Rand to młody pasterz wychowywany przez ojca. Pewnego dnia do jego wsi trafia piękna, bogata kobieta, która włada magicznymi mocami. Gdy wioska zostaje zaatakowana przez potworne stworzenia, okazuje się, że jest wraz z dwoma innymi chłopcami ich prawdopodobnym celem. Wyrusza więc w podróż z nieznajomą, jej towarzyszem oraz przyjaciółką z dzieciństwa.
„Oko świata” to pierwszy tom jednego z
wielkich cyklów high fantasy – „Koła czasu”. Ten liczący czternaście tomów cykl
jest już chyba powszechnie uważany za klasyczny, choć przyznam, że wcześniej
jedynie czasem o nim słyszałam. Niemniej, bądź co bądź niewiele mamy tak
potężnych cyklów na rynku, które przy tym są raczej lubiane, więc naprawdę
chciałam dać mu szansę. Po niemal tysięcy przeczytanych stron (to naprawdę niezła
cegła) muszę przyznać – nasz Polak, Robert M. Wegner jest dużo sprawniejszym
twórcą, niż autor „Koła czasu”, czyli Robert Jordan. A jego „Opowieści z
meekhańskiego pogranicza” to przecież debiut!
Oko świata Robert Jordan wyd. Zysk, 2021 Koło czasu, t. 1 |
Zacznijmy może jednak od dobrych stron,
bo to też nie jest tak, że „Koło czasu” jest książką ogólnie złą, a raczej po prostu
przeciętną. „Oko świata” to prosta historia o wybrańcu i choć próbuje się maskować
to dla każdego, kto trochę poczytał i pooglądał powinno być to jasne. W każdym
razie, na pewno zaletą jest fakt, że ta książka łatwo i lekko wchodzi. Ponadto
sam koncept związany z kołem czasu jest całkiem sympatyczny, a powieść, mimo
młodych bohaterów, nie jest typowo młodzieżowa.
To w ogóle chyba największa zaleta tych
starszych dzieł fantasy. Podobnie jest choćby z trylogią „Skrytobójca” Hobb.
Choć i tam mamy młodego bohatera, i tutaj to język tych historii jest na tyle
dojrzały, że przeczyta je i nastolatek, i dorosły, bez poczucia, że ktoś obraża
jego intelekt.
Jordan popełnia kilka światotwórczych
błędów, jeśli chodzi o detal, który nieco wybija z czytania, ale sam klimat
historii też jest sympatyczny. Przez to mimo wszystko książkę po prostu całkiem
sprawnie mi się czytało. Ale tu już muszę powoli zacząć przechodzić do jej
problemów.
Ta powieść to prawie tysiąc stron, o czym
już pisałam. I na tym tysiącu stron postacie przede wszystkim podróżują. „Oko
świata” jest więc właściwie powieścią drogi, ale… jakże śmiertelnie nudną i
przewidywalną. No jadą, rozmawiają z ludźmi, poznają kolejne osoby. Tu
usłyszymy jakąś opowieść, tam przed kimś pouciekają, tu ktoś spróbuje zrobić im
krzywdę… ale w sumie nic z tego nie wynika. Ta podróż jest zbyt rozwleczona i
zbyt mało charakterystyczna, abym mogła śledzić całość z zainteresowaniem.
Kolejnym problemem są bohaterowie.
Niezbyt wyraziści, wręcz nudni. Chłopcy nie różnią się od siebie niczym
szczególnym i zwłaszcza na początku łatwo ich ze sobą mylić. Dorosłe postacie
– Moiraine czy Lan – są mentorami, ale też nie mają jakiś konkretnych cech
charakteru, poza tymi przypisanymi do klasy postaci. Ona, jako dobra
czarodziejka jest dobrą, mądrą czarodziejką. Lan zaś, pełniący rolę Strażnika to
trochę podróbka tolkienowskiego Aragorna, niewychodząca poza swoje ramy. Tak
mogłabym wymieniać dalej.
Gwoździem do trumny jest zaś jakość
wydania, a przynajmniej mam wrażenie, że to ją powinnam tu winić. Tej książce
przydałaby się co najmniej porządna korekta i redakcja, jeśli nie nowe, świeże tłumaczenie.
Język miejscami jest naprawdę toporny, wyłapałam też sporo powtórzeń i innych
błędów, a na karcie redakcyjnej widnieje tylko redaktor prowadzący. Tak, jakby
przynajmniej tego wydania nikt dodatkowo nie sprawdził.
Nie mam pojęcia, co robić z tym cyklem
dalej. Gdzieś do połowy, mimo problemów książki, bawiłam się całkiem dobrze.
Dawno nie czytałam tego typu przygodowego fantasy i miło było wrócić „do
korzeni”. Ale przy tym obawiam się, że dalej może być już tylko gorzej, a nie
wiem, czy chce siebie samą na to skazywać.
W każdym razie, mimo wszystko wydaje mi
się, że „Oko świata” może być dobrym wyborem dla osób, które lubią podobne
klimaty i dopiero zaczynają z gatunkiem bądź też po prostu poszukują tego typu
historii. Ale przynajmniej w moim odczuciu tej opowieści naprawdę wiele brakuje
do doskonałości.
>obawiam się, że dalej może być już tylko gorzej<
OdpowiedzUsuńOd pi razy drzwi, szóstego tomu wylewa się woda i to wiadrami. Ponoć Jordan, po sukcesie cyklu, stwierdził, że będzie go pisał do końca życia z pobudek, naturalnie, finansowych. Chyba Sanderson to wyprostował i znowu nadał trochę dynamiki, ale ja już do sandersonowych tomów nie dotrwałem.
> liczący czternaście tomów cykl<
Właściwie to piętnaście, bo Jordan nasmarował prequel - "Nowa wiosna" (to mu wypączkowało z opowiadania pod tym samym tytułem z antologii "Legendy" - nie wiem jak wyszła powieść, ale opowiadanie jest takie se, chyba jedno ze słabszych w tej antologii).
Pytanie, czy w tomach 2-5 jest cokolwiek na tyle ciekawego i odkrywczego, by były faktycznie warte uwagi? Bo ja się po tym wcale niczego ciekawego nie spodziewam, po prostu. A nie wiem, czy chcę inwestować swój czas w tak długie książki.
UsuńEch, prequele, może lepiej uznajmy, że ich czasem nie ma. XD
Hej, hej, jakie CZTERNAŚCIE tomów? Ja wiem o sześciu.
OdpowiedzUsuńNo czternaście. A właściwie to 15. Ale może Zysk na razie wznowił 6?
UsuńW sumie to zgadzam się z tymi minusami. Bohaterowie nudni i mało się dzieje. Mi też się dłużyło, ale w pewnym momencie coś zaskoczyła i mi się spodobało. Na tyle, że czytam tom czwarty. Bardzo podoba mi się motyw z Kołem, świat robi się coraz bogatszy, a postacie ciekawsze. I chyba stęskniłem się za długimi seriami fantasy.
OdpowiedzUsuńTak ogólnie to sama baza świata przedstawionego brzmi całkiem ciekawie, choć zbyt skomplikowana nie jest. Ja po prostu pod koniec byłam na tyle wymęczona, że nawet nie miało jak zaskoczyc. XD
Usuń