Boże drogi... kiedy ja się nauczę, że nie wszystko, co mi trafi na półkę jakimś cudem muszę przeczytać? Chyba nigdy: w końcu skoro zalega to muszę wiedzieć CO to jest, prawda...? Cóż, sama sobie robię pod górkę. A wynikiem tego jest czytanie... czegoś takiego.
Tytuł: Kuzynka Bietka
Autor: Honore de Balzac
Liczba stron: 424
Gatunek: klasyka literatury, powieść obyczajowa
Elizabeth Fischer, nazywana
kuzynką Bietką to niezamężna chłopka, która w swoich oczach jest niezwykle
pokrzywdzona przez los. Knując i planując postanawia zniszczyć rodzinę Hulotów
ku którym kieruje swoje negatywne uczucia.
XIX-wieczna
klasyka. Szanowany autor. Tłumaczenie? Mistrzowskie – w końcu Boy-Żeleński to
nie byle kto. I czytelniczka fantastyki jako czytelnik. Cóż, to połączenie po
prostu nie mogło skończyć się dobrze.
Poprzednią
książką z XIX-wieku, którą dane było mi poznać była „Rozważna i romantyczna”.
Nie porwała mnie, ale wytrwałam bez problemu do końca. Historia była prosta,
styl ładny, narracja niczego sobie. Niestety, z „Kuzynką Bietką” już tak miło
nie było. Balzac zdecydowanie nie jest osobą, którą chce czytać i przy tym choć
chce, chyba po prostu nie potrafię go docenić.
Chciałabym,
by mój największy problem z tą książką polegał na braku rozdziałów i przerw w
tekście w chwili, w której autor zmieniał narracje. Niestety... mnie „Kuzynka
Bieka” po prostu cholernie wynudziła. Częściowo wynika to po prostu z braku
wystarczającej wiedzy: Balzac często odwołuje się do współczesnych mu wydarzeń
i przemian w społeczeństwie, które dla niego były czymś oczywistym, a dla mnie
kompletnie nic nie znaczą. Żaden ze mnie fan Francji: nie znam za dobrze
historii tego kraju, a to o nim autor opowiada.
Moim
drugim problemem jest linia fabularna powieści. Wydaje mi się, że dobrze
rozumiem, co autor chciał w tej historii pokazać. Z jednej strony ukazuje nam
kobietę, która po prostu czuje się niesprawiedliwie traktowana i w ramach tego
planuje zemstę. Z drugiej obserwujemy dramat rodzinny, który nie wynika wcale z
jej działań: choć matka i córka są po prostu bardzo niewinnymi istotami, to
mężczyźni wokół nich zachowują się jak nieodpowiedzialne dzieci. Zwłaszcza
głowa rodziny, która powinna być przecież źródłem stabilności. Tyle, że...
historie rodzinne zawsze mnie nużyły, a co dopiero w chwili, w której mam do
czynienia z narracją, którą odbieram po prostu jako toporną...? Ta książka
zdecydowanie była dla mnie nie małą katorgą, zwłaszcza, że jeśli chodzi o
relacje międzyludzkie nie odkrywa niczego nowego, przynajmniej nie dla mnie.
Nie
wiem, czy moja niechęć do tej pozycji wynika tylko z mojego charakteru, czy
może po prostu do niej jeszcze nie dojrzałam? A może ten styl jest dla mnie po
prostu zbyt trudny, bym była w stanie go zrozumieć kiedykolwiek...? Może... ale
niezależnie od tego w tym momencie „Kuzynka Bietka” jest po prostu moim małym
koszmarkiem, którego nie chce nigdy więcej trzymać w rękach. Być może, jeśli
ktoś interesuje się problemami rodzinnymi, Francją, czy po prostu – XIX-wiekiem
odnajdzie w tej pozycji siebie i będzie w stanie się nią cieszyć. Ja niestety,
nie potrafię.
* * *
Wśród
naszych paryżan, rzekomo tak sprytnych, znajdują się tacy, którzy sądzą, że w
mundurze jest im nieskończenie bardziej do twarzy, niż w zwykłym ubraniu, i
posądzają kobiety o taką rozpustę smaku, aby sobie wyobrażać, iż widok
włochatego kołpka oraz żołnierskiego rynsztoku nastroi przychylnie ich serce.
Trzeba mieć odwagę by krytykować klasyków, z drugiej strony mogłaś przypuszczać ze to sie tak skończy gdybys wcześniej przeczytała o czym jest ta książka , w jakich realiach rozgrywa sie akcja i o czym opowiada . Jako fanka fantastyki byś po nią nie sięgnęła . Jednak podziwiam fakt , ze czytasz to co Ci wpadnie w ręce :) dobra cecha poszerza wiedzę i uczy . Ja pamietam piękna powieść Balzaka "ojciec goriot" czytałam dawno temu w szkole i przyznam ze jest to jedna z niewielu lektur jakie zapamiętałam ;) po Twojej recenzji wiem , sie nie skuszę na te pozycje . Piękny blog, będę odwiedzać może sie natknę na jakas fajna książkę fantasy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKarolina
Hmm... klasyk może być klasykiem, ale to dalej książka, która może mi się nie spodobać ;) Czytałam przed lekturą co to, ale jak mam na półce to po prostu czytam :) Fragmenty "Ojca Goriota" chyba też miałam, ale nie pamiętam tego, szczerze mówiąc.
UsuńDziękuję :)
Klasyki na razie trzymam bardziej z dala od siebie, chyba, że coś mnie już naprawdę zaciekawi :)
OdpowiedzUsuńChoć do klasyki jestem z reguły bardzo pozytywnie nastawiona, tutaj poczułam się... odstraszona XD Serio, może przebrnęłabym przez tę książkę dzięki ładnemu stylowi, ale totalnie mnie przeraziły te odwołania do współczesnych Balzacowi wydarzeń - nie sądzę, żebym się w tym połapała. Raczej sobie daruję :D
OdpowiedzUsuńrude-pioro.blogspot.com
Z klasyką bywa różnie :D u mnie na półce też kilka zbiera kurz, a inne uwielbiam. Jak ktoś rzuca argumentem, że niektóre książki trzeba przeczytać to zawsze mówię, że dla mnie klasyka to Tolkien, a to znam od deski do deski :D
OdpowiedzUsuńHmm... Ja chyba też nigdy się nie nauczę, że nie muszę przeczytać wszystkiego... Ale z drugiej strony - odłożyć nieprzeczytaną książkę na półkę? Niemożliwe!
OdpowiedzUsuńTej książki nie czytałam. Raczej nie przeczytam.
Ja mam koszmary problem z niedoczytywaniem książek, które mi nie podejdą, w sensie nie umiem nie doczytać. Musi być to już gniot straszliwy, bym dała spokój.
UsuńMatko okładka jak dla mnie okropna! Fabuła też jakoś nie za bardzo mnie ciągnie, więc chyba nie tym razem.
OdpowiedzUsuńOhhh nie, nigdy w życiu. W sumie dobrze, że ją przeczytałaś, bo dzięki Tobie wiem, żeby jej nie czytać!
OdpowiedzUsuńWidzę, że nastepne posty jakie wyjdabęda ardzo ambitne :) Super!
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2017/04/gray-bomber-jacket.html
A gdy mówię, że na siłę czytasz gnioty to zaprzeczasz.
OdpowiedzUsuńJa zdecydowanie nie przeczytam bo
OdpowiedzUsuńa) opis wgl mnie nie zachęca
b) twoja recenzja również.