Zmierzch... seria dla mnie aż nadzwyczaj nostalgiczna: będąc w podstawówce, jechałam na obóz. Jakaś dziewczyna w pociągu czytała Zaćmienie. Oczywiście, dopytywałam się co to za książka, a po wzięciu w ręce i przeczytaniu paru zdań uznałam, że nie dla mnie, bo nie lubię narracji pierwszoosobowej. Ale... po powrocie do domu i po przeczytaniu o Zmierzchu gdzieś jeszcze, uznałam, że obejrzę film. Miałam wtedy 11 lat i coś takiego było dla mnie zupełną nowością, nic dziwnego więc, że szybko sięgnęłam po książkę i zaczęłam ją uwielbiać. Od tego czasu minęło jednak parę lat i mój sposób patrzenia na świat zupełnie się zmienił... i dlatego też, choć o twórczości Meyer było dużo i dalej - jest niemało - uznałam, że napiszę tą recenzje.
UWAGA: możliwe spoilery.
Tytuł serii: Zmierzch
Tytuły części: Zmierzch, Księżyc w Nowiu, Zaćmienie, Przed świtem
Autor: Stephenie Mayer
Liczba stron: 416 / 488 / 560 / 719
Gatunek: romans, horror
Zmierzch opowiada o losach Belli Swan, która przeprowadza się ze słonecznego Phoneix do niewielkiego miasteczka Forks, leżącego w stanie Waszyngton. Tam, w nowej szkole poznaje tajemniczego Edwarda Cullena, który wyraźnie skrywa jakąś tajemnice i choć początkowo trzyma się od Belli z daleka, coś zdaje się ich do siebie przyciągać. W tym samym czasie nasza bohaterka poznaje na nowo znajomego z dzieciństwa - indianina Jackoba.
Opis brzmi wręcz typowo, czyż nie? Fabuła w końcu taka właśnie jest - zwyczajna. Niemniej, przynajmniej w pierwszej części wszystko trzyma się jako tako kupy: mamy zakochaną parę, jakieś tam niebezpieczeństwo i szczęśliwe zakończenie. Później... cóż, jest coraz gorzej. Autorka wpycha niepotrzebnie nadmiar bohaterów, na siłę zmuszając ich do wykonania ruchów, do których niekoniecznie są stworzeni, a zakończenie całości, jeśli nawet jest zaskakujące to w bardzo negatywny sposób. Nie chcę spoilerować zbyt wiele, ponieważ wiem, że są osoby, które serii nie czytały, ale chyba jak napiszę, że wielkie przygotowania przez całą część Przed Świtem zakończyły się fiaskiem pozbawionym jakiegokolwiek dramatyzmu to nic takiego się nie stanie, prawda?
Główni bohaterowie serii są co najmniej puści. Na prawdę, oni nie mają charakteru! Bella ciągle się potyka, ale poza tym jest strasznie przezroczysta: niby lubi czytać, ale nie ma nawet konkretnych książek, które lubi (no, poza Romeo i Julią oraz Wichrowymi Wzgórzami). Jej sposób myślenia jest często pozbawiony logiki i nie ma w niej nic nadzwyczaj ciekawego. Edward, poza tym, że jest przystojny i gra na pianinie, również nie ma jakiś mocnych cech charakteru. Nieco ciekawsza i bardziej wyraźna jest jego rodzina, jednak ponieważ skupiamy się raczej na tej dwójce, nie jest to najlepsze. Ale... we wszystkim istnieje pewien mały haczyk. To właśnie brak charakteru Belli i Edwarda sprawił, że seria odniosła tak duży sukces! Dlaczego? A no, dlatego, że nie ma najmniejszego problemu ze wcieleniem się w jakąś w tych postaci podczas czytania i zrobienia z nich tych bohaterów, których chce się widzieć. Mi to nie odpowiada, ale jednak ogół w tym przypadku zadecydował.
Narracja jest pierwszoosobowa, a styl autorki jest bardzo prosty i sprzyjający szybkiemu czytaniu, dlatego muszę przyznać, że sama sięgam czasem (czyli raz na parę lat) po pierwszą część dla odmóżdżenia. To sprawia, że choćby fabula była bardzo słaba (a jest...), to da się przez to przebrnąć.
Samo przedstawienie wampira przez Meyer jest bardzo... nieciekawe. Przepraszam, ale świecące wampiry to zdecydowanie nie moja bajka. Nie ma w nich ani grama grozy, są... po protu zwykłymi, skrzywdzonymi ludźmi, którzy ładnie wyglądają. Tyle. Nic więcej.
Jak już pisałam wcześniej, uważam, że poza pierwszą, kolejne trzy części nie powinny mieć prawa do zaistnienia. Są w pełni zbędne i naciągane. Nie trzymają się kupy. Ale... co ciekawe, uważam, że pierwszy tom miał niezły potencjał - gdyby Meyer lepiej poprowadziła bohaterów, na bazie takiego pomysłu można by zrobić coś całkiem fajnego. Szczerze mówiąc, sama miałam ochotę to przerobić, ale nie wiem, czy ktoś miałby ochotę to czytać. Co Wy na to, abym spróbowała i wrzuciła tu może kiedyś moje próby?
To, co zawsze mnie zastanawiało, to fakt, że w wielu miejscach można znaleźć Zmierzch nazwany horrorem. Długo się z tym nie zgadzałam, nie rozumiałam do końca, dlatego w tym miejscu jest ustawiany. Ale teraz rozumiem i tak, ta seria to horror. Przynajmniej w pewnym sensie. Mamy wampiry, mamy mrok, nadzwyczajne zjawiska... a to właśnie charakteryzuje ten gatunek.
Jeśli chcecie przeczytać Zmierzch - idźcie, czytajcie. Dacie radę przez to przebrnąć, bo książka pisana jest bardzo lekko, ale jak większość serii pisanych dla mas, jest słaba, dlatego nie spodziewajcie się nie wiadomo czego. No, chyba, że lubicie puste i płytkie książki, wtedy raczej Wam się spodoba. Ja sama mam w stosunku do niej dwojakie uczucia: z jednej strony widzę w końcu coś na prawdę złego... a z drugiej, pierwszą książkę o miłości, jaką kiedykolwiek przeczytałam i o której plotkowałam z koleżankami godzinami.
To, co zawsze mnie zastanawiało, to fakt, że w wielu miejscach można znaleźć Zmierzch nazwany horrorem. Długo się z tym nie zgadzałam, nie rozumiałam do końca, dlatego w tym miejscu jest ustawiany. Ale teraz rozumiem i tak, ta seria to horror. Przynajmniej w pewnym sensie. Mamy wampiry, mamy mrok, nadzwyczajne zjawiska... a to właśnie charakteryzuje ten gatunek.
Jeśli chcecie przeczytać Zmierzch - idźcie, czytajcie. Dacie radę przez to przebrnąć, bo książka pisana jest bardzo lekko, ale jak większość serii pisanych dla mas, jest słaba, dlatego nie spodziewajcie się nie wiadomo czego. No, chyba, że lubicie puste i płytkie książki, wtedy raczej Wam się spodoba. Ja sama mam w stosunku do niej dwojakie uczucia: z jednej strony widzę w końcu coś na prawdę złego... a z drugiej, pierwszą książkę o miłości, jaką kiedykolwiek przeczytałam i o której plotkowałam z koleżankami godzinami.
Nie lubię Zmierzchu, po prostu tego nie trawię. Bella to według mnie jedna z najbardziej rozwlekłych bohaterek, o których kiedykolwiek czytałam. Pierwszy tom naprawdę był najlepszy, ale i tak nie był według mnie doby. Czytałam "Intruza" Stephenie Mayer i ta książka bardzo mi się podobała, dlatego nie wiem jak autorka mogła stworzyć coś takiego.
OdpowiedzUsuńsomeculturewithme.blogspot.com
Od Meyer czytałam tylko jeszcze "Drugie życie Bree Tanner" i już to było lepsze, choć ze "Zmierzchem" powiązane. Po "Intruza" nie mam ochoty sięgać szczerze mówiąc... Odrzuca mnie sam fakt, że stworzyła go twórczyni błyszczących wampirów. No i Bella ma pomóc każdej dziewczynie wcielić się w jej rolę, stąd takie, a nie inne przedstawienie postaci.
UsuńJa tam nie lubię Zmierzchu. NIe czytałam książki, ale oglądałam film. Nic specjalnego.
OdpowiedzUsuńFILMY SĄ GENIALNE. Tak złe, że aż śmieszne, a im dalej, tym lepiej.
UsuńMiałam bardzo podobnie :) Przeczytałam 'Zmierzch' jako nastolatka i byłam nim absolutnie zachwycona. Po jakimś czasie, kiedy świat opanowała zmierzchomania postanowiłam odświeżyć sobie serię i mocno się rozczarowałam. I znów się z Tobą zgadzam. Film jest tak smutny, że aż zabawny :)
OdpowiedzUsuńMi się wszystkie książki podobały. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://olalive-blog.blogspot.com/