O
Piskorskim usłyszałam przy premierze jego książki Czterdzieści i Cztery. Jednak zamiast sięgnąć najpierw po najnowszą
książkę autora coś we mnie kazało zapoznać się z jakimś jego starszym dziełem.
Czemu? W gruncie rzeczy, sama nie wiem. Tak więc trochę na chybił-trafił
uznałam, że chce mieć na swojej półce
Cienioryt :D Powiem Wam, że choć brakuje mi w tym wydaniu ilustracji, które
można znaleźć w powieściach SQN, albo Fabryki Słów to wydanie jest naprawdę porządne:
okładka jest elegancka, wykonana z porządnego papieru, a w środku układ
graficzny samej książki też nie jest niczego sobie. Jedynie spisu treści w
całości nieco mi brakuje. Ale dobra, nie zanudzam więcej, czas przejść do
rzeczy najważniejszej: do treści książki.
W ogóle mamy dziś walentynki... i powiem Wam, że właściwie ta lektura trochę do nich pasuje :D Może to nie romans, ale w pewnym sensie romantyczna jak najbardziej jest :D
W ogóle mamy dziś walentynki... i powiem Wam, że właściwie ta lektura trochę do nich pasuje :D Może to nie romans, ale w pewnym sensie romantyczna jak najbardziej jest :D
Tytuł: Cienioryt
Autor: Krzystof
Piskorski
Liczba stron: 500
Gatunek: high
fantasy; powieść płaszcza i szpady
W portowym mieście południa, Serivie, każdy cień jest oknem do groźnej i niezbadanej cieńprzestrzeni, w której tunele ryją adepci tajemnych sztuk. Sześciu grandów walczy o wpływy trucizną, zdradą i stalą, małoletni król z trudem trzyma się przy władzy, a inkwizycja rośnie w siłę.
Ale to wszystko sprawy, które trudno obserwować z okna małej izby przy ulicy Alaminho, gdzie mieszka Arahon Caranza Martenez Y’Grenata Y’Barratora, doświadczony nauczyciel szermierki. Arahon pragnie jedynie zapewnić bezpieczeństwo bliskim i odłożyć dość pieniędzy, by opuścić miasto. Przynajmniej do czasu, gdy w jego ręce wpada cienioryt – wypalony na szkle obraz przedstawiający tajemniczą postać…
(źródło:
lubimyczytać.pl)
Są
takie książki, które otwiera się, czyta kilka pierwszych zdań... i już ma się
świadomość, że przepadło się na zawsze. Właśnie czymś takim okazał się być dla
mnie Cienioryt. Choć niepozbawiona wad, ta książka nie bez powodu dostała
Zajdla w 2013 roku.
Już
od pierwszych stron widać, że mamy do czynienia z człowiekiem, który nie przebiera
w słowach. Styl Piskorskiego jest mocny, ostry i ironiczny, ale zarazem mający
w sobie nutkę elegancji, doskonale wpasowujący się w konwencje literacką, którą
obrał. W końcu świat wymyślony przez
autora to dzikie południe, zamieszkane przez ludzi dumnych i charakternych. Tu
inaczej po prostu nie może być.
Nie miałam wcześniej do czynienia z powieścią
płaszcza i szpady, dlatego Cienioryt kojarzy
mi się po prostu z... Zorro. Mamy
wielkie walki, gdzieś tam czai się piękna kobieta i zło, które trzeba
pokonać, rozwiązując zagadkę. To przede wszystkim powieść akcji, która ma
zapewnić dobrą rozrywkę osobom, którym odpowiada taki klimat.
Skłamałabym
jednak mówiąc, że świat przedstawiony w Cieniorycie
nie jest ciekawy i rozbudowany. Bo jest! Autor bardzo często nawiązuje do jakiś
historii, które niegdyś miały miejsce i co warte zauważenia, wplata je tak, że zawsze
pomagają nam zrozumieć sytuacje, w której znaleźli się bohaterowie; nie są to bezsensowne
fakty, a coś, co jest niezbędne do poznania całej historii. Przy tym muszę
przyznać, że pomysł z zabawą cieniami to coś wybornego: z jednej strony pozwala
nam wrócić do czasów dzieciństwa, bo w końcu kto nie zastanawiał się nad tym,
czym jest cień? A z drugiej wprowadza mrok i tajemnice. Piskorski nie wyjaśnia
nam od razu o co chodzi z jego światem, a dość długo trzyma nas w niepewności,
powoli i stopniowo wyjaśniając działanie swojego uniwersum.
Powieść
jednak, choć bardzo dobra, nie była doskonała: podzielona jest na dwie części,
z której druga po prostu mniej przypadła mi do gustu. Nie chcąc tu spoilerować,
powiem po prostu, że chwilami wyjaśnia nam ciut za dużo i po prostu ta
tajemnica gdzieś się gubi, na czym powieść sporo traci. Dzięki temu jednak
autor jest w stanie doprowadzić całość do zgrabnego zakończenia, dlatego jak
najbardziej rozumiem ten zabieg.
Jeśli
już o wadach mowa, muszę wspomnieć o jednej dość niechlubnej rzeczy: książce
przydałaby się jeszcze jedna korekta. Co jakiś czas wpadałam na powtórzenia,
kilka razy wypatrzyłam też innego rodzaju błędy i choć nie ma ich za dużo to
potrafiły mnie skutecznie wybić z rytmu czytania.
A
co z bohaterami? W końcu to nieodzowny element powieści, dla niektórych nawet
najważniejszy. Cóż, jest... po prostu dobrze. Arahon to bardzo fajnie skonstruowany
mężczyzna, którego nie sposób z nikim pomylić, a postaciom wokół niego też nie
mogę nic konkretnego zarzucić. Niemniej, to jedna z tych historii, w której dla
mnie liczy się bardziej sama akcja i świat przedstawiony, a nie bohaterowie.
Mimo
wszystkich zalet, Cienioryt to historia stosunkowo krwawa, dlatego nie będzie
dobrym wyborem dla osób, które nie lubią nadmiernej ilości walk i akcji tego
pokroju. Osobiście jednak bardzo ją polecam: jeśli tylko szukacie dobrej
zabawy, utrzymanej w klimacie dzikiego, ale na swój sposób romantycznego
południa na pewno nie będziecie żałować zapoznania się z Cieniorytem.
*
* *
Y’Barratora jęknął.
Przetoczył się na krawędź łóżka i zsunął nogi na podłogę, stękając z bólu.
Wydawało się, że nie ma na ciele miejsca, które nie byłoby obdarte, lub
potłuczone.
Krew. Przeszywany
kaftan cały nią przesiąkł. Szermierz przesunął dłonią po materiale, czując
chropowatą fakturę skrzepów. Szukał rany, ale po chwili przypomniał sobie, że
krew nie była jego.
W jego wciąż zamglonym
umyśle powrócił obraz wykrzywionej z bólu twarzy, ale zepchnął ten obraz w
ciemność. Siedział długo na krawędzi łóżka, z nozdrzami pełnymi woni posoki,
skupiając całą uwagę na tym, aby nic sobie nie przypominać, o niczym nie
myśleć, by w głowie panował tylko spokojny szum. I aby się nie wyrzygać.
Wpatrywał się w cień na
podłodze i wydawało mu się, że ten kpiąco pokiwał głową.
Fragment Cieniorytu Krzysztofa Piskorskiego
Tę książkę mam na półce już od dawien dawna, ale jakoś nie mam na nią weny. Pewnie kiedyś przeczytam, ale na razie strasznie odciągam to w czasie :)
OdpowiedzUsuńOmg, to wydanie jest cudne! Pewnie mój zachwyt spowodowany jest tym, że już nie mogę się patrzeć na to, co standardowo oferuje Fabryka Słów.
OdpowiedzUsuńO "Cieniorycie" wcześniej w ogóle nie słyszałam i na razie wątpię, żebym po nią sięgnęła. Muszę najpierw nadrobić inne zaległości :D.
Fabryka ma swój styl już wyrobiony no XD Co zrobić. Ale też porządnie wydają, jeśli o okładki i grafiki chodzi.
Usuńkompletnie nie kojarzę autora ale okładka jest bardzo efektywna ;)
OdpowiedzUsuńKrwistość w fantasy mi nie przeszkadza, bardzo chętnie sięgnę po książkę, zapowiada się interesująco. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Nie czytałam tej książki, ale może kiedyś ją przeczytam
OdpowiedzUsuńZapraszam http://natalie-forever.blogspot.com
Myślę, że zapowiada się dobrze, mogłabym dać jej szansę :)
OdpowiedzUsuńOstatnio szukam dobrego fantasy, nie będącego młodzieżówką z wiele razy przerabianymi schematami. :D Zainteresuję się twórczością pana Piskorskiego.
OdpowiedzUsuńZachęcająca, ale nie do końca :P
OdpowiedzUsuńmocny, ostry i ironiczny - kupiłaś mnie tym <3
OdpowiedzUsuńOh, ponowna korekta, skąd ja to znam... Dziś pisałam recenzję Sztyletu rodowego i też mam takie wrażenie przy tej książce.