyśli o możliwej krytyce XD Ja cenię Rowling za to, czego dokonała na rynku wydawniczym - problem mam z samą treścią i tym, jak ta seria jest traktowana.
UsuńTrudno mi przy tym oceniać, co było przed Potterem - ani wtedy nie żyłam, ani nie znam żadnych publikacji na ten temat.
Dlatego ja odcinam się od fandomu Pottera i podchodzę do sprawy "na chłodno"; wtedy potrafię docenić dokonania Rowling i wpływ Pottera na literaturę młodzieżową, a jednocześnie zobaczyć wady serii ;) Bo to, że ktoś czegoś nie zauważył, to jedno, w końcu miłość bywa ślepa, a pamięć zawodna :P Ale jeśli ktoś jasno wskazuje braki i mankamenty, a w ramach odpowiedzi słyszy: "jesteś debilem, Potter jest najlepszy", to się nie dziwię, że stworzyły się obozy zwolenników i przeciwników serii. Radykalne poglądy zawsze spotykają się z krytyką.
UsuńTak czy siak mam do Pottera spory sentyment, nawet jeśli nigdy nie dokończyłam serii. Tym bardziej, że pierwsza część pojawiła się w Polsce, gdy byłam niewiele starsza od bohaterów, więc teoretycznie stanowiłam idealną grupą docelową. Jestem ciekawa, jak odebrałabym ją teraz, gdy jestem dużo starsza i dlatego chcę ją jeszcze raz przeczytać - tym razem całość (a żeby nie marnować czasu, część pewnie w oryginale).
Ja tam mimo lat lubie nadal zarowno ksiazki jak i filmy. Co do myslodsiewni takze mam takie zdanie. Jednak Rowling chyba zapominala ona czym pisala, a nie tylko,tego nie planowala. Od momentu kiedy pojawil sie watwk myslodsiewni nie korZystała z niego pozniej co moglo wiele wiele zmienic w dziejach HP
OdpowiedzUsuńPo pierwsze nie każdy wiedział o myślodsiewni. Po drugie, jak to w normalnym życiu. Poprostu nikt na to nie wpadł. Czy Wam sie nie zdarza czasem nie pomyśleć o czymś co jest niby oczywiste? Dodatkowo wiele książek czy filmów może nie być tak dopracowana celewo. Gdyby każdy bohater był taki kumaty i wszystko było takie logiczne, to nie byłoby książki. To jak z horrorami. Po co ten kretyn idzie po ciemku bezbronny, gdy wie, że tam na pewno czycha niebezpieczeństwo. Żaden normalny człowiek w prawdziwym życiu tak nie zrobi. Także każdej książce i każdemu filmowi można coś zarzucić ;)
OdpowiedzUsuńTyle, że w przypadku tej serii takich głupotek jest po prostu zbyt wiele :) Tu z większością magicznych przedmiotów występuje taki problem. Rowling albo wymyśliła je w którejśtam serii, więc pierwsze tomy się nie kleją, albo o nich zapominała w następnych.
UsuńHorror zaś raczej nie jest uznawany za porządną literaturę: wprawdzie zdarzają się wyjątki, jednak zwykle to przede wszystkim straszaki, w których nie ma co doszukiwać się logiki :)
W swoim życiu niejednokrotnie spotkałam się z niekompetentnym nauczycielem, w sumie w każdej szkole jest zawsze jeden taki, tak samo jak postać Lockharta w HP. Tak samo to że dyrektor jest bezsilmy w końcu to jednak tylko i wyłącznie Harry miał pewnego rodzaju więz z Voldemortem więc jak np w czarze ognia swistoklik przeniósł go na cmentarz dyrektor o tym nie wiedział co miał więc zrobić? Oczywiście sama oglądając po raz któryś te filmy lub przypominając sobie fregmenty książek widzę pewne nieścisłości logiczne ale jest to na tyle małe że naprawdę nie mam się o co czepiać w końcu to książki przeznaczone dla dzieci. Mają śmieszyc i sprawiać radość.
OdpowiedzUsuńWięź więzią, ale chyba dwukrotne wpuszczenie szpiega wroga do szkoły to już chyba jednak drobna przesada :P A niekompetentny nauczyciel to chyba trochę inna bajka, niż osoba, która w ogóle nie powinna zdać szkoły, biorąc pod uwagę jej umiejętności. Dopóki nie zacznie się tego rozkładać na części pierwsze to jak większość filmów/powieści będzie bawić i dopóki traktujesz to w takiej kategorii - wszystko z Tobą OK :D Ale jest przecież masa osób w fandomie Pottera, które właśnie tym rozkładaniem na części pierwsze się zajmują... i sama znam wiele jednostek, które nie widzą w tych wielu głupotkach absolutnie nic nielogicznego.
UsuńTo ja tu może powiem, jak to było z tą myślodsiewnią 😁 Ona nie zawierała wspomnień, tylko myśli, które można dowolnie preparować. Wystarczy, że Dumbledore trochę nagialby rzeczywistość podczas intensywnego myślenia w trakcie odsiewania i bam! Kłamstwo gotowe, dlatego też nikt nie brał tego za pewnik 😁
OdpowiedzUsuńW dalszym ciągu istniały myśli trójki dzieciaków i Syriusza - podejrzewam, że pięć osób już trudniej byłoby spreparować.
UsuńMnie to bardziej boli fakt, że istniało veritaserum :P
UsuńOj, o tym nawet nie pomyślałam :D Tyle sposobów na odkrycie prawdy, a biedny Syriusz musiał się ukrywać :c
UsuńMnie w Potterze zawsze irytowało to, że Rowling najpierw wykreowała Hermionę na silną dziewczynę z mugolskiej rodziny która dzięki własnemu samozaparciu nauczyła się magii, dostała się do Hogwartu i jest jedną z najlepszych uczennic, pomimo iż jak już wspomniałam, nawet nie wychowała się w czarodziejskiej rodzinie.
OdpowiedzUsuńNastępnie, robi z niej popychadło, wręcz przydupaskę Harrego i Rona, o której mało kto dobrze mówi. Wybacz słownictwo, ale inaczej jej roli w książce nazwać nie potrafię.
Co prawda, Hermiona często odgrywa ważną rolę, kiedy trzeba chłopaków uratować z opresji, ale przez zdecydowaną większość czasu wszyscy dookoła widzą ją jako zarozumiałą kujonkę i szczerze mówiąc, nie uważam, żeby to było w porządku.
Taki sobie na przykład Harry Potter przyjeżdża do Hogwartu nie umiejąc w zasadzie nic, ale wiecie, jest wybrańcem losu więc z miejsca cieszy się szacunkiem i uznaniem - przynajmniej z początku.
Rowlign w ogóle jest kiepska w tworzeniu relacji międzyludzkich. Zauważ, że w całej serii tak naprawdę nie ma konkretnego, dobrego romansu, mimo że autorka próbuje je stworzyć. Wszystkie wydają się utkane tak trochę na siłę. No, może najlepiej wypadł jej wątek Snape'a i Lily, ale... nie dość, że to nie główni bohaterowie, to jeszcze obstawiam, że wpadła na to po napisaniu tych kilku książek, a co za tym idzie: po prostu miała już i doświadczenie i fanów, którzy mogli gdzieś tam jej inspiracje podsunąć.
UsuńCiekawy post i ciekawie się również czyta komentarze pod nim. :P Ja do Harry'ego w sumie nic nie mam, można nawet powiedzieć, że zgadzam się z Tobą, kiedyś bardziej go lubiłam i pewnie mogłabym zaliczać się fanek, teraz mi już w sumie przeszło. :)
OdpowiedzUsuńKiedyś z ciekawości sięgnęłam po HP ale nie poczułam zachwytów i swoją przygodę zakończyłam po 1/3 czwartego tomu, bo nie chciałam dalej się męczyć (a i tak zgadłam zakończenie całej serii:P) Do przeczytania i zapomnienia.
OdpowiedzUsuńDumbledore 'a odebrałam jako takiego lenia - po co sam ma się starać skoro może się wysłużyć uczniami.. niech oni odwalą brudną robotę za niego, po co będzie się wysilał :P
W temacie HP jakiś czas temu przypadkiem trafiłam na stronę/blog gdzie autorka miedzy innymi pisze o tej serii: umieszcza fragmnety wyrwane z kontekstu, cytaty itp. tak by przedstawić to w zabawny sposób. Jakbyś była zainteresowana to Ci podeslę :)
UsuńMożesz podesłać, jak będę miała czas to zajrzę :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńhttp://alicjamakota.pl ;)
Usuńmimo tych paru błędów, Rowling i tak stworzyła coś cudownego:)
OdpowiedzUsuńPost świetny, ale komentarze mnie po prostu pochłonęly, serio. Dyskusja jaka się wywiązała jest chyba ciekawsza niż wszystkie części Harrego razem wzięte ;) Ja nie należę ani do funclubu ani do przeciwników, czytałam chyba wszystkie, bo moja siostra była zakochana w tej serii. Filmu nie widziałam żadnego i mnie nie ciągnie. W każdym razie gdyby nie Twój post pewnie nigdy bym nie zauważyła tego na co zwracasz uwagę :)
OdpowiedzUsuńJestem wielką fanką Pottera - uwielbiam wracać do tych książek. Czytałam i pisałam mnóstwo fanfiction i ten świat zawsze będzie mi bliski. Jestem też osobą, która uważa, że ta książka to światowy fenomen - jest wyjątkowa i miała ogromny wpływ na wielu czytelników.
OdpowiedzUsuńMimo tego, co napisałam powyżej, dostrzegam masę błędów. Pewnych rzeczy Rowling nie przemyślała, duża część jest napisana w czarno-białych barwach (np. postacie na wskroś złe lub dobre). Ja to wszystko wiem, ale... kompletnie mi to nie przeszkadza - i to właśnie sprawia, że ta książka jest fenomenem - fanom nie przeszkadzają te liczne błędy. Pewnie, że wolałabym, aby ich nie było, ale jak są - trudno :)
Zgadzam się z wszystkimi Twoimi uwagami! Nie raz i nie dwa zastanawiało mnie, jak to możliwe, by najpotężniejszy czarodziej naszych czasów, na jakiego kreuje Rowlingowa Dumbledore'a, nie wie nic o swoich pracownikach, nie panuje nad bandą dzieciaków, a momentami wręcz zachęca je do tego, żeby łamały wszystkie możliwe zasady, nie bacząc zupełnie na ich bezpieczeństwo. Tak jak napisałaś, autorka prawdopodobnie tworzyła kolejne tomy "jak leci", bez jakiegoś zarysu ogólnego (przynajmniej w przypadku pierwszych części) i stąd te niekonsekwencje.
OdpowiedzUsuńCo nie przeszkadza mi uwielbiać całego cyklu i powracać do niego od czasu do czasu (choć przyznaję, że częściej zdarza mi się sięgać do ulubionych fanfików niż do oryginału^^;).
Ja nigdy nie potrafiłam odnaleźć się w żadnych fanfikach ;P Zwykle zbyt bolą mnie błędy.
UsuńUwielbiam czytać, ale Harry Potter mnie nie zachwycił.
OdpowiedzUsuńZapodałaś świetny tekst :). Popieram twoje opinie :). Dodałabym jeszcze, że uczniowie przychodzą do Hogwartu najwyżej z podstawową wiedzą z mugolskich przedmiotów i od razu piszą kilkustronicowe eseje. Tak na logikę - przykładowo - by na Transmutacji zmieniać zwierzę/przedmiot w przedmiot/zwierzę potrzebna byłaby dokładna znajomość budowy obydwóch elementów. Chyba, że oni jednak uczyli się też mugolskich przedmiotów, a Rowling nie wspominała o nich, bo nie wnosiło to nic do fabuły. Raz McGonagall na lekcji gdzie transmutowali w coś myszy nadmieniła, że mysz jest kręgowcem, więc skądś tę wiedzę miała.
OdpowiedzUsuń