Przyznaję
się bez bicia – nie miałam zamiaru czytać tej sztuki. Klikając TUTAJ i TUTAJ dowiecie się mniej więcej, jak wyglądała moja przygoda z Harrym Potterem oraz
co zarzucam tej serii. Okazało się jednak, że moja siostra popełniła zakup
najnowszej części z serii i zapoznałam się z nią, korzystają z okazji.
Tytuł: Harry
Potter i Przeklęte Dziecko
Autor: J.
K. Rowling, John Tiffany, Jack Thorne
Liczba stron: 368
Gatunek: scenariusz,
fantasy młodzieżowe
Harry
Potter pokonał już Voldemorta i po ukończeniu szkoły zaczął pracę w
Ministerstwie Magii. Wydawać by się mogło, że teraz będzie prowadził spokojne
życie. Okazuje się jednak, że wychowywanie dzieci bywa nie raz trudniejszym
zadaniem niż walka z Czarnym Panem....
Nostalgiczne
dzieło dla fanów Pottera, kolejny gadżet, który ma pomóc w produkcji pieniążków
i coś, co po prostu próbuje być podróbką całej serii – właściwie tak mogłabym w
skrócie opisać cały scenariusz najnowszej części z najpopularniejszej serii
Rowling.
Gdyby
to dzieło dane było mi obejrzeć na scenie zapewne uznałabym, że to fajna zabawa
dla dzieci, być może nie tylko, która dziełem sztuki nie jest, ale trudno nazwać ją stratą czasu. Czytając jednak nie byłam w stanie nie zauważyć
sporej ilości nielogiczności i innych błędów Harry’ego Pottera i Przeklętego Dziecka.
Już
od dawna nie uważam się za fankę serii, mimo, że dość dobrze ją znam: w końcu
to między innymi dzięki niej zaczęłam czytać książki w szkole podstawowej. Niestety, mając jakąś wiedzę na temat uniwersum chcąc nie chcąc przyłapałam autorów na
tym, co działo się także w poprzednich częściach z serii: na braku stanowczości w tym,
co się tworzy. Jak zwykle w przypadku Pottera bywa, że ktoś po prostu ma pomysł i
postanawia wcisnąć go w świat, mimo, że przy poprzedniej części była już
informacja, że tak się zrobić nie da.
Na
przykład? Dzieci Pottera czarują poza szkołą, kompletnie bez żadnych
konsekwencji; nie mamy też żadnej informacji odnośnie zmiany czarodziejskiego
prawa, które by na to pozwalało. Poza tym (niezbyt istotny SPOILER) blizna
Harry’ego znów daje o sobie znać, mimo, że w części siódmej Rowling napisała
wyraźnie, że już nigdy więcej się nie obudziła, a przynajmniej tak podpowiada mi moja pamięć. Poza tym jakimś cudem Potter
odzyskuje umiejętność rozmowy z wężami co też nie jest wyjaśnione w żaden
logiczny sposób. W tej książce potęga miłości i przyjaźni sprawia, że świat
nagina własne zasady, bez żadnych konkretnych wyjaśnień, byleby tylko bohaterom
się powiodło. Nie muszę chyba mówić, że takie coś nie świadczy dobrze o
powieści fantasy?
Przy
tym wszystkim nie uważam w żadnym razie, by to była kontynuacja Pottera. Sztuka
przypomina bardziej fanfiction, którego autor żeruje na częściach poprzednich. W trakcie czytania obserwujemy sporo scen z poprzednich książek, co moim zdaniem ma na celu po prostu wywołać
uczucie nostalgii u czytelnika.
A
co z samą, oryginalną historią...?
Cóż,
gdyby ta książka była powieścią, a nie sztuką i gdyby nie żerowała tak bardzo
na poprzednich historiach to pewnie uznałabym, że to fajna historia o przyjaźni
i dorastaniu dwóch chłopców. Niestety, przez powiązania z częścią poprzednią
książka nie tylko zżyna z poprzednich pomysłów Rowling, ale na domiar złego
kontynuuje coś, co powinno być już na zawsze zamknięte. Harry Potter i Przeklęte Dziecko na siłę chce być powtórką z
przygody, jaką wcześniej dostaliśmy od autorki, ale ponieważ tamta historia
została już zakończona to najzwyczajniej w świecie jej nie do końca wychodzi.
Zwłaszcza, że to scenariusz sztuki, a nie powieść, a co za tym idzie całość
poza sceną nie jest pełnym dziełem...
Muszę
przyznać, że o ile postacie dziecięce zostały wykreowane po prostu w
porządku o tyle kreacja dorosłych trochę mnie zawiodła: Potter dalej
jest cholernie nijaki, jedynie zrobił się dość irytujący, z Rona wyrósł się śmieszek, a Hermiona...
dalej jest chyba tą samą Hermioną, tak, jakby te dwadzieścia dwa lata pomiędzy
akcją części siódmej, a tą sztuką nigdy nie miało miejsca. Niemniej, po części
to rozumiem: to sztuka, nie mamy tu opisów, a to, jak na scenie zostaną
odebrani bohaterowie w sporej mierze zależy od samych aktorów.
Trudno
mi się czepiać samego stylu pisania, biorąc pod uwagę, że tego tekstu tu po
prostu wiele nie ma, ale muszę przyznać, że sposób, w jaki zostały napisane
niektóre didaskalia bywa po prostu nieco bolesny. Przykład? Już podaje. Wiatr wieje ze wszystkich stron, na dodatek
ostry wiatr – wystarczyło napisać, że Ostry
wiatr wieje ze wszystkich stron... Choć wydaje mi się, że słowo ostry też należałoby zmienić. Wiatr może
być mocny, albo porywczy, ale ostry...?
Zdecydowanie nie jestem tym dziełem zachwycona. Polecam oglądać na scenie, jeśli macie taką
możliwość i ochotę, ale generalnie nie jest to nic wielkiego: Harry Potter i Przeklęte Dziecko na pewno
wywoła uczucie nostalgii u fanów serii i to byłoby na tyle ;) Nie jest to jednak
nic tragicznego: sztukę czyta się szybko, historia jest dość zwyczajna, ale
trzyma się kupy. Nie sądzę jednak, by
była to lektura ważna, czy konieczna.
Nie zamierzam sięgać. Po co mam czytać scenariusz? Twórcy nawet nie przerobili tego na powieść. Mimo tego że nie czytałam, to także uważam, że jest to żerowanie na sławie Pottera. Przecież nawet ona tego nie pisała! To jest na podstawie jej powieści, a nie jej autorstwa. Zatem to jest po prostu fanfik i nic więcej. A ludzie rzucili się jak na ósmą część i w większości tak to traktują.
OdpowiedzUsuńZ tego co wiem to jednak była współautorką... ale jednak nad tym siedziała więcej niż jedna osoba.
UsuńOd kiedy usłyszałam o niej, wiedziałam, że kijem nie tkne. Po prostu nie. Dla mnie w 7 części Voldek wyzionął ducha i koniec, świat uratowany, Ron z Hermioną, Hogwart do odmalowania... Było miło ale się skończyło ;) Zgodzę się z Tobą - ktoś tu chciał wycisnąć jak najwięcej grosza z historii o chłopcu z blizną. A słyszałaś o czarnoskórej Hermionie w spektaklu? Absolutnie nic nie mam do tego, niechaj sobie gra, ale walka z ludzmi i wmawianie, jakoby Rowling przez 7 tomów nie określiła koloru skóry Hermiony... Świetnie sobie promocję załatwili za Free xD e końcu o kontrowersyjnych pomysłach gada się najchętniej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Q.
www.doinnego.blogspot.com
Jasne, że słyszałam XD To tak głupi szum robiony wokół tematu, że aż boli.
UsuńDla mnie po 7 częściach nastąpił koniec tej pięknej historii. Lubię Pottera, ale tego czytać nie zamierzam. Swoją drogą nie spodobało mi się to, że Rowling zakończyła Pottera w ten sposób, że Hermiona była z Ronem, a potem sama w wywiadzie przyznała, że tak być nie powinno ;)
OdpowiedzUsuńmaksimilion.wordpress.com
Rowling to pisareczka, nie pisarka XD Porządny pisarz nie przyznaje sie, że płacze, gdy zabija jakąś postać, albo że coś jest nie tak jak być powinno...
UsuńOd kiedy sięga moja pamięć uwielbiałam Harrego Pottera, a książki przeczytałam jakiś rok temu, tylko tą czytałam niedawno i jednak to nie jest to samo, bez opisów świata magii i czarodziejów ;/
OdpowiedzUsuńKonieczna może nie... ale ja się bardzo dobrze czułam czytając tę książkę i dla mnie jest wspaniała ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka leży w mojej pracy na biurku, mogłabym zabrać się za czytanie ale absolutnie mnie do niej nie ciągnie! Chociaż serię uwielbiam to niektórych rzeczy zwyczajnie się nie robi...
OdpowiedzUsuńHistoria zakończona i wystraczy. Po co to rozciągać ? :/
Przez chwilę miałam ją w domu, ale stwierdziłam, że nie, sam pomysł spektaklu nieco mnie odrzucił, a już wydanie scenariusza... No cóż, trzeba na czymś zarabiać, a samo hasło "Harry Potter" sprzeda się samo, nieważne, co będzie zawierać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
#LaurieJanuary
Jeśli chodzi o mnie to miałam okazję przeczytać 8 część jakiś czas temu i nawet przypadła mi do gustu (oczywiście nie tak samo jak poprzednie części). Osobiście wolałabym prozę, ale scenariusz nie był zły (i w sumie spektakl chętnie bym zobaczyła, gdybym miała taką możliwość) Również myślę, że tutaj główną rolę odegrały pieniądze, bo przez poprzednie książki i filmy (i gadżety) Harry Potter stał się bardzo popularny.
OdpowiedzUsuńPowtarzam to już chyba milionowy raz i jeszcze pewnie drugie tyle razy powtórzę...NIE! NIE! I JESZCZE RAZ NIE! nie zamierzam sięgać po tę książkę i raczej nic mnie do tego nie zmusi. Nawet jeśli każdy by się tym zachwycał. Dla mnie jest to bezsensowna kontynuacja. Jeśli ktoś chciał wydać książkę to proszę! Ale nie wolno nazywać jej kontynuacją Harrego! Ja rozumiem, że ktoś chciał zarobić pieniądze, ale to mógł przynajmniej powiedzieć, ze jest to książka ze świata czarodziejów, ale nie dalsze losy Harrego! Wtedy myślę, że bardziej by mnie ta książka ciekawiła. Na ten moment kompletnie mnie nie ciekawi i raczej po nią nie sięgnę :P
OdpowiedzUsuńPodajesz błędy Rowling, a twój tekst jest bardzo niedopracowany. I nie tylko ten, bo wiele innych również - większość właściwie. Mnóstwo błędów stylistycznych, powtórzenia... Interpunkcji obrywa się chyba najmocniej i aż to boli nie tylko ją, ale też czytelnika. Nie jest tak, że uczysz się na błędach, bo powielasz je w każdym tekście. A ten fragment o wietrze... Porywczy może być człowiek, nie wiatr - "porywczy" nie jest synonimem słowa "ostry". Bardzo polecam słownik synonimów, bo dodatkowo zapychasz te swoje recenzję słowami, które tylko pobijają liczbę znaków - "bardzo", "fajnie", "właściwie", "chyba". W większości przypadków nie są potrzebne. Słownictwo więc również ubogie. Sporo do życzenia pozostawia też twój nieco dziwny podział tekstu pozostawia wiele do życzenia - tniesz go tak, jak ci się widzi, nie zwracając przy tym uwagi na to, że rozdzielasz temat, zabierasz akapitom spójność, dodatkowo zaczynasz od zwrotów typu "na przykład". Tekst przepakowany pytaniami, które udają retoryczne, bo zaraz spieszysz z odpowiedzią. Poza tym (i to chyba największy zarzut do ciebie, jako autorki tego bloga), przyjęłaś bardzo nieciekawą konwencję pisania złośliwie i ironicznie, ale jesteś w tym nieudolna. Jako blogerka dużo na tym tracisz, zwłaszcza na profesjonalności, do której ci daaaleko, a którą próbujesz stworzyć na siłę. Nie mam na myśli twojego zdania albo że nie jesteś obiektywna, bo wcale nie musisz być, ale tak cię ponosi twoje poczucie wyższości, że w efekcie recenzja, którą zamieszczasz jest twoją prywatną wojną z każdym autorem. No i te klapki na oczach... Proponuję trochę spokornieć, schylić głowę i tak dużą wagę przywiązywać również do swojego warsztatu. :)
OdpowiedzUsuńJa nikomu nigdy nie mówiłam, że chce, by blog był profesjonalny! Gdyby był, chyba starałabym się na tym zarabiać, prawda? ;) A nie próbuje. To myślodsiewnia, tyle, nic więcej. Nad innymi tekstami pracuje, nad tymi niekoniecznie i nikomu nie wciskam kitu, że są idealnie poprawne. Gdybym ślęczała nad każdym tekstem tutaj nie miałabym czasu na inne rzeczy, które również mnie zajmują.
UsuńEch, jaka wojna z każdym autorem...? Wymagam od książki, bo mogę. Gdy tekst mi się podoba, piszę o tym, gdy nie - też to robię. Przyznaj się, powiedziałam coś negatywnego na temat Twojej ulubionej osobistości, czy co? XD
A co do synonimów - to, że jakieś słowo nim jest i ma podobne znaczenie wcale nie oznacza, że pasuje do danego kontekstu ;)
Aha, to znaczy, że nie starasz się dopóty, dopóki nie dostajesz za to pieniędzy? Profesjonalizm jest zawsze wypadkową jakiegoś pomysłu i chęci zarobienia pieniędzy? Przykry światopogląd, naprawdę. No, ale na szczęście, nie mój. :)
OdpowiedzUsuńPoza tym, twoja linia obrony jest bardzo dziwna - nie chcesz "nad czymś ślęczeć godzinami", więc wolisz robić to na odwal? W takim razie jaki jest sens chęci posiadania czytelników?
I nie, "nie powiedziałaś nic na moją ulubioną osobistość", a nawet, gdyby tak było, to oburzałby mnie tylko twój niechlujny styl, nie twoje zdanie.
Przykład z synonimem obnaża tylko twoją niewiedzę, niestety.
Źle rozumujesz i przekręcasz, starając się mi na siłę dosrać ;) Piszę, bo tak. Bo chce, bo taki mam kaprys. Jeśli ktoś chce to czytać - nie ma problemu, miło mi. Ale czytelnik nie jest celem istnienia tego miejsca.
UsuńCo do pieniędzy: jeśli się z czegoś utrzymuje mogę spędzić nad tym więcej czasu. Nie muszę skupiać się tak bardzo na innych dziedzinach życia, to chyba jasne ;) Wkładam tu tyle, ile mogę i ile mi się chce; a domeny i innych takich cudów tu nie będzie, dopóki nie będę miała z tego jakiś materialnych zysków.
Hmm... nie wydaje mi się. Weźmy na tapet słowo "wiedza". Sprawdzam synonimy. Słowo "nauka" chyba nie będzie pasowała to takich samych kontekstów, jak "wiedza". "Świadomość czegoś" tym bardziej. "Inicjacja"? "Umiejętność"? Też maja jednak inne znaczenia. Pokrewne, ale inne - wybacz, dalej obstaje przy swoim.
W takim razie nie rozumiem skąd tyle emocji ;) Skoro coś Cię odrzuca po prostu kliknij X po prawej u góry i na to nie patrz, a nie wracaj i czekaj na odpowiedź, by bardziej komuś dosrać. Internet to wolna strefa.
Bardziej od robienia błędów, irytuje mnie wytykanie ich przez osoby anonimowe, co jest zupełnym brakiem szacunku do rozmówcy. Takim samym zachowaniem jest publiczne wytykanie błędów. W dobrym smaku jest robienie tego w wiadomości prywatnej. Ty wcale nie liczysz na to, że rozmówczyni wyciągnie cokolwiek w Twoich "nauk". Chcesz ją publicznie ośmieszyć. Nieładnie.
UsuńJeśli mówimy o "wietrze", to może on być zarówno ostry jak i porywczy. Sprawdziłam tę informację na stronie Wydawnictwa Naukowego PWN.
W jednym Katrina masz rację. W Internecie jest cała masa blogów. Nie stoi na przeszkodzie wybierać te, które spełniają nasze kryteria i oczekiwania. Nie widzę powodu, aby edukować osoby dorosłe, w szczególności jeśli tego nie chcą.
Tu śmieszne jest to, że w sumie nikt mi żadnych konkretnych błędów nie wytknął poza jednym <3 Generalnie poprawienie mnie mi nie przeszkadza, ale ton tego wszystkiego świadczy o tym, że autor komentarza prawdopodobnie ma do mnie coś osobistego, ale nie chce mi powiedzieć co i zachowuje się przy tym jak dziecko :) Ośmiesza bardziej siebie, niż mnie.
UsuńZauważ, że ja w tekście napisałam, że WYDAJE MI SIĘ, że to tu nie do końca pasuje (a nie, że jest błędem): nie napisałam, że jestem tego w pełni pewna :) Dalej obstaje przy tym, że porywczy brzmiałby tu lepiej, aczkolwiek podejrzewam, że taki był po prostu wybór tłumacza. Niemniej, synonim nie jest równoznaczny z tym, że możemy dane słowo wcisnąć zawsze, by zastąpić inne, co anonim próbuje tu wmówić.
Jak już wspominałam, nie mam nic przeciwko wytykaniu mi błędów... ale pozostaje kwestia tonu, w jakim się to robi i podania konkretnych przykładów: jeśli ktoś pisze mi ogólnikami, nie podając miejsca w tekście gdzie jest błąd, jak mam cokolwiek z tym zrobić? Zdarza mi się poprawiać ludziom teksty i wtedy zawsze wytykam gdzie dokładnie coś bym zmieniła, gdzie coś jest/może być błędne... To ma sens. A takie lanie wody - niekoniecznie.
A z tą blizną Harry'ego nie było czasem tak, że w zakończeniu "Insygniów śmierci" Rowling napisała, że nie zabolała go ani razu od 19 lat? Bo zasadniczo "Przeklęte dziecko" chyba zaczyna się tą samą sceną na peronie i blizna zaczyna boleć go później, wtedy to by nie była nieścisłość :P Ale nie czepiam się, na 100 % pewna nie jestem, poza tym z wieloma Twoimi uwagami mimo wszystko się zgadzam. Ja jestem naprawdę koszmarną fanką Pottera - może się nie oburzam, kiedy ktoś krytykuje tę serię, bo aż tak niedojrzała nie jestem, ale po prostu jestem od lat zakochana w tych książkach :P W każdym razie po przeczytaniu "Przeklętego dziecka" miałam dość podobne odczucia. Też mi przyszło na myśl, że czuję się, jakbym czytała fanfiction. I chociaż uwielbiam ten świat, książki równie dobrze mogłoby nie być. Ogólnie mi się nie podoba, że cały czas są próby wyciskania z Pottera jak największej ilości pieniędzy, ale co zrobić... Niestety moja ślepa miłość do tej serii chyba wszystko jest w stanie znieść XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com
Hmm faktycznie, mogło tak być, ale obecnie nie mam przy sobie książek i tego nie sprawdzę :c
UsuńJa widzę jeden główny problem Pottera: uniwersum nie jest jednolite, ma dużo błędów, nieścisłości etc., co sprawia, że kolejne dzieła nie są w stanie go jakoś sensownie budować, więc nie mają większego sensu. Takie światy jak choćby Władca Pierścieni, Warcraft, Wiedźmin są w stanie działać właśnie przez bardzo sensownie skonstruowany świat, a tu tego brakuje.
Jasne, ja rozumiem :D Ja po prostu już tego nie potrafię kupić, chociaż naprawdę czasami bym chciała :c
To jest całkiem zrozumiałe :) Ja oczywiście przyjmuję do wiadomości jak wiele błędów i różnych niedociągnięć jest w Potterze, im byłam starsza tym lepiej je widziałam, ale sympatia nie zniknęła, po prostu :D
UsuńBardzo lubię Pottera, mam do niego duży sentyment, ale po tę książkę nie sięgnęłam i nie zamierzam. Tak właśnie myślałam, że okaże się pisaną na szybko maszynką do robienia pieniędzy, zbędnym gadżetem fana serii i tyle. Podejrzewam, że w sieci znalazłyby się fanfiki lepsze od tego dramatu. I widzę po Twojej opinii, że niewiele pomyliłam się w ocenie. :)
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką Pottera, ale nadal nie rozumiem, po co w ogóle powstała ta sztuka... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOsobliwe Delirium
"Przeklęte dziecko" czytało mi się dobrze, ale im dalej od lektury, tym więcej niedociągnięć dostrzegam. No cóż, chętnie zobaczyłabym dzieło na scenie, chociaż... Naprawdę, nie mogę przeboleć czarnoskórej Hermiony. Wychowałam się na filmach o Potterze i na wizerunku czarownicy stworzonego przez Emmę Watson. No i aktorka wybrana do przedstawienia kompletnie mi nie pasuje. Harry, Ginny, a nawet Ron są wybrani nieźle, do ojca i syna Malfoyów można by się przyczepić, ale to wciąż do zaakceptowania, ale ciemnoskórej kujonki serio nie umiem zaakceptować. xD
OdpowiedzUsuńBardzo byłam ciekawa opinii kogoś mądrego na temat tej książki, a nie psychofana. I mam, dzięki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :D W ogóle, śmiesznie się złożyło: nieco wyżej komentarz osoby, która zdaje się wręcz uważać mnie za niegodną kontaktu i uwagi (mimo, że paradoksalnie, poświęca mi jej sporo: wystarczy zajrzeć pod poprzedni wpis), a tu słyszę, że jestem mądra :D
UsuńO ile serię o Harrym bardzo lubię, to samej postaci głównego bohatera po prostu nie znoszę, a do tej pozycji podchodzę odrobinę niepewnie. Jednak planuję ją przeczytać. Zobaczymy.
OdpowiedzUsuńTaaak, Potter to bardzo słaba postać sama w sobie. Osobiście wolałabym, gdyby tym trio był Syriusz, Tonks i Lupin :D
UsuńNie czytałam. Ja raczej wybieram inną literaturę :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie przepadałam za Harrym :)
OdpowiedzUsuńwww.wkrotkichzdaniach.pl - zapraszam serdecznie :)
Oglądałam wszystkie części harrego, ale jakoś nie przyciągają mnie te książki,
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Mój blog
Harry Potter jest tylko jeden. Od Filozoficznego do Insygnii Smierci. NIe ma nic potem.
OdpowiedzUsuńNie wiem po co to zostalo napisane, kasy ma od metra, wiec chyba nie po to. MOże dla zabawy. Tez nie mam zamiaru tego czytac
Napiszę to co zwykle - dla mnie wydawanie "Przeklętego Dziecka" to brak szacunku dla wieloletnich fanów HP. Stwórzmy sztukę, którą obejrzy, umówmy się, mniej niż połowa fanów z całego świata, a reszcie dajmy marny ochłap w postaci scenariusza, to naprawdę świetny pomysł! Całkiem szczerze, uważam, że PD na żywo może być naprawdę niesamowitą sztuką, ale jestem naprawdę zła, że na razie jest dostępna tylko "dla elit". Czy są w ogóle jakieś plany wystawiania tego w innych krajach? Bolą mnie też te błędy, o których wspomniałaś. Przecież na okładce widnieje nazwisko Rowling, ona musiała rzucić na to okiem i co, tak po prostu nie sprawdziła, czy wszystko jest okej? Jest mi po prostu smutno, że nas, fanów, traktuje się teraz właśnie jak taką maszynkę do robienia pieniędzy.
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej rozbawił dopisek, że zakazuje się wystawiania tego gdziekolwiek XD
UsuńOpowieści HP nie wciągnęły mnie, poprzestałam na filmach, które obejrzałam ze względu na swoje dzieci, tak aby wiedzieć o czym do mnie mówią, co chcą przedyskutować między sobą. Nie pokusiłam się jeszcze o sięgnięcie po książki, zbyt dużo po nich nie oczekuję, być może to krzywdzące spojrzenie, jednak tak natrętna promocja towarzysząca serii bardzo mnie drażni, a to przekłada się nieco na niechęć wobec HP.
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Po Potterze nie można się wiele spodziewać, zdecydowanie nie XD
UsuńHajs się nie zgadza, więc trzeba napisać ścierwo, za przeproszeniem, które się sprzeda!
OdpowiedzUsuńA tak na serio: książki nie mam zamiaru kupować, bo byłaby to tylko strata trzydziestu złotych. Może ktoś mi pożyczy, ale większość osób, które znam mówi mi, że nic nie tracę nie czytając PD, więc może sobie odpuszczę i zajmę się czymś ambitniejszym niż bezsensownym gadżetem do serii, którą lubię.
Ja właśnie postanowiłam sobie przeczytać wszystkie części (wcześniej czytałam tylko szóstą) :) Jestem jednak sceptyczna wobec scenariusza. Nie wiem, czy nie popsuje mi ogólnego wrażenia
OdpowiedzUsuń