niedziela, 2 kwietnia 2017

„Wojny Żywiołów. Przebudzenie ziemi: Udręczeni”: Wielkie starcie

Książka, którą widzicie powyżej to oficjalnie moja pierwsza współpraca z autorem, a przy tym moje pierwsze w pełni świadome spotkani z self-publishingiem. By nie było wątpliwości: to, że „Wojny żywiołów” otrzymałam, nie kupiłam, w żadnym razie nie wpływa na recenzje i jeśli pojawią się kolejne współprace na pewno sprawa dalej będzie wyglądała tak samo. W końcu DM to miejsce, w którym wyrażam SWOJĄ opinię i robię wszystko, tak, jak mi się podoba :D W innym przypadku prowadzenie bloga chyba nie miałoby sensu :)
Długi tytuł wyjątkowo wzięty jest w  cudzysłów: w innym przypadku nie mógłabym dodać tytułu recenzji tak, by było wiadomo o co chodzi ;P

Tytuł: Wojny Żywiołów. Przebudzenie ziemi: Udręczeni
Tytuł serii:  Wojny Żywiołów
Numer tomu: 1
Autor: Michał Podbielski
Liczba stron: 648
Gatunek: high fantasy

Dwa kontynenty – i dwa żywioły, które udało się opanować nie przestają ze sobą konkurować. Magowie wody i ognia pomagają władać Imperium, w którym nie wszystko jest tak proste, jak się wydaje. Gdy jednak ludziom wydaje się, że nauczyli się już władać potężną magią żywiołów do życia budzi się ziemia, która może zmienić wszystko.

Epickie, wielkie, ogromne high fantasy – to coś, czego wielu czytelników szuka, zwłaszcza, że dziś nie tak łatwo znaleźć współczesną literaturę tego typu, która nie byłaby w jakiś sposób wtórna. Mam wrażenie, że wielu początkujących pisarzy także marzy o napisaniu czegoś takiego: na portalach pokroju Wattpad możemy znaleźć niejedną próbę napisania takiej historii, a ja sama nie jestem wyjątkiem. Nad swoim światem pracuje od lat. Możliwe, że Michał Podbielski również dał się ponieść magii takiej literatury, bo wyraźnie taką historię próbował stworzyć. Tyle, że to chyba jeden z najtrudniejszych rodzajów fantasy do napisania i autor chyba nieco się w tym wszystkim pogubił.
Pierwsza część „Wojny żywiołów” to ponad sześćset stron historii zapisanej drobnym drukiem, z bardzo ciasnymi marginesami: zapewne gdybym wrzuciła do Worda ten tekst oraz książkę z Fabryki Słów o podobnej długości okazałoby się, że dostajemy dwa razy więcej treści, niż w przypadku standardowo wydanej powieści. Niestety, to nie koniecznie jest zaletą...
Gdy zaczęłam czytać prolog naprawdę miałam wrażenie, że wyjdzie z tego coś fajnego. Tekst do „pierwszych gwiazdek” zaintrygował mnie i sprawił, że liczyłam na całkiem fajną lekturę. Zwłaszcza, że gdy poprzednim razem czytałam debiut („Krew i stal” Łukawskiego) na początku miałam problem z samym rozumieniem co się tu w ogóle dzieje. Tyle, że dalej w tym przypadku zamiast być lepiej, było po prostu gorzej. Pierwszy rozdział, czy dwa (a one w tej książce mają często około stu stron) był tak chaotyczny, że ledwo rozumiałam co się dzieje. Autor wrzuca czytelnika w wir wydarzeń, przedstawia nam ogrom bohaterów i skacze zarówno po wydarzeniach, jak i kontynentach, nie informując nas w żaden sposób, że zmienia się miejsce akcji. Mamy pół strony akcji, która dzieje się w Imperium, by po enterze znaleźć się na Kontynencie Prerii, albo obserwować zupełnie inne postacie. Na całe szczęście w dalszej części książki wszystko nieco się uspokaja, a że poznajemy bohaterów nieco lepiej odnalezienie się w treści jest już łatwiejsze.
Skoro już zaczęłam pisać o postaciach na chwilę skupię się na nich. Przede wszystkim gdyby nie spis na początku książki przez większość czasu chyba nie wiedziałabym kto jest kim. Charakterów jest bardzo dużo, a przy tym bardzo niewielu jakoś się wyróżnia. W wielu przypadkach (np. przy Szarych Płaszczach) mamy wręcz bohatera zbiorowego. Jedną zbitkę ludzi, którzy niby mają jakieś imiona, ale w gruncie rzeczy obserwujemy ich jako całość, a nie indywidualne jednostki. W przypadku takiego typu historii nie wymagam w żadnym razie psychoanalizy, ale jednak miałam wrażenie, że zabrakło tu jakiś głównych charakterów, do których mogłabym się mocniej przywiązać. Skakanie między taką ilością wątków jest trudna, tak samo jak poprowadzeni tak dużej ilości postaci i w tym przypadku nie do końca się to udało.
To jednak nie postacie, czy chaos jest według mnie największym problemem tej historii, a sam styl autora. Od polskiego twórcy wymagam więcej, niż od tłumaczenia: zna nasz język bardzo dobrze, więc powinien umieć się nim bawić i płynnie przechodzić od zdania do zdania. Niestety, pan Pobielski chyba często po prostu za dużo chciał powiedzieć, co prowadzi do niekoniecznie poprawnych zdań, powtarzania się i po prostu – przegadania całości. Przy okazji często jakby nie może się zdecydować, jakiego języka używa. Całość napisana jest raczej prostymi słowami, z próbą delikatnej stylizacji na „średniowieczny” klimat, a tu nagle pojawia się nam „implikacja”, która kompletnie wybija z rytmu. Często powtarza też rzeczy niepotrzebnie. Na przykład, gdy jedna z postaci wypowiada się (i wszyscy wiemy, ż jest na Kontynencie Prerii) wygląda to tak: „...mógłby odmienić ten spalony słońcem placek zwany Kontynentem Prerii”. Te ostatnie trzy słowa są tu kompletnie zbędne. Gdyby to była jedna sytuacja, nie czepiałabym się – ale ich jest tu po prostu za dużo. Przegadanie występuje często także w dialogach, które autor często nadmiernie próbuje opisywać.
Mam jeszcze jeden dość duży problem odnoście samego stylu pisania. Mianowicie, dobrze napisana historia nie musi nam tłumaczyć dosłownie jaki jest bohater, bo wiemy to z samego opisu zachowań oraz interpunkcji wypowiedzi. I w tym przypadku może też by tak było, gdyby nie to, że często dostajemy „na tacy” informacje co nasza postać zrobiła. Przykłady? „... – padła celna uwaga.” (jakby czytelnik nie potrafił sam tego zauważyć), albo „... –Ton świadczył o braku szacunku”.
By nie było, nie jest tak źle jak być mogło. To jest historia, która może się podobać: dzieje się tu dużo, a kilka pomysłów naprawdę jest ciekawych. Chyba najbardziej spodobał mi się wątek dotyczący Kontynentu Prerii oraz – przynajmniej na początku – intrygi polityczne, które może nie należały do tych najlepszych na świecie, ale widać było w nich jakiś konkretny pomysł. Wątek dotyczący wampirów, który pojawia się w trakcie, także w miarę mi się spodobał, zwłaszcza, że (nie mam pojęcia dlaczego :D) skojarzył mi się ze „Skryrimem” w którego gram obecnie.
Jeśli miałabym porównać sposób w jaki jest napisana ta książka powiedziałabym, że konstrukcją przypomina nieco „Orków” Nichollasa: tak samo jak tam mamy wielki chaos i skakanie między postaciami, czasem bardziej, czasem mniej widoczne. Z tym, że tamta trylogia miała być lekką, krótką historią i taki zabieg aż tak nie przeszkadzał. Tutaj mamy olbrzymi świat oraz ponad sześćset stron tekstu, co już odbiór może utrudnić.
Nie powiem, bym rewelacyjnie bawiła się podczas czytania... i bym mogła ze spokojnym sumieniem tę książkę polecić całemu światu. Niemniej, zdaje sobie sprawę z tego, że jestem wymagającym czytelnikiem (a z lektury na lekturę wymagam coraz więcej). Większości z problemów, które wymieniłam standardowy odbiorca może nawet nie zauważyć; i jeśli nie czytacie jakoś szczególnie dużo, albo po prostu nie zwracacie tak wielkiej uwagi na to jak książka jest napisana po „Przebudzeni ziemi: Udręczonych” możecie spróbować sięgnąć. Tylko błagam – ostrożnie!

* * *

Agraiel stanął przed gładką ścianą granitu. Dotknął chłodnej powierzchni i spróbował wymacać najmniejszą szczelne, najdrobniejszą skazę przy wbitym w relikcie diamencie. Oczywiście nie znalazł niczego takiego. Wokół skała była pomarszczona i popękana, ale nie tutaj, nie w Oknie Odrzucenia. Nieskazitelnie płaski obszar przecinały żyły złota, srebra i miedzi. Ściana błyszczała też od drogich kamieni, perfekcyjnie wtopionych i ściętych na równi z jej powierzchnią. Taki majątek na wyciągnięcie ręki... I nic dziwnego, że wielu ją wyciągało. Jednak nikt nigdy nie naruszył tutejszej skały, czy to siłą mięśni, narzędzi, czy zaklęć. Zresztą te ostatnie, użyte przeciwko Oknu, były powodem zgonów wielu śmiałków sięgających po jego bogactwa. Niezależnie od tego, czy posłużyli się magią Ognia, czy Wody. A Agraiel miał zamiar użyć ich obu.
Nie chodziło o skarby, nie dbał o nie. Chodziło o moc, której jeszcze nigdy nikt nie okiełznał, a której jemu raz udało się zaznać. Tak – Ziemia była szalona.

Fragment „Wojny żywiołów. Przebudzenie ziemi: Udręczeni” Michała Podbielskiego



Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorowi 

13 komentarzy:

  1. Nie czytałam jeszcze ale wydaje się ciekawa :)

    Pozdrawiam Agaa
    http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/2017/04/19-recenzja-chopak-na-zastepstwo-kasie.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi interesująco. Wpisuję na czytelniczą listę.

    OdpowiedzUsuń
  3. No i teraz nie wiem-czytać, czy nie czytać? Z jednej strony to fantasy, które kocham i do tego obiecałam sobie, że będę dawać szansę naszym polskim autorom na wykazanie się i w sumie po przeczytaniu już kilkunastu książek wiem, że Polacy naprawdę trzymają poziom, ale jakoś ilość zastrzeżeń, które masz do tej książki i ilość jej wad trochę mnie przerażają. Nie wiem, czy jestem wymagającym czytelnikiem i czy również dostrzegę minusy tej powieści. Bo przecież może mi się ona spodobać :P
    Jak znajdę dość czasu na tak czasochłonną lekturę, to może dam tej książce szansę, ale jeśli jej nie przeczytam, to nie będę rozpaczać.

    Buziaki :*
    Zapraszam na konkurs: bookmania46.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się ciekawie :)

    agnesssja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie zauważyłam tego, aby źle mi się czytało... Przeciwnie - mi odpowiadała czcionka, marginesy czy interlinia :P
    Hm, ja bez problemu wyróżniałam główne postaci - i nie powiedziałabym o Szarych Płaszczach, że byli bohaterem zbiorowym :D Z imionami gorzej, bo były dość skomplikowane :P
    Jak wiesz - mi się książka podobała, czeka już na mnie drugi tom :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O właśnie będę ją czytać, super zapowiada się. Jednak białe kartki gryzą mnie w oczy :D

    OdpowiedzUsuń
  7. chyba kupię na święta kuzynowi:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Do mnie też autor napisał, ale wycofał propozycję po dowiedzeniu się o moim trzynastoletnim wieku. Ale jak skończę 16 to mogę do niego jeszcze raz napisać!

    OdpowiedzUsuń
  9. raczej nie dla mnie, chociaż kto wie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo proszę o sensowne wyjaśnienie jakim cudem 3 miesiące po napisaniu recenzji obniżyła Pani na LC ocenę książki o połowę? Bardzo proszę o prawdziwą odpowiedź, bez wymysłów jakie pani podawała, że szuka Pani książek po gwiazdkach i tego typu absurdów. Dla kogo Pani to robi? Dlaczego pozwala Pani podpisywać się komuś pod swoim tekstem i umieszcza w treści cudzych recenzji zawartość naszej prywatnej rozmowy? Nie mogę otrzymać odpowiedzi na FB ani mailem, szukam dróg kontaktu z Panią, bo chcę te sprawy wyjaśnić.

    OdpowiedzUsuń
  11. Każdy kolejny Pana komentarz na DM będzie kasowany. Wyjaśniam dla czytelników, a nie dla Pana.
    1. Jeśli dalej pan wierzy w swojr teorie spiskowe - to nie moja sprawa. Tak - wydzukuje dla ludzi książek patrząc na gwiazdki na lc. Po to ich używam. Wygodniej mi patrzyc od najlepiej odenianych książek po te najgorzej. Tak trudno to pojąć?
    2. Nie publikuje treści prywatnych rozmów, a jedynie własne opinie.
    3. Blog służy mojej rozrywce. Niczemu innemu bo zarabiać na nim nie zarabiam. Wszystko co tu robie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robię dla siebie. Proszę się uspokoić - Pana książka nie jest żadnym zagrożeniem dla innych pisarzy więc i po co ktokolwiek miałby chcieć płacić za oczernianie tak naprawdę losowego selfpublishera? XD
      4. Nie jestem osoba miłą. Traktuje wszystko dość ostro i nie ukrywam że lubię powytykac błędy. Skoro sam się Pan do mnir zgłosił i sam zaproponował współpracę powinien Pan o tym wiedzieć wcześniej. Nir ukrywam tego. Jeśli Pan nie zwrócił na to uwagi - to już nie moja sprawa.
      5. Komentarze pisane są z myślą o czytelnikach i o blogerach których obserwuje. Pana twórczość już dawno mam głęboko gdzieś.
      6. Nasza współpraca zakończyła się na napisaniu i opublikowaniu recenzji. Bie umawialismy się odnośnie punktowania książki na lc i komentarzy. Nie jest to więc Pana sprawa zwłaszcza że po wykonaniu swojego zadania jestem po prostu zwyklym czytelnikiem.
      7. Odnośnie wcześniejszych zarzutów - to PAN do mnie pisał proponując książkę. Zarzucanie mi że ją wymusilam jest co najmniej kpiną.

      Usuń
    2. 8. Dalszego kontaktu proszę ze mną nie nawiązywać. Proste argumenty do Pana nie docierają, a ja nie mam zamiaru tracić nerwow, gdy ktoś tak się zachowuje. Zwłaszcza, że moja jedna wiadomość to dziesięć Pana...

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony