Casey,
Clarie i Marcia siedzą w samochodzie, czekając, aż ojciec jednej z nich
odwiezie je do domów po przyjęciu urodzinowym. W aucie jednak pojawia się nieznany
mężczyzna, który porywa je. Dziewczyny, zamknięte w niewielkim pokoju prędko
odkrywają, że ze złoczyńcom coś jest nie tak.
„Split”
to thiller, który porusza jeden z ciekawszych tematów, jaki chyba poruszyć
można: opowiada historię mężczyzny z
rozdwojeniem jaźni. Główny bohater filmu ma dwadzieścia trzy osobowości. Kilka
z nich głęboko wierzy w jakiegoś potwora, przez którego bohater porywa trzy
niewinne nastolatki. Choć już przed obejrzeniem tegoż dzieła naprawdę
wierzyłam, że biorę się za coś dobrego nie miałam pojęcia, że najnowszy film
Shyamalana zrobi na mnie aż tak duże wrażenie.
„Split”(2016) thiller reż. M. Night Shyamalan |
Ten
film przede wszystkim nie wyszedłby, gdyby nie James McAvoy, który gra w nim
główną rolę. Tego aktora kojarzę głównie przez „Opowieści z Narnii” oraz filmy
z uniwersum X-men i choć lubię go w tamtych kreacjach, obawiałam się, że będę w
nim widziała przede wszystkim Charlesa Xaviera. Nie mogłam bardziej się
pomylić: w jego bohaterze nie ma nic z ciepłego profesora. Ta postać jest – wybaczcie za angielskie wtrącenie – po
prostu „creepy”. Mimo, że jego bohater
ma wiele osobowości rozróżnienie ich nie stanowi problemu, bo McAvoy samą
mimiką potrafi oddać, kogo gra. Wprawdzie nie zobaczymy w filmie aż dwudziestu
trzech charakterów (w gruncie rzeczy krążymy cały czas wokół czterech), ale i
tak jego kreacja robi wrażenie.
Na
pochwałę zasługuje również Anya Taylor-Joy grająca Casey, bo mimo młodego wieku,
aktorka naprawdę nieźle sobie w tym filmie poradziła.
Dawno
nie wpadłam na film, który tak bardzo trzymałby mnie w napięciu jak „Split”:
połączenie bardzo dobrem muzyki, ciekawej, ale przerażającej historii z dobrym
aktorstwem sprawiło, że ten obraz wciąga i ciekawi, sprawia, że cały czas
chcemy więcej. Na dodatek stopniowo odkrywa przed nami przeszłość głównych
postaci, tłumaczy, dlaczego u postaci granej przez McAvoy’a doszło do
rozdwojenia jaźni, a ostatecznie zahacza nawet lekko pod fantastykę, co dodaje
historii smaczku.
Dzięki
takiemu podejściu widz zżywa się z głównymi postaciami i naprawdę zaczyna się o
nie martwić i im współczuć. Postaci McAvoya nie da się ocenić jednoznacznie,
biorąc pod uwagę ile charakterów jest wewnątrz nieco, zaś Casey to bardzo
silna, choć zamknięta w sobie dziewczyna po przejściach, której nie da się
chyba nie kibicować.
Przy
okazji „Split” potrafi przerazić też samymi kadrami: w przypadku dialogów (na
których bazuje) postacie pokazane są w ogromnym zbliżeniu. Widzimy właściwie
tylko ich twarze, co w tym przypadku tylko potęguje emocjonalność tego obrazu.
Nie
zostaje mi nic innego, jak szczerze polecić „Split” każdemu zainteresowanemu.
To kawałek porządnie zrobionego, trzymającego w napięciu kina, które opowiada
pozornie prostą, ale przy tym niezwykle ciekawą historię.
O, nigdy wcześniej nie słyszałam o tym filmie, ale wydaje się być ciekawy :D Chyba muszę namówić mojego Ukochanego na wspólny seans :D
OdpowiedzUsuńPodpisuje się pod powyższą opinią.
OdpowiedzUsuńJa tu nie mogę wchodzić, bo jak coś polecasz, to ja to chcę poznać, a zazwyczaj nie mam czasu i wszystko przesuwam, żeby go mieć. A idź sobie :/ :*
OdpowiedzUsuńTo tylko film... Można oglądać w trakcie prasowania, albo mycia naczyń :D
UsuńNiestety ja się rozczarowałam. Po zwiastunie miałam jakieś wyobrażenie o filmie i wyglądał on w sumie identycznie. Ostatecznie oceniłam go na 5/10. McAvoy i Pani psycholog - cudo. Ale poza tym jak dla mnie nic specjalnego. I w dodatku przewidywalnego.
OdpowiedzUsuńJa oglądałam kompletnie bez zwiastunu, ani niczego... Kto wie, może dlatego uznałam go za taki fajny?
UsuńFenomenalny film - byliśmy na premierze, sala kinowa była pusta. Ludzie nic nie docenili tego filmu :)
OdpowiedzUsuńA myślałam, że sporo osób się na niego szykowało!
UsuńOczywiście oglądałam, fantastyczny. Czy nie dotyczy on czasem tej samej historii, którą opowiada książka "Mężczyzna o 24 twarzach"?
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, nie znam jej.
UsuńO wow, nigdy nie słyszałam o tym filmie...chyba trzeba będzie obejrzeć. ;-) Pozdrawiam! :-)
OdpowiedzUsuńZ tekstu można wyczytać że post apokalipsa jest nierealna, nierzeczywista. Niestety nic bardziej mylnego. Ludzkość przeżyła już kilka takich post apo. I post, nie psot (wkradł się czeski błąd :)
OdpowiedzUsuńPost-apokalipsa zakłada, że CAŁA ludzkość musi zacząć od nowa, od zera, bo zmieniły się pewne zasady działania świata (musimy uważać na brak wody, na promieniowanie itd) - i choć w odległej przeszłości pewnie takie rzeczy się zdarzały to obecnie... nie. A zwłaszcza wizja w tej książce rzeczywista nie jest: w końcu wody nam na razie nie brakuje, suszy nie ma ;) Więc trudno to nazwać czymś rzeczywistym.
UsuńPoza tym wielu autorów obyczajówek ma problem ze stworzeniem realistycznego świata... A Bacigalupi to fantasta, który stworzył coś naprawdę namacalnego, gdy powinno być chyba na odwrót. O to bardziej mi chodziło :)
Poprawę za moment.