wtorek, 7 listopada 2017

Polski TAG Książkowy

Dziś lekko i dość krótko. Zapraszam Was na tag książkowy do którego nominowała mnie Aoi Akuma z bloga Książkowa Królowa. Jego autorką jest Sara z bloga KultuSarnie.

Biało-czerwona flaga, czyli książka, w której krew została oddana w dobrej sprawie.
Czy tak naprawdę istnieje coś takiego? Cóż, zakładając, że tak to mogę podać tu „Z mgły zrodzonego” Sandersona. W tej powieści Kelsier, jeden z głównych bohaterów, umiera, by pozwolić pozostałym pokonać Ostatniego Imperatora. O bardziej szczytny cel raczej niełatwo :) 

Warszawka Syrenka, czyli książka, której akcja dzieje się w wielkim mieście.
Seria „Grimm City” Ćwieka! Miasto Grimm to kolos powstały na bazie takich metropolii jak Chicago. Tak naprawdę ten cykl jest właśnie o nim: klimat książki tworzy ogromne miasto-potwór, które jest gęste i klejące się od dymu i brudu.

Fiat125p, czyli zapomniana książka, o której powinien usłyszeć świat.
Książek jest na świecie tyle, że trudno mi wybrać jakąś, która tu by pasowała: wiele lektur, w tym wiele wspaniałych, zostało zepchnięte na dalszy plan i to niekoniecznie słusznie. Myślę jednak, że warto podać tu książki Zajdla – to nasz polski Orwell, którego w mojej opinii czyta się lepiej i przyjemniej niż wspomnianego Brytyjczyka. Choć nieco zapomniany, na pewno jest warty poznania.

Morze Bałtyckie, czyli książka z otwartym zakończeniem.
Emm... „Gwiazd naszych wina” Greena? Wiem, że sporo osób o tym wspomina. Szczere mówiąc, nie przychodzi mi do głowy żadna książka, która miałaby otwarte zakończenie i mocniej zapadłaby mi w pamięć. Może trylogia „Metra 2033” Głuchowskiego trochę by tu pasowała? „Wiedźmin Sapkowskiego właściwie po części też, bo tak naprawdę nie wiemy do końca, co się stało z bohaterami.

Muzeum Powstania Warszawskiego, czyli książka, przy której nie sposób nie płakać. 
Nie posiadam książki, przy której bym się rozpłakała. Po prostu nie płacze na książkach i nie wiem, co musiałoby się stać, aby to uległo zmianie. Szczerze mówiąc nawet nie jestem w stanie podać „płaczliwej” książki, bo takich po prostu nie znam. Jedyny przypadek, który nieco mnie ruszył to Włóczęga Kathe Koji, ale czytałam ją, mając z 11-12 lat... :D

Kogo nominuję do wykonania Polskiego Tagu?
Każdego, kto tylko ma na niego ochotę :D


6 komentarzy:

  1. Jeśli chodzi o ostatni podpunkt to zdecydowanie u mnie była książka " slady małych stóp na piasku"

    OdpowiedzUsuń
  2. Prócz "Gwiazd naszych wina" nie znam żadnej książki :O xD
    Ale TAG bardzo fajny ;D

    Buziaki
    coraciemnosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda dość krótko, człowiek leci a tu już koniec. :P
    Ja w sumie też nie przypominam sobie, abym tak naprawdę płakała przy czytaniu książki, może i czasem się wzruszam, ale raczej bardzo wyraźne emocje mi nie towarzyszą w trakcie czytania (głośny śmiech czy płacz). ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wyszło jakoś :D Pytań jest mało, a też się nie rozpisywałam jakoś szczególnie.

      Usuń
  4. Ja chyba zbyt często się wzruszam przy książkach :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Grimm City <3
    ja też nie płaczę na książkach, choć czasem szklą mi się oczy, jak są mega wzruszające momenty :D

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony