Oto
kolejna z recenzji, która zapewne mało kogo z Was jakoś szczególnie
zainteresuje. Tak jak poprzednio Autoportret
reportera może być ciekawy dla zwyczajnego czytelnika, tak ta lektura...
cóż, już niekoniecznie. Ale liczę, że chociaż jedną osobę uda mi się tym
tematem zaciekawić. Poza tym myślę, aby napisać post o czytaniu literatury
naukowej. Co Wy na to?
Tytuł: Złoto,
banki ludzie - krótka historia pieniądza
Autor: Murray
N. Rothbard
Liczba stron: 180
Gatunek: literatura
ekonomiczna (naukowa)
Murray N. Rothbard to człowiek niezwykły: chyba nie
ma tematu, na który ten człowiek by się nie wypowiedział. W tej pracy na tapet
wziął temat pieniądza: czym jest, skąd się wziął i czemu jest dla nas tak
ważny?
Ekonomia
nudzi i nieciekawi: przynajmniej, dopóki nic się o niej nie wie. Gdy jednak
człowiek wgłębi się w nią chociaż trochę to nagle odkrywa, że to wszystko
przecież bezpośrednio tyczy sie jego! I nie ważne jaką dziedzinę życia
wybierzemy: ekonomia na pewno w niej będzie. Pieniądz zaś to coś niezwykle
bliskiego nam, ludziom: wielu z Was pewnie zgodzi się, gdy powiem, że życie bez
tej jednostki byłoby trudne, jeśli nie niemożliwe.
Nikogo
nie powinno więc zdziwić, gdy powiem, że Złoto,
banki, ludzie to lektura po którą zdecydowanie warto sięgnąć. Książka ta
zawiera dwie prace Rothbarda: Co rząd zrobił z naszymi pieniędzmi?
oraz Jak odzyskać stracone pieniądze?,
z czego to ta pierwsza zajmuje większą część lektury: druga zdaje się być tylko
dodatkiem do niej i uzupełnieniem całości.
Rothbard
pisze w sposób niezwykle przejrzysty. Dzięki temu jego pozycje zrozumie nawet
laik: choć ta książka to literatura naukowa to naprawę nie wymaga
niewiarygodnie dużej wiedzy. Wystarczy do niej w miarę świeży i skupiony umysł oraz
nieco zainteresowania tematem, by szybko przebrnąć przez jego prace.
Sądzę,
że ta lektura wydana przez Fijorr Publishing to książka zarówno ciekawa jak i
pouczająca. Uświadamia skąd wziął się pieniądz i w bardzo przestępny sposób
pozwala nam zapoznać się z jego historią. Dodatkowo analizuje czym on jest oraz
mniej więcej wyjaśnia jak działają banki. Biorąc pod uwagę, jak ważne w naszym
życiu są złotówki wydaje mi się, że temat ten naprawdę powinien zainteresować
każdego.
Nawet,
jeśli nie masz nic wspólnego z ekonomią w teorii Złoto, banki, ludzie to lektura po którą warto sięgnąć. Ta niedługa
książka w stosunkowo przystępny sposób odpowiada na wiele podstawowych, ważnych
pytań, na które często brakuje odpowiedzi i prędzej czy później zapewne przyda
się każdemu. W końcu nie ważne, co robimy w życiu: pieniądz tak czy siak jest w
nim obecny.
* * *
Skąd wziął się
pieniądz? Robinson Crusoe z pewnością nie potrzebował pieniędzy. Nie mógłby
odżywiać się złotymi monetami. Crusoe i Piętaszek, wymieniając między sobą ryby
na drewno nie musieli troszczyć się o pieniądze. Kiedy jednak społeczeństwo
rozwinie się do rozmiarów przekraczających kilka rodzin, powstaje grunt dla
pojawienia się pieniądza.
Fragment Złoto,
banki ludzie - krótka historia pieniądza Murray’a N. Rothbarda
Interesująca publikacja. Może w wolnej chwili zajrzę.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem temat bardzo interesujący. Bardziej niż nie jedna powieść.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko obawiam się, że zanudziłaby mnie ta książka. Ja i ekonomia nie lubimy się ;/
OdpowiedzUsuńChyba jednak nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym się dowiedzieć co rząd zrobił z moimi pieniedzmi;) Ciekawa pozycja:)
OdpowiedzUsuńNic wspólnego z ekonomią nie mam i chyba nigdy nie będę miała. Mija się ona z moimi zainteresowaniami i z kierunkiem studiów. I zaliczam się do tej grupy ludzi, których ta lektura raczej nie zainteresuje :)
OdpowiedzUsuńZ moim też nic wspólnego nie ma :D
UsuńKurcze kolejna książka o której oczywiście nie słyszałam xD
OdpowiedzUsuńI kolejna która raczej nie jest dla mnie :/ Nie wiem, jakoś nie czuję tej chemii między nami xD
Buziole :*
pomiedzy-wersami.blogspot.com
weź poprawkę na to, że ostatnie 3 książki, które się pojawiły to nie są moje "hity": Le Guin zdecydowanie przestała mnie bawić, Kapuścińskiego czytałam, bo musiałam, a to lubię bardziej dlatego, że lubię wiedzieć ;) To nie jest literatura, która ma bawić. Podejrzewam, że tylko pojedynczy moi czytelnicy (biorąc pod uwagę wszystkich, nie tylko komentujących) są zainteresowani sięgnięciem po tę pozycję.
UsuńPublikacja wydaje się interesująca i szczerze mówiąc mam mieszane uczucia, bo uważam, że takie książki warto czytać, jednakże ekonomia to nie moja bajka i mam obawy, czy mimo wszystko podczas lektury trochę bym się nie wynudziła
OdpowiedzUsuńTo po prostu nie jest książka, którą pochłania się na raz. Normalny człowiek (którym ja raczej pod tym względem nie jestem) przeczyta 2 strony tego, odłoży na dwa dni, by potem przeczytać kolejne dziesięć: powoli, na spokojnie. Nie ma się co gonić z czymś takim.
UsuńFaktycznie, książka warta sięgnięcia po nią. :) Gdybym miała więcej czasu, to przybliżałabym właśnie też tytuły z literatury naukowej, na które warto zwrócić uwagę, sama też bym się chętnie takimi propozycjami inspirowała. :)
OdpowiedzUsuńJaki piękny wygląd bloga. <3
OdpowiedzUsuńSuper, że piszesz o książce naukowej. :) Ja też czasem czytam naukowe lub populanronaukowe, ale raczej obracające się wokół biologii. :)
Nie miałabym nic przeciwko książką o biologii, gdyby nie fakt, że nie mam odpowiedniego wykształcenia: niestety, książki z nauk bardziej humanistycznych łatwiej zrozumieć laikowi. Chociaż dziś mój chłopak (też humanista XD) zamówił książkę o fizyce, zobaczę, czy i ja tę lekturę przeżyje ;D
UsuńWydaje mi się, że nasze gusty czytelnicze bardzo od siebie obiegają, ale zawsze to miło przeczytać recenzję czegoś w nie swoim typie ;)
OdpowiedzUsuńOdpuszczę sobie
OdpowiedzUsuńZ racji, że z wykształcenia jestem ekonomistką to czuję, że bardzo chętnie sięgnę po tą książkę. ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki. ;**
Lubię ekonomię, pieniądze (a kto ich nie lubi?), więc myślę, ze ta pozycja byłaby dla mnie :D
OdpowiedzUsuńPoziom edukacji finansowej w Polsce jest tak żenująco niski, że takie lektury powinny być lekturami obowiązkowymi w szkołach. No już niekoniecznie podstawowych, ale w liceach to koniecznie.
OdpowiedzUsuńA za wzięcie na tapet, a nie zwyczajowo na tapetę, uwielbiam Cię :)
Pozdrawiam!