Gdybym
nie miała wszystkich części tej serii na półce pewnie po kolejne bym nie
sięgnęła. Tym razem jednak miałam dostęp do papierowej wersji trylogii Orkowie,
a dzięki temu, że jest tak krótka postanowiłam ją kontynuować :) Wprawdzie tej
serii w księgarniach już nie uświadczycie, ale może akurat postanowicie
upolować ją w jakiejś bibliotece, albo jakimś cudem zwróci Waszą uwagę.
Tytuł: Legion
Gromu
Tytuł serii:
Orkowie
Numer tomu: 2
Autor: Stan
Nicholls
Liczba stron: 208
Gatunek: high
fantasy
Tajemniczy artefakt o potężnej mocy to klucz do
zwycięstwa, wolności i władzy. By go zdobyć, trzeba zmierzyć się z królem
trolli, oszalałym Haskeerem i centaurem z Lasu Drogan.
Orkowie są o krok od celu. Ale nagle dzieje się coś,
co niweczy szanse na rozwiązanie zagadki artefaktu...
Książkowe
serie pod względem pisania recenzji dzielę na dwa rodzaje: takie, z których
każda jest na tyle inna, że mam o nich wiele do powiedzenia oraz takie, które
właściwie nie różnią się niczym konkretnym od części poprzedniej. Legion Gromu to zdecydowanie jedna z
tych kontynuacji, które zaliczają się do grupy drugiej.
Większość
wad, które zauważyłam w tomie pierwszym są również w kontynuacji. To dalej ten
sam typ literatury: Legion Gromu to
lekka książka, która nie próbuje udawać, że jest poważną fantastyką. Mamy lekką
historię o grupce orków, która tłucze się i bije, próbując w jakiś sposób
przeżyć w niezbyt przyjaznym dla nich świecie. Nasza przygoda ma polegać na
obserwowaniu ich i choć niby mają jakieś konkretne motywy – wściekłą
władczynię, ludzi, którzy niszczą magię w ich świecie oraz zagadkę, którą muszą
rozwiązać – to tak naprawdę nie mają one głębszego znaczenia.
Co
jednak zmienia się w kontynuacji? Bo mimo wszystko, kilka tych zmian
zauważyłam.
Po
pierwsze, autor skacze po wydarzeniach jeszcze bardziej, niż w książce
poprzedniej.
Tym
razem mamy jeszcze więcej grup, których zachowania obserwujemy i często bez
ostrzeżenia jesteśmy przenoszeni do zupełnie innego rejonu świata. Przeskoki są
dosłownie co 2-3 strony, a że książka została wydana dość niestarannie (często
nowe wydarzenia zaczynają się od nowej strony, a więc: nie ma miejsca na
dodatkowy enter) to czasem sztuką jest się w niej nie pogubić. To wprowadza do
historii sporo chaosu.
Zauważyłam
również, że Jennesta, czyli mściwa władczyni orków, występuje w tej części
znacznie rzadziej, a sceny z nią nie są tak... przerysowane jak w części
pierwszej. Przy okazji poznajemy lepiej jedną z jej sióstr, dzięki której dane
było mi odkryć, że chyba każda władczyni z tej serii normalna nie jest. O co
dokładnie chodzi – wyjaśniać nie będę, aby niepotrzebnie tu nie spoilerować ;)
W
tej części poznajemy nieco lepiej bohaterów: Ci są podzieleni na mniejsze
grupy, dzięki czemu po prostu łatwiej jest nam ich obserwować. Mimo tego
postacie jakoś szczególnie się nie rozwijają i dalej nie są zbyt głębokie, czy
ciekawe.
Legion Gromu
to bardzo przeciętna, a nawet powiedziałabym: słaba fantastyka. Mimo to jako
czytadło sprawdza się... po prostu OK. To książka, po którą sięga się w chwili,
gdy chce się szybko przeczytać coś w całości, albo nie ma się niczego innego na
półce. Można się z nią zapoznać z ciekawości: krzywdy raczej nikomu nie zrobi.
Ale naprawdę, poza lekką, kiczowatą historyjką nie jest i nie chce być niczym
więcej.
* * *
Przywódczyni podniosła
dłoń, widząc cel. Żołnierze odrzucili świecące gałęzie. Szmaragdowa kaskada
zalała dno. Najdy zebrały się wokół swojej pani.
Przed nimi, tam gdzie
rdzeń rafy się rozszerzał, znajdował się skalny klif, pełen nisz oraz jaskiń,
naturalnych i sztucznych. Z tej odległości nie widać było żadnych mieszkańców
głębin. Przywódczyni gestem wydała rozkazy. Tuzin wojowników odłączył się i
chyłkiem, tuż przy dnie, ruszył w stronę wrogiej konstrukcji. Po chwili
popłynęła za nimi reszta gromady ze śmiercią na czele.
Fragment Legionu
Gromu Stana Nichollasa
Czasami właśnie takie książki, na szybkie czytanie, doskonale się sprawdzają przed tymi mocniejszymi, bardziej ambitnymi. :)
OdpowiedzUsuńPo zobaczeniu tego zdjęcia na końcu myślałam, że to może książka oparta na jakiejś grze, a jednak chyba nie xD Szkoda :(
OdpowiedzUsuńNo cóż mogę powiedzieć...książka za specjalnie mnie nie zaintrygowała :P Kocham fantastykę, jednak tylko taką naprawdę dobrą. Każda gorsza, łamie mi serducho, że ktoś mógł zniszczyć tak dobry gatunek :( A jak widzę ta książka do najlepszych nie należy. Nie ukrywam...czasem trzeba przeczytać coś lekkiego, ale ja wolę postawić na te lepsze pozycje niż jak ty to określiłaś książkę z kiczowatą fabułą. A najgorzej, że nie ma jej w księgarni...z bibliotek wypożyczać nie lubię :P Na razie mówię tej książce stanowcze NIE!
Buziaki :*
pomiedzy-wersami.blogspot.com
Ja ją przeczytałam tylko dlatego, że i tak, i tak miałam całą serię na półce ;) Sama też bym tego w życiu nie ruszyła.
UsuńOkładka wydaje się prezentować treść na dość wysokim poziomie. Szkoda, że okazała się być dość słaba.
OdpowiedzUsuńOkładka? Wysoki poziom? ;P W życiu bym tak nie powiedziała ;)
UsuńCóż, ja wiedziałam po co sięgam już po pierwszym tomie ;P
Nie przepadam za książkami fantasy :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie interesuje mnie takie skakanie z tematu na temat :D
OdpowiedzUsuńO, muszę pożyczyć tą serię od brata! Uwielbiam fantasy.
OdpowiedzUsuńCóż, jest tyle pozycji fantasy, że nie ma czego żałować;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam fantastykę (co zresztą wiesz), ale ta pozycja zupełnie mnie nie interesuje. Może czasami warto przeczytać coś rozluźniającego, ale jest tyle innych książek, które zamierzam poznać, więc tą sobie po prostu odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu nie czytam już fantastyki ale twoja recenzja mnie zachęciła. Nigdy nie miałam styczności z tą serią, ale może kiedyś uda mi się dorwać te książki u siebie w bibliotece.
OdpowiedzUsuńhttp://take-a-pencil-and-draw-world-of-race.blogspot.com/