Gdy czytam, bo muszę, a nie: bo mam ochotę to nie raz jestem nawet po fajnej lekturze bardzo wykończona. Zmuszanie się do tej czynności to zdecydowanie nie jest miła sprawa. Niestety, poniższa książka właśnie jest jedną z tego typu lektur. Ale cóż, przynajmniej mogłam wybrać sobie dowolny tytuł: miałam po prostu zapoznać się z dowolnym reportażem Kapuścińskiego.
Autor: Ryszard
Kapuściński
Liczba stron: 210
Gatunek: autobiografia,
reportaż
Jedna
z ostatnich książek Kapuścińskiego.
Wielki,
polski reporter wspomina po latach swoje pierwsze wyprawy za granicę i opisuje,
jaki wpływ na jego twórczość miały Dzieje
Herodota.
Podróże z Herodotem
to już moje trzecie spotkanie z Ryszardem Kapuścińskim. O ile jednak poprzednio
było dość lekko i przyjemnie, tak tym razem trafiłam na lekturę nieco cięższą w
odbiorze, niż te, które dane było mi poznać wcześniej.
Nie
jest to ani typowy reportaż, ani typowa autobiografia. W tej pracy Kapuściński
opowiada nam o swoich pierwszych podróżach już z perspektywy czasu, tłumacząc czytelnikowi
jak wielki wpływ miał na niego Herodot i dlaczego. Czytając, obserwujemy
właściwie dwie historie: pierwszą, będącą życiem autora i drugą, opisywaną lata
temu przez greckiego historyka, obdarzoną komentarzami naszego polskiego
reportera.
Muszę
przyznać, że mam co do tej lektury bardzo mieszane uczucia.
Początkowo
po prostu mnie zafascynowała: Kapuściński posługuje się naprawdę piękną
polszczyzną, a to, w połączeniu ze wspomnieniami z czasów PRLu momentami
przyprawiało mnie o dreszcze. Jak to musiało wtedy być? Tak wyjechać w
nieznane, nie mając pojęcia, gdzie tak naprawdę się jedzie, a jednak jechać i
musieć o tym pisać. Początkowo autor wplatał gdzieś tam Herodota, nawiązując do
niego w trakcie, co było naprawdę ciekawym zabiegiem. Niestety, im więcej stron
upływało, tym bardziej autor skupiał się na Greku, a nie na sobie, co powoli,
powolutku zaczęło mnie irytować i po prostu nudzić.
Nie
chcę powiedzieć, że był to zły zabieg. Co to, to nie! Jeśli ktoś jest zainteresowany
historią Grecji na pewno odnajdzie się w tej książce Kapuścińskiego, zwłaszcza,
że jak wspominałam wcześniej, autor doskonale posługuje się naszym językiem.
Jakby tego było mało jest zwięzły i konkretny, przez co dla wielu ta pozycja
będzie naprawdę zbawienna. Świat widziany oczyma autora jest bardzo ciekawy i
barwny, a jego komentarz do tekstów Herodota często zmusza do krótkiej
refleksji. Niemniej, mi tak bardzo spodobały się początkowe opisy życia Kapuścińskiego,
że chciałam czytać o nim, a nie o Herodocie.
By
nie było niedomówień, pozwólcie, że wyjaśnię kilka podstawowych spraw. W tym
dziele nie mamy typowego bohatera: choć Kapuściński i Herodot odkrywają taką
rolę to nie mogę powiedzieć, że zostali w jakiś sposób wykreowani. W końcu to
reportaż, nie powieść. Przy tym w Podróżach
z Herodotem roi się od rozmyślań i opisów, a ewentualne dialogi to pojedyncze zdania, nic
więcej. Niemniej, to książka, która została napisana do masowego odbiorcy, a
nie do elity społeczeństwa: reportaż jest po części literaturą rozrywkową i o
ile temat interesuje odbiorcę to naprawdę może dostarczyć wrażeń i emocji.
Podróże z Herodotem
choć naprawdę mocno próbowały, to ostatecznie mnie nie porwały. Nie mogę jednak
nie docenić warsztatu i osobowości Kapuścińskiego oraz nie polecić tej pozycji.
Każdy zainteresowany powinien po nią sięgnąć, bo czemu nie? :) Polecam ją
zwłaszcza tym, który uwielbiają podróże oraz interesuje ich, choć trochę,
historia starożytnej Grecji.
* * *
Nim Herodot wyruszy w
dalszą podróż, wspinając się po skalistych ścieżkach, płynąc statkiem po morzu,
jadąc koniem po bezdrożach Azji, nim trafi do nieufnych Scytów, odkryje cuda
Babilonu i zbada tajemnice Nilu, nim pozna sto innych miejsc i ujrzy tysiąc
niepojętych rzeczy, pojawi się na chwilę w wykładzie o starożytnej Grecji,
który profesor Bieżuńska–Małowist wygłasza dwa razy w tygodniu dla studentów
pierwszego roku historii Uniwersytetu Warszawskiego.
Pojawi się i zaraz
zniknie.
Zniknie momentalnie i
tak zupełnie, że teraz, kiedy po latach przeglądam zapiski z tych zajęć, nie
znajduję w nich jego nazwiska. Jest Ajschylos i Perykles, Safona i Sokrates,
Heraklit i Platon, natomiast Herodota nie ma. A przecież te notatki robiliśmy
starannie, były naszym jedynym źródłem wiedzy: ledwie pięć lat wcześniej skończyła
się wojna, miasto leżało w gruzach, biblioteki pochłonął ogień, więc nie mieliśmy
podręczników, brakowało nam książek.
Pani profesor ma
spokojny, cichy, jednostajny glos. Jej ciemne, uważne oczy patrzą na nas przez
grube szkła z wyraźnym zaciekawieniem. Siedząc za wysoką katedrą, ma przed sobą
setkę młodych ludzi, z których większość nie miała pojęcia, że Solon był
wielki, nie wiedziała, skąd bierze się rozpacz Antygony, ani nie umiałaby
wytłumaczyć, w jaki sposób pod Salaminą Temistokles wciągnął Persów w pułapkę.
Prawdę mówiąc, nawet
nie wiedzieliśmy dobrze, gdzie leży Grecja i że kraj o tej nazwie miał tak
niebywałą, wyjątkową przeszłość, że warto było uczyć się o niej na
uniwersytecie. Byliśmy dziećmi wojny, w latach wojny gimnazja były zamknięte i
choć w dużych miastach spotykało się czasem tajne komplety, tu, na tej sali,
siedzieli najczęściej dziewczęta i chłopcy z dalekich wiosek i małych miasteczek,
nieoczytani, niedouczeni. Był rok 1951, na studia przyjmowano bez egzaminów wstępnych,
bo głównie liczyło się to, kto z jakiego pochodził domu — dzieci robotników i
chłopów miały najwięcej szans na indeks.
Fragment Podróży
z Herodotem Ryszarda Kapuścińskiego
Wydaje się być ciekawa, jak przeczytam stosy, które na mnie czekają w domy to napewno ją kupie.
OdpowiedzUsuńMnie kompletnie nie ciekawi... Ostatnio miałam na historii historię Starożytnej Grecji u muszę przyznać, że jakoś specjalnie mnie to nie interesuje.
OdpowiedzUsuńHolibka... Niby spełniam oba kryteria, bo i podróże kocham, i Grecja mnie fascynuje od pierwszej lekcji historii w klasie czwartej, która dotyczyła tegoż kraju... ale ma dzień dzisiejszy nie czuję tego. Nie mniej jednak tytuł zapiszę i na pewno nie zapomnę ;)
OdpowiedzUsuńBuziak ;*
Q.
www.doinnego.blogspot.com
Czytałam fragmenty reportaży Kapuścińskiego na języku polskim i przyznaję, że były to jedne z ciekawszych lekcji. Nie mniej jednak, mam wrażenie, że na twórczość Kapuścińskiego muszę jeszcze poczekać, muszę do niej dojrzeć.
OdpowiedzUsuńHistoria Grecji może być, ale nie w reportażu, nie lubię tego gatunku :P
OdpowiedzUsuńTrudno to w sumie nazwać czystym reportażem... to coś łączy kilka gatunków na raz. Autobiografia jest chyba najbliższa, ale też nie do końca.
UsuńNie znam twórczości tego autora, ale mam tak samo jak Ty. Nie lubię być zmuszana do czytania czegoś. Nawet nie wiem o czym jest książka, a już jest takie "Odejdź!". :D
OdpowiedzUsuńBuziaki. ;**
Książka raczej nie dla mnie :/ Może kiedyś przeczytam, ale nie w najbliższej przyszłości :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam c:
Grecja mi nie straszna, więc zabieg, o którym wspomniałaś, niespecjalnie mnie odstraszył :D Ogólnie za każdym razem, jak ktoś wspomina Kapuścińskiego (zwykle to moja koleżanka, która go wprost uwielbia), czuję delikatne wyrzuty sumienia, bo tak niewiele znam z jego twórczości, a powinnam XD Serio, muszę nadrobić jego reportaże. "Podróże z Herodotem" zostawię sobie na później, skoro to i tak bardziej misz-masz gatunkowy :D
OdpowiedzUsuńrude-pioro.blogspot.com
Kapuściński... i moja ulubiona, pierwsza Jego książka jaką czytałam, "Podróże z Herodotem". Akurat ja mam sentyment do ten książki, bardzo ją lubię i czasami wracam do niej :)
OdpowiedzUsuń