sobota, 27 czerwca 2015

Zbieg

Ostatnio było o swojskiej, śląskiej rodzinie, to teraz czas na nieco więcej emocji. Słyszał z Was ktoś o Margolinie? Ja przed sięgnięciem po poniższą książkę nie... nic z resztą dziwnego - to, co autor pisze, nie jest to rodzaj literatury, jaką jakoś wyjątkowo się interesuje. Co więc sądzę o Zbiegu? Jeśli chcecie wiedzieć, zapraszam do recenzji :)

Tytuł: Zbieg
Autor: Philip Margolin
Liczba stron: 405
Gatunek: sensacja/kryminał

Charlie March, drobny oszust, odsiaduje swój niewielki wyrok. Niedługo przed zwolnieniem go z więzienia, jego towarzysz niedoli próbuje ucieczki. Charlie nie tylko powstrzymuje go przed tym, ale również ratuje życie jednemu ze strażników, za co szybko zostaje okrzyknięty bohaterem. Po wyjściu z więzienia pisze książkę i zdobywa sławę... i wszystko byłoby w porządku, gdyby wkrótce nie został posądzony o morderstwo. Ucieka więc z USA do Batangi, szukając schronienia. Po kilkunastu latach ma dość nieustannego życia w strachu przed rządzącym krajem tyranem, a ponieważ grozi mu dość poważne niebezpieczeństwo, postanawia wrócić do kraju i stawić czoła rozprawie sądowej, jaka czeka go na miejscu.
Zbieg to połączenie kryminału z sensacją, przedstawiającą przy okazji zmagania adwokatów w obronie swoich klientów. Muszę przyznać, że mniej więcej tego się po książce spodziewałam - mamy wielką, nagłośnioną sprawę i powiedziałabym, że typowe dla Amerykanów szybkie zwroty akcji. W powieści sporo się dzieje, nie można narzekać przy niej na nudę, szczególnie, że styl autora jest dość przyjemny i Zbiega czyta się na prawdę szybko. Czy jest to jednak tak wyjątkowa książka? Nie. Nie zaskoczyła mnie zbytnio ani swoją treścią, ani formą.
Bohaterzy są zarysowani w wystarczający sposób - najmocniej poznajemy oczywiście Charliego oraz jego adwokat, Amandę. Większość, jeśli nie wszyscy z nich (a muszę przyznać, że postaci Margolin wprowadził całkiem sporo) mają silny charakter. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę warunki w jakich fabuła się odgrywa, niemniej, jeśli lubicie płaczące, delikatne dziewczynki, to w Zbiegu ich nie znajdziecie. W każdym razie nie mam się tu do czego przyczepić. Bohaterów nie da się pomylić, są dobrze skonstruowani i choć ja żadnego jakoś nadzwyczaj nie polubiłam, to całkiem przyjemnie obserwuje się ich losy.
Gdybym należała do osób, które śledzą fabułę kryminału i próbują rozwiązać zagadkę, pewnie zrobiłabym to stosunkowo szybko, jednak ja po prostu czytam to, co autor mi podaje i nie analizuje tego głębiej. Dlatego zwroty akcji potrafiły nieco mnie zaskoczyć, jednak nie wywołało to u mnie jakiegoś większego zachwytu, bo choć pojawiają się, nie nazwałabym ich bardzo spektakularnymi. Przy odrobinie pomyślunku część tajemnic da się bez większego problemu odgadnąć. Dlatego też choć w sporej mierze Zbieg jest kryminałem, to jednak sama akcja zdaje się być w nim najważniejsza. 
Sama książka wygląda... zwyczajnie. Okładka, mówiąc szczerze, nie podoba mi się i uważam, że nie pasuje do takiej treści. Wewnątrz znajduje się biały papier i stosunkowo duża, sprzyjająca czytaniu czcionka. Nie ma tu nad czym bardziej się rozwodzić.
Jeśli lubicie amerykańskie kino akcji i interesuje Was nieco sądownictwo, Zbieg będzie dobrym wyborem. To całkiem fajna pozycja, warto po nią poznać i sięgnąć w takim przypadku. Co prawda nie zwaliła mnie z nóg, ale nie miałabym oporów, aby przeczytać ponownie coś podobnego. Z czystym sumieniem mogę więc ją polecić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony