Miałam
po to nie sięgać. Naprawdę, miałam! Ale... ale Biedronka ze mną wygrała. Co
szłam do niej to już z daleka widziałam „Dziewczynę z Dzielnicy Cudów” i za
którymś razem po prostu wrzuciłam ją do koszyka. Co ja poradzę, że polskie nazwiska
zawsze mnie kuszą, nawet, jeśli młodzieżówki mnie nie przekonują? A że niedawno
została wydana kontynuacja tejże książki to myślę, że część z Was chętnie
zaznajomi się z recenzją tomu pierwszego.
Tytuł: Dziewczyna z Dzielnicy Cudów
Tytuł serii: Seria Nikity
Numer tomu: 1
Autor: Aneta Jadowska
Liczba stron: 320
Gatunek: urban fantasy, powieść młodzieżowa
Nikita, Alicja, Carmen – to tylko
przykrywka, nie jej prawdziwe imię. W trosce o swoje bezpieczeństwo musi co
chwilę je zmieniać. Cały czas obawiająca się, że przeszłość do niej powróci
dziewczyna pracuje jako szpieg, morderca, czy tropiciel, zależnie od tego, do
czego jest potrzebna i kto jej za to zapłaci. Jej życie nie jest łatwe, a teraz
ma się stać jeszcze trudniejsze: odgórnie zostaje jej przydzielony partner,
którego wcale nie chciała. Jakby tego było mało z Dzielnicy Cudów znika bliska
jej osoba, którą Nikita obiecuje odnaleźć.
Zwykle
przy powieściach młodzieżowych nie mam problemów z ocenieniem ich. „Dziewczyna
z Dzielnicy Cudów” jest jednak małym wyjątkiem, bo moje uczucia co do tej
powieści są dość mieszane. Albo inaczej: choć nie uważam jej za złą pozycję to
jednak widzę w niej sporo wad i w żadnym razie nie mam zamiaru stać się
największą fanką Jadowskiej. A przynajmniej nie po tej historii.
Przede
wszystkim, przez kilka pierwszych stron żałowałam, że to od tej historii
zaczęłam przygodę z uniwersum tej autorki. Miałam wrażenie, że niektóre rzeczy
zostały wyjaśnione w innych jej książkach i tu sprawę traktowała po macoszemu.
Z drugiej strony bolała mnie okropna dysproporcja między opisami: tu widzę
niedomówienia, rzeczy, które czytelnik powinien już „wiedzieć”, a chwilę
później bohaterka (swoimi słowami, bo historia napisana jest w pierwszej
osobie) po raz kolejny mnie nudzi, opowiadając o tym, o czym mówiła już i co
tłumaczyła mi dwie strony wcześniej. Tak, jakbym jako czytelnik była tępa i nie
rozumiała prostych słów. To zdecydowanie nie było najlepsze, ani najciekawsze
wyjście.
Przy
okazji styl Jadowskiej też chwilami był dla mnie nieco męczący. Z jednej strony
fajnie budowała klimat, świat przez nią przedstawiony był bardzo barwny, ale z
drugiej krótkie zdania i czasami dziwna, wręcz nienaturalna składnia nie jest
czymś, co uwielbiam.
Ale,
ale! Mimo że zaczęłam negatywnie, „Dziewczyna z Dzielnicy Cudów” to nie jest
zła młodzieżówka. Jedynie ma sporo problemów, na które ja uwagę zwróciłam, ale „zwykły”
czytelnik, albo osoba bardzo lubiąca historie tego typu już niekoniecznie musi
to zrobić.
Przede
wszystkim, jako, że jest to oryginał, nie tłumaczenie język jest bardziej
soczysty, bardziej barwny, o czym przed chwilą pisałam, niż w książkach amerykańskich,
czy jakichkolwiek innych, co dla mnie zawsze jest olbrzymim plusem. A za lepszy
język niż zwykle jestem w stanie naprawdę dużo wybaczyć.
Bohaterka
tak istotna dla powieści tego typu? Jest! Oczywiście, że jest. Wprawdzie
chwilami irytował mnie fakt, ze niby nikomu nie ufa, a widzimy, jak podchodzi
do ludzi i o każdym mówi, jaki to on miły, i fajny, i jak ona bardzo chce mu
wierzyć (co bywało śmieszne), ale poza tym... w końcu mamy postać, która może
skopać komuś tyłek. Taka zabójczyni ze „Szklanego Tronu” była kochliwą idiotką:
tu mamy nieco starszą (choć niekoniecznie przez zachowanie) kobietę, która choć
nieco zagubiona w świecie, potrafi być bezwzględna i odważna. Jednocześnie dba
o swoich bliskich i ma w sobie trochę ciepła.
Niestety,
pisząc o bohaterce znów muszę przejść do konstrukcji tekstu i fabuły, a tu nie
wszystko grało. Jak już wspominałam, rozkminy Nikity chwilami bolą, a jakby tego
było mało, autorka za często pisze o sprawach pobocznych, rozpisuje się o nich...
by potem to nie miało wpływu na historię. Bo co mnie obchodzi, że łaziła za
kimś przez cały dzień parę lat temu? Albo co mówiła jej matka, skoro nie ma to
żadnego wpływu na fabułę? Naprawdę, ta powieść mogłaby mieć dwieście stron i
niewiele by straciła.
Co
ciekawe, przy stosunkowo niedługiej historii mamy wielu bohaterów pobocznych,
którzy są przy okazji nieźle zarysowani. Szkoda tylko, że główny bohater
drugoplanowy wcale barwny nie był: partner Nikity, Robin, jest po prostu
milusim twardzielem, który znów – tak samo, jak opisy – według mnie nie jest
kompletnie w tej historii potrzeby.
Sama historia nie należy do tych najbardziej oryginalnych, ale pseudo-kryminalistyczne opowieści zawsze mnie kuszą, a akcja chwilami naprawdę pędzi. Powieść nie zapewniła mi tym rozrywki wszech czasów, ale pod względem treści po prostu się sprawdza i jest tym, czym być powinna.
Styl
– „meh”, ale lepsze to niż tłumaczenie. Historia? Potrafi być ciekawa, ale
dłuuugie opisy wszystkiego co wokół potrafią znudzić i dać poczucie, że czytamy
coś niepotrzebnego. Świat? Nic bardzo oryginalnego, ale jak najbardziej, jest
ciekawy i barwny. Bohaterowie raczej na plus, choć też nie bez wad: oto jak w
skrócie mogłabym podsumować tę książkę. Nie żałuje tego, że spędziłam nad nią
trochę czasu i zdecydowanie trafia do powieści młodzieżowych, które będę
polecać, ale nie jest to książka z moich marzeń :)
* * *
Uznałam, że jeśli jest
za głupi, by docenić tę miejscówkę, sama je wezmę, na norę – zawsze milej mieć
w norze ogrzewanie, ciepłą wodę, elektryczność, która częściej działa, niż nie
działa... I sypialnię z prawdziwego zdarzenia. I wannę. Po co ja mu je pokazałam?
Jest stworzone dla mnie. Wprawdzie mieści się ledwie dwie przecznice od mojego
domu, ale hej, kto powiedział, że nora musi być naprawdę daleko od głównego
mieszkania?
– Biorę je – odparł
cicho – jeśli mnie stać. Jeśli nie, znajdź mi kogoś, kogo będę mógł zabić, by
mnie było stać – dodał.
Parsknęłam śmiechem.
Zaczynam go naprawdę lubić.
– Stać cię. Ale
będziesz mi winien.
Obrócił się i spojrzał
na mnie zimno.
– Co dokładnie?
– Niedługo mam
urodziny, a to jest dobre miejsce na imprezę przy grillu. Co ty na to?
Napięcie opuściło jego
twarz.
– Ale ty przynosisz
alkohol. Jeśli pijesz, tak jak jesz, nie stać mnie na upijanie Cię na mój
rachunek.
Fragment „Dziewczyny z Dzielnicy Cudów” Anety
Jadowskiej
Nie dla mnie. Szukam dalej 😁
OdpowiedzUsuńMyślę, że to książka dla mnie. Wszędzie ją widzę i od dłuższego czasu bardzo chcę przeczytać, tym bardziej, że czytam młodzieżówki i fantastykę :D
OdpowiedzUsuńOgromnie jestem ciekawa twórczości tej autorki. Ta książka i jej drugi tom wydają się być idealnie w moich klimatach. Na pewno kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńTroche nie moje klimaty więc poki co odpuszczę sobie tą ksiązkę
OdpowiedzUsuńCzytałam ją jakiś czas temu, była fajna, ale mała ilość dialogów nieco mnie zmęczyła.
OdpowiedzUsuńNie mam ochoty na Nikitę, omijałam książkę zarówno przez opis, przez to, że to młodzieżówka jak i fakt, że jest tak popularna i... chyba dalej będę to robić :)
OdpowiedzUsuńTeż miałam takie uczucia jak Ty. Nic innego Jadowskiej nie czytałam, więc gubiłam się w tym świecie. Momentami przynudzała strasznie, ale końcowka już wciągnęła mnie bardzo. Planuję może kiedyś przeczytać Akuszera bogów, ale nie jest to moim priorytetem.
OdpowiedzUsuńCzepiasz się, ja tam uwielbiam :P
OdpowiedzUsuńDora jest gorsza od Nikity, więc... Może lepiej nie próbuj poznać uniwersum :P
Ktoś musi XD
UsuńNienawidzę długich opisów. Sprawiają, że nie tylko tracę ochotę na czytanie tej konkretnej pozycji, ale tracę ochotę na czytanie czegokolwiek :)
OdpowiedzUsuń