W tym roku po raz pierwszy zabrałam się za robienie komunijnych zdjęć. Wcześniej szczerze mówiąc po prostu nawet o tym nie myślałam, poza tym dopiero w zeszłym roku w maju zakupiłam sprzęt, który nadawałby się do tego typu zdjęć :) Ale w tym roku jak na razie byłam na dwóch imprezach komunijnych i... szczerze mówiąc, z jednej strony było naprawdę świetnie - wiecie, praca z ludźmi, na dodatek potem to całe obrabianie zdjęć, przy okazji wizyta w stajni, w której nie byłam od lat. Z drugiej najadłam się trochę stresu. W końcu to zwykle dla rodziców dość ważna chwila i oczywiście nie chciałam nikogo zawieść :) Czy jestem zadowolona z moich prac? Generalnie, tak. Mogło być lepiej, oczywiście, że mogło, ale... nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. A przy tym fajne wspomnienia i doświadczenie warte są bardzo dużo :)
A jakie te nowe doświadczenia są? A no takie, że zdjęcia komunijne to trochę inna bajka, niż standardowy portret, albo fotoreportaż. Wiecie, gdy robiłam zdjęcia na urodzinach dzieciaki po prostu biegały i trzeba było focć. Sesja z dorosłymi? Mówię, co mają robić, gadamy sobie na spokojnie, robimy zdjęcia, jest miło, spokojnie, przyjemnie. A komunia to nie dość, że ograniczenie czasowe (najpierw kościół, wolne, kościół, potem znów wolne), to praca z dziećmi i ich rodzinami. Bo z jednej strony fajnie jest, gdy dziecko ma zdjęcia samo, z drugiej rodzic chciałby zdjęcia z babciami, niekoniecznie starszymi od ich pociechy kuzynami, rodzeństwem.... I potrafi z tego wyjść niezłe zamieszanie, szczególnie, gdy ma się niezbyt duże doświadczenie zwłaszcza w pracy z dziećmi. No ale wszystko jeszcze przede mną, trzeba się uczyć i doszkalać :D Bo to jest dalej cudowna praca, tylko... trochę bardziej wymagająca.
Sama praca w ten dzień z dzieckiem bywa dość trudna. Czemu? Bo w ten dzień ma ono tyle na głowie - kuzynów, kościół, babcie, prezenty... chce się bawić, przy okazji ma jeszcze inne obowiązki. I zdjęcia to jedna z ostatnich rzeczy, na jakie może mieć ochotę. Ja na szczęście w takiej sytuacji się nie znalazłam, ale po reakcjach moich modeli widziałam, że chwilami nie było daleko do tego, by po prostu się zbuntować.
Sama praca w ten dzień z dzieckiem bywa dość trudna. Czemu? Bo w ten dzień ma ono tyle na głowie - kuzynów, kościół, babcie, prezenty... chce się bawić, przy okazji ma jeszcze inne obowiązki. I zdjęcia to jedna z ostatnich rzeczy, na jakie może mieć ochotę. Ja na szczęście w takiej sytuacji się nie znalazłam, ale po reakcjach moich modeli widziałam, że chwilami nie było daleko do tego, by po prostu się zbuntować.
Na pewno ciekawym aspektem robienia zdjęć na przyjęciach jest... jedzenie i bycie w ciekawych miejscach. To może i nieco głupie, ale kurcze, czasami fajnie jest poznać restauracje oraz sale oraz móc na żywo zobaczyć, co tam się gotuje - by na przyszłość wiedzieć, gdzie warto iść, a jakich miejsc unikać. Poza tym tego typu obiekty są często w ciekawych lokalizacjach (w moim przypadku - stajnia i jezioro), do których samemu, ot tak sobie niekoniecznie się pojedzie. A tu? Mogę przyjechać, zobaczyć i jeszcze robić zdjęcia. Czego chcieć więcej? :)
Ach, skoro o stajni mowa, mała rada ode mnie na przyszłość, gdyby ktoś bez wiedzy chciał się na takie coś porwać - nie bierzcie więcej, niż dwójki dzieci na spacerek z koniem, czy kucykiem, bo cóż... wychodzi z tego niezły harmider. No i koniecznie zwierzę musi być totalnie spokojne i łagodne. Inaczej może skończyć się to jego sporą irytacją. Pomijam już przymus posiadania co najmniej jednej bonusowej osoby, która się koniem zajmie.
Ach, skoro o stajni mowa, mała rada ode mnie na przyszłość, gdyby ktoś bez wiedzy chciał się na takie coś porwać - nie bierzcie więcej, niż dwójki dzieci na spacerek z koniem, czy kucykiem, bo cóż... wychodzi z tego niezły harmider. No i koniecznie zwierzę musi być totalnie spokojne i łagodne. Inaczej może skończyć się to jego sporą irytacją. Pomijam już przymus posiadania co najmniej jednej bonusowej osoby, która się koniem zajmie.
Oczywiście, poniżej macie kilka zdjęć z tych dwóch wydarzeń :)
Bardzo piękne zdjęcia *.* Mega mi się podobają <3
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia :D Kocham takie pamiątki... Ja sama mam dużo zdjęć z mojej komunii. U mnie fotografem była ciocia :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, cóż, nie widzę sensu brania fotografa na komunie, mam wrażenie, że z tego wydarzenia robi się coraz bardziej coś, co ma przypominać swoją pompą wesele, ech :D Ja dostałam rower i się cieszyłam, a teraz goście prześcigają się w pomysłach na prezenty, tu quad, tu kurcze, kucyk! Co za dużo, to nie zdrowo.
OdpowiedzUsuńWiesz, to kwestia pamiątki ;) Jak lubią, to ja chętnie zdjęcia zrobię, czemu nie :D A kucyk był tylko do zdjęcia, wzięty ze stajni, która przy okazji ma też restauracje ;D
UsuńJa nie miałam w sumie na myśli tego kucyka xD Tylko czytałam w internetach kiedyś o takiej sytuacji :)
UsuńAchhh... no to albo rodzice przegięli, albo kucyk i tak był w planach - w pierwszym przypadku to trochę nieodpowiedzialne, w drugim... ja też chce taki prezent!
Usuńhttp://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/dziewczynka-dostala-na-komunie-kucyka-ale-jej-sie-nie-spodobal,543239.html
UsuńA to Ci nietypowa komunia :) Zdjęcia ciekawe, pamiątka jest, a dla fotografa praca, kasa i przygoda. Same korzyści :)
OdpowiedzUsuńFantastyczne zdjęcia, naprawdę! :)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia, jako osoba troszkę interesująca się fotografią jakość, wykonanie i obróbka powala na kolana! :)
OdpowiedzUsuńBuziaki i oczywiście obserwuję!
BOOKBLOG
wow! gratulacje, zdjecia jak na pierwszy twoj raz wyszly fenomenalnie ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńw wolnej chwili zapraszam na mojego bloga http://justemsi.blogspot.com/ i do obserwowania mnie na instagramie (za wszysciutko sie odwdzieczam <3)