sobota, 13 listopada 2021

Przyczynowy anioł: w końcu koniec katorgi

 


Jeana le Flambeur poszukuje Mieli, z którą został rozdzielony. Po śmierci ich myślącego statku próbują dopiąć swoich celów. Każde z nich na swój własny sposób.

 

„Przyczynowy anioł” Hanu Rajaniemi jest już za mną, a ja mogę odetchnąć z ulgą. W końcu ten cykl nie będzie męczył mojego sumienia, wciąż patrząc z wyrzutem z półki. Jednocześnie muszę przyznać, że ostatnia część nie była ani odrobinę lepsza, od poprzednich. Może wręcz przeciwnie. Męczyła mnie po prostu jeszcze bardziej.

Przyczynowy anioł
Hannu Rajaniemi
wyd. Mag, 2018
Jean le Flambeur, t. 3
Szczególnie, że sięgając po ten tom poznałam już Arsene Lupina, bohatera, na którym Jean le Flambeur miał bazować i szczerze mówiąc, nie zachwycił mnie ten charakter. A przyznaję, że postać stworzona przez Rajaniemiego interesuje mnie jeszcze mniej. Tak naprawdę mam poczucie, że nie wyniosłam z tej lektury kompletnie nic, poza irytacją.

Znów odnoszę wrażenie, że tu i sam autor sobie nie poradził, i że tłumacz też tej powieści nie pomógł. To się po prostu czyta z wyraźnym trudem. Jest to trochę paradoksalne, bo gdy wyjmie się cały ten pseudonaukowy bełkot (no bo przepraszam, ale naukowym tego nazwać po prostu nie mogę) to w gruncie rzeczy „Przyczynowy anioł” jest napisany bardzo prosto i w gruncie rzeczy dość lekko, choć niezbyt interesująco. Ale z takim dodatkiem tekst niełatwo się przyswaja, co po prostu irytuje.

Po trzech tomach ja dalej nie rozumiem i nie widzę świata wykreowanego przez autora. W związku z tym fabuła nijak mnie interesuje, mam ochotę nigdy do tego nie wracać myślami i właściwie po prostu nie widzę w tej opowieści żadnej szczególnej zalety. Być może pomysł nie byłby zły, może to mogła być doskonała opowieść rozrywkowa, ale… nie, to po prostu nie wyszło i nie działa tak, jak powinno.

Wszystkie trzy tomy zdobyłam za niewielkie pieniądze, na wyprzedażach i… kompletnie się nie dziwię. „Przyczynowy anioł” nie ma jak się sprzedawać, bo jest po prostu naprawdę kiepską propozycją wśród książek SF. Nie mówię, że nie spodoba się nikomu, ale wiem, że wiele osób ma podobne wrażenia, co ja. Ale naprawdę nie widzę nic dziwnego w tym, że Mag postanowił to zacząć wyprzedawać. Jedyne to, co mnie dziwi to fakt, że „Przyczynowy złodziej”, czyli pierwszy tom, był wydany już wcześniej i już wtedy chyba nie stał się żadnym hitem. Więc wznowienie cyklu nie brzmi jak najlepszy pomysł.

            Jedyna zaleta, jaką widzę w tej i pozostałych książkach to nie ich wnętrze, a okładki. Trylogia w twardych oprawach prezentuje się całkiem zacnie, a grafiki – choć nie najpiękniejsze – są po prostu w porządku. Dark Crayon tworzyć potrafi i choć postacie tego typu nie należą do moich ulubionych to prezentują się wcale nie najgorzej.

Chciałabym móc o tej książce napisać coś więcej i dać jakąś bardziej kompetentną, złożoną opinię, ale prawda jest taka, że mi się nie chce. Że czuje się zmęczona i zamiast rozgrzebywać, chce o tych książkach zapomnieć. Po raz kolejny zaś przysięgam sobie, że już nie będę kupować literatury na wyprzedażach bez dokładnego przemyślenia sprawy.


6 komentarzy:

  1. > naukowym tego nazwać po prostu nie mogę<

    Bo nie jest naukowy. Beatrycze z Esensji nazwała to "pseudonaukowym bełkotem", a akurat tu ma coś do powiedzenia (Beatrycze jest drem i pracuje w Wydziale Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego). Tu jej opinie o "Kwantowym złodzieju":

    https://esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=12133
    https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=12119&stronak=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba mi się "obiła o uszy" ta recenzja, ale staram się nie czytać takich, nim sama nie napiszę.

      Usuń
  2. Dla mnie ten cykl, to też była droga przez mękę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, przynajmniej ładnie wygląda na półce i był tani. XD

      Usuń
  3. Zdecydowanie nie będę czytać, ale w takich słabszych cyklach dobrze sprawdza się audio, jeśli lubisz. O wiele łatwiej przebrnąć :D

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony